U posłanki KO wykryto raka. Była zaskoczona reakcją członków PiS-u
- Posłanka KO Katarzyna Piekarska podzieliła się informacją, że zdiagnozowano u niej raka piersi.
- To była jej odpowiedź na nowy projekt PiS-u dotyczący zmian w diagnozowaniu raka piersi.
- Posłanka zdradziła, co na wieść o jej chorobie powiedzieli posłowie z PiS-u.
Reakcja polityków PiS-u
Jak już pisaliśmy w naTemat.pl posłanko KO informacją o swojej chorobie postanowiła podzielić się w kontekście zmian w programie dotyczącym diagnozowania nowotworów piersi u kobiet. "Jako osoba, u której 2 tygodnie temu zdiagnozowano nowotwór złośliwy piersi nie jestem w stanie zrozumieć postępowania Ministerstwa Zdrowia. Nic was nie obchodzi życie kobiet? Wycofajcie się z tego i to szybko!" – napisała na Twitterze posłanka, wywołując do odpowiedzi resort Adama Niedzielskiego. Chodziło o zmiany, które wprowadził resort zdrowia, w związku z diagnozowaniem zapadalności na raka piersi u kobiet obciążonych genetycznie. Piekarska podzieliła się informacją o swojej chorobie, by podkreślić, że jak najszybsza diagnoza jest konieczna do szybkiego leczenia, które ma największe szanse na skuteczność.
Posłanka podzieliła się swoją sytuację zdrowotną na łamach gazety "Fakt". Jak dodała, gdy usłyszała o diagnozie to "nogi się pod nią ugięły". Jednocześnie ucieszyło ją wsparcie, a do jej choroby odnieśli się także członkowie Prawa i Sprawiedliwości.
"Dostałam mnóstwo życzeń, telefonów od polityków z mojego środowiska. Ale także — co pozytywnie mnie zaskoczyło — od ludzi, z którymi wiele mnie różni, m.in. politycznie. Absolutnie nie spodziewałam się, że koleżanki i koledzy z Prawa i Sprawiedliwości się odezwą, a to zrobili. Ale to piękne, że w takiej chwili, absolutnie trudnej dla kogoś, kierujemy się człowieczeństwem" — powiedziała w rozmowie z Wirtualną Polską.
Posłanka KO chora na nowotwór
Piekarska w wywiadzie podkreślała, że to właśnie wczesna diagnoza przyniosła jej nadzieję na jak najszybsze wyleczenie się.
– Mam wrażenie, że ktoś po prostu zgłupiał. Bo jeżeli wczesne wykrycie, wczesna profilaktyka może uratować komuś życie, to trzeba to robić. Najlepiej powiedzieć: "Przepraszam, pomyliliśmy się" i przywrócić finansowanie tych badań. Bo wiele osób przez to, że one nie będą darmowe, po prostu nie pójdzie. A to może oznaczać, że pójdą za późno i na ratowanie życia będzie za późno — powiedziała.
Zgodnie z informacją, którą przekazała "Faktom" lekarka z jednego z poznańskich szpitali, przez "redefiniowanie programu", o którym mówi resort zdrowia, do badań w dotychczasowym kształcie nie mają dostępu, między innymi, stałe pacjentki, które powinny być przebadane w najbliższych tygodniach. – Program po to powstał i po to był prowadzony przez tyle lat, żeby zapewnić pewną systematyczność, stałość i bezpieczeństwo opieki nad taką grupą ryzyka, jaką są nosicielki mutacji w genie BRCA1 czy BRCA2 – podkreślała w TVN doktor Małgorzata Stawicka-Niełacna. Liczba kobiet obciążonych genetycznie prawdopodobieństwem wystąpienia nowotworu sięga dwóch milionów.