Apel do trenera Czesława Michniewicza. Oczekujemy prawdy albo pańskiej dymisji

Krzysztof Gaweł
21 czerwca 2022, 12:16 • 1 minuta czytania
Trener Czesław Michniewicz znów musi się mierzyć z oskarżeniami o udział w aferze korupcyjnej w polskiej piłce, a analiza akt procesowych i reportaż Szymona Jadczaka stawiają selekcjonera polskiej kadry w mrocznym świetle. Panie trenerze, apelujemy do Pana o transparentność i szczere słowa na temat pańskiej przeszłości. Jeżeli nie jest pan w stanie rozliczyć się z przeszłością, to proszę mieć honor i podać się do dymisji. Polska kadra nie zasługuje na takiego trenera.
Fot. ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google


"Nie jestem w stanie przypomnieć sobie dlaczego dzwoniłem"

"Nie miałem żadnej wiedzy na ten temat"

"Nie jestem w stanie przypomnieć sobie o czym wtedy rozmawialiśmy"

"Nie mam żadnej wiedzy na ten temat. Nie rozmawialiśmy nigdy na ten temat"

"Nie pamiętam żadnej rozmowy z Marianem Duszą"

To nie są stengramy z prac jeden z osławionych komisji śledczych w polskim sejmie. Tak Czesław Michniewicz, trener reprezentacji Polski, odpowiadał na pytania redaktora Szymona Jadczaka, który starał się wyjaśnić tajemnicę jego ożywionych kontaktów z szefem piłkarskiej mafii w Polsce, Ryszardem Forbrichem aka "Fryzjer". Obaj rozmawiali 711 razy, czyli przez ponad 27 godzin. O czym? Cóż, nasz selekcjoner "nie pamięta".

Od kiedy Czesław Michniewicz został trenerem Biało-Czerwonych - czyli od konferencji prasowej 31 stycznia 2022 roku - jego pamięć nie poprawiła się nic a nic. Pytał go wówczas o sekrety z przeszłości Szymon Jadczak i nic. Pytał go nestor Andrzej Janisz. - Jako człowiek. który od 40 lat obserwuje piłkę nożną, chciałbym żeby pan powiedział o czasach, o których wszyscy mówią. O aferze korupcyjnej - zagadnął dziennikarz Polskiego Radia.

Zrobiło się więc nerwowo. - Nic złego nie zrobiłem, nie mam żadnego zarzutu, nie byłem świadkiem koronnym. Nie ma żadnych przeciwskazań, żebym prowadził reprezentację Polski - stwierdził poruszony Czesław Michniewicz. Później, już po konferencji i w bezpiecznym towarzystwie zaufanych dziennikarzy, dał popis buty i chamstwa. Tyle tylko, że pytania pozostały bez odpowiedzi.

Nie zniknęły wtedy, gdy Polacy ograli Szwedów 2:0 w Chorzowie i awansowali na mundial. Nie zniknęły po wygranej z Walią 2:1 w Lidze Narodów, po remisie 2:2 w Holandii czy po klęsce 1:6 z Belgami. Nie zatarła ich też porażka 0:1 z Belgią w Warszawie. Bo Czesław Michniewicz trener i Czesław Michniewicz rozmówca "Fryzjera" to dwie różne osoby. Ten sam człowiek, ale dwa aspekty jego życia.

A my dzisiaj - poruszeni reportażem Szymona Jadczaka w Wirtualnej Polsce, znakomitą dziennikarską robotą opartą na sądowych aktach - nie chcemy mówić o warsztacie trenera, tylko o jego przeszłości. O decyzjach, błędach (?), wyborach moralnych i tym czego trener reprezentacji Polski dziś nie pamięta. A o czym powinien mówić wprost i wziąć na klatę zarzuty, z którymi będzie się mierzył do końca życia. Tak w Polsce, jak za jej granicami.

Kontakty selekcjonera z "Fryzjerem" były bardzo bliskie, to nie ulega wątpliwości. Dwie z trzech osób, które były tak blisko szefa mafii piłkarskiej (to słowo nie pojawia się tutaj przypadkiem, bo to była bezwzględna grupa przestępcza), zostały skazane za korupcję. Trzecią jest Czesław Michniewicz, który skazany nie został. Był w prokuraturze, wyjaśniał śledczym swoje relacje w środowisku i ci nie zaleźli powodów, by go skazać.

Pomijamy przyczyny, choć zaznaczamy, że niekoniecznie stało się tak dlatego, bo nasz obecny selekcjoner był niewinny. Znaków zapytania wokół działalności Czesława Michniewicza jest tak wiele, że swoją butę, arogancję i nadmierną pewność siebie powinien zastąpić pokorą i szacunkiem do ludzi, którzy domagają się prawdy. Mają do tego prawo, zwłaszcza w odniesieniu do selekcjonera reprezentacji Polski. I przede wszystkim do niego.

Kadra to nie tylko piłkarze i wyniki, nie tylko bramki, straty, podania i posiadanie piłki. To Mazurek Dąbrowskiego, biało-czerwona flaga i emocje, które współdzielmy razem, jako wszyscy Polacy i sympatycy drużyny narodowej. I nikt nie ma prawa psuć nam takiego obrazu, czy jest prezesem PZPN, selekcjonerem czy szeregowym kibicem. Trener Michniewicz już pokazał, że potrafi środowisko dzielić na swoich i obcych. Wedle uznania.

Ale do tego nie ma pan prawa trenerze, bo wciąż prowadzi pan naszą wspólną reprezentację, a nie swój prywatny zespół. Czy panu się to podoba, czy nie. Tak samo jak krytyka, która oparta jest na solidnych podstawach. Na tyle, by wezwać pana do szczerości i rozliczenia się z przeszłością. Wierzymy, że jest pan niewinny i że znalazł się pan w złym czasie i złym miejscu. Ale chcemy wiedzieć, skąd 27 godzin rozmów z szefem mafii, skąd znaki zapytania.

Czy to pański brak pamięci - czym nie wykazuje się pan choćby w sprawach piłkarskich - czy też cyniczna gra i kłamstwa. Dziś jest czas, by przyznać się do błędów i podać do dymisji, jeżeli są jakiekolwiek wątpliwości co do pana działalności w piłce za czasów korupcji. Albo do tego, by wyjawić prawdę, jaka by ona nie była. To będzie bolesne, może pana wiele kosztować, ale tego wymaga dobro reprezentacji Polski.

I z litości nie będziemy już rozpisywać się o klakierach, którzy dziś pana bronią, bo chcą się przypodobać, albo po prostu byli i są częścią sieci powiązań i układów, które dławiły polską piłkę w trakcie afery korupcyjnej. Nie będziemy pisać o tym, że mógł pan odmówić pracy w środowisku i wśród ludzi, którzy skalali się korupcją. I że mógł pan już wówczas, dwie dekady temu, postąpić jak mężczyzna. Byli tacy, którym się to udało.

Trenerze, apelujemy! Odwagi.

Czytaj także: https://natemat.pl/420448,czeslaw-michniewicz-umoczony-w-aferze-korupcyjnej