Ekspert o zachowaniu Holeckiej: Nie tego oczekuję od osoby, która nazywa siebie dziennikarzem
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
- Po poniedziałkowym programie "Gość Wiadomości" w TVP w sieci zawrzało
- Część programu poświęcono napaści na operatora TVP
- Stacja kolejny dzień z rzędu próbowała powiązać ten incydent z Donaldem Tuskiem
W poniedziałek wieczorem prowadząca program Danuta Holecka nie tylko po raz kolejny wystąpiła w roli agresywnej dziennikarki, ale także przewracała oczami w reakcji na słowa posła KO Roberta Kropiwnickiego, który zarzucał TVP stronniczość i manipulowanie faktami.
Prezenterka co chwilę lekceważącym tonem przerywała wypowiedzi swojego gościa i krytykowała je. Swoją mimiką pokazywała też dezaprobatę i wyższość. Kiedy jednak do głosu dochodził poseł PiS Robert Gontarz, Holecka się nie wtrącała.
Ekspert przeanalizował zachowanie Danuty Holeckiej w studiu TVP
20-minutowy program w TVP przeanalizował dla naTemat Łukasz Kaca, ekspert od mowy ciała, a także specjalista od wykrywania kłamstw i możliwości umysłu. Ocenił nie tylko zachowanie Danuty Holeckiej, ale także całą dyskusję, która w większości opierała się na wzajemnym przekrzykiwaniu się zasiadających w studiu.
– Jestem w szoku, ponieważ ta rozmowa nie miała ładu i składu w żadnym aspekcie. Trudno się ogląda takie, nazwijmy to górnolotnie, wywiady. Cały ten program był wzajemnym przekrzykiwaniem się trzech stron – ocenia Łukasz Kaca.
I dodaje: – Po obejrzeniu 20 minut nagrania trudno jest zrozumieć, co kto mówił. Poziom dyskursu społecznego, w dodatku w prime timie i w publicznej telewizji, pozostawia wiele do życzenia, najdelikatniej mówiąc.
A zachowanie – werbalne i niewerbalne – Danuty Holeckiej? – Dla mnie dziennikarz to osoba, która powinna moderować dyskusję i nie powinna opowiadać się za żadną ze stron. Tego zabrakło i to jest zasmucające. Mieliśmy do czynienia z szermierką słowną, z której nic nie wynikło.
Ekspert dodaje, że w zachowaniu Holeckiej zabrakło także profesjonalizmu.
– Co ciekawe, były zbliżenia na twarz prowadzącej w momentach, w których widzowie widzieli dużo arogancji poprzez przewracanie oczami, podpieranie ręką głowy, kiwanie się na fotelu, spoglądanie w kamerę przeczącym wzrokiem. To wprost było wyrazem dezaprobaty na to, co mówi poseł KO. W ruchach mięśni twarzy pani Holeckiej również można było dostrzec znudzenie, nonszalancję, ale przede wszystkim była pogarda. Były też kpiące uśmiechy, czasami obrzydzenie. Oczywiście nie w kontekście samej osoby, ale tego, co ta osoba mówi.
Bitwa dwoje na jednego
Zdaniem Łukasza Kacy "przebieg dyskusji był nieudolny", ponieważ program wymknął się Danucie Holeckiej spod kontroli. I ona to czuła.
– Z drugiej strony jej zadaniem jest to, aby dojść do meritum, a tymczasem widzimy dużą dysproporcję. Momentami wyglądało to jak bitwa dwoje na jednego. Kiedy wypowiadał się poseł PiS, na twarzy pani Holeckiej pojawiały się uśmiechy, słowa zachęcające do kontynuowania, podbijanie argumentów, a jednocześnie przytyki do swojego drugiego gościa – zaznacza.
I dodaje: – Doszliśmy do momentu – i to już dawno temu, że jeśli w studio pojawia się dwóch gości i jedna z tych osób nie zgadza się z postawioną tezą, to zaczynamy grać z tą drugą osobą w drużynie. To największy grzech, tym nie powinno być dziennikarstwo i w tym programie na pewno nie było pluralizmu. Nie tego oczekuję od osoby, która nazywa siebie dziennikarzem.
Łukasz Kaca wspomniał, że cała trójka w studio TVP zaprezentowała szermierkę słowną, ale... – ...było to bardziej machanie patykami na podwórku. Nie było to ani "wow", ani nie widzieliśmy sensownych konstrukcji wypowiedzi – stwierdza nasz rozmówca.
I podsumowuje: – Od polityków również tego oczekuję, ale przede wszystkim od dziennikarzy zdecydowanie wymagam, aby potrafili posługiwać się tą szermierką słowną, ale także tę szermierkę gasić, a nie ustawiać się po którejkolwiek stronie. Niestety, ten program był bardzo niskich lotów.