"To dla mnie surrealistyczne, że gówniarz wygrał z Rydzykiem". Oto 16-latek, który tego dokonał
- Maciej Rauhut zwrócił się do władz fundacji Lux Veritatis z prośbą o udostępnienie listy wpłat pochodzących z państwowych spółek oraz instytucji od 2016 roku.
- 16-latek otrzymał część informacji, ale nie wszystkie. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uznał decyzję fundacji za nieważną.
- W 2020 roku, gdy miał 14 lat, też mówiła o nim cała Polska. W mediach społecznościowych udostępnił post dotyczący Strajku Kobiet. W domu odwiedziła go policja.
Ojciec Rydzyk i jego styl życia strasznie zainteresował go, gdy miał 12-13 lat. Do dziś nie potrafi sobie zracjonalizować dlaczego. Z perspektywy czasu, kiedy ma 16 lat, uważa, że to szok, że taki dzieciak zainteresował się czymś takim.
– Pamiętam, że wpisywałem w YouTube hasła "imperium Rydzyka" i wyskakiwały reportaże o ojcu Rydzyku. Potem to zainteresowanie przycichło. A teraz miałem okazję wygrać pierwszy etap batalii sądowej z tym człowiekiem. Trochę jest to dla mnie surrealistyczne, że gówniarz wygrał z Rydzykiem – mówi w rozmowie z naTemat Maciej Rauhut z Krapkowic.
Kilka dni temu w mediach było głośno o tej sprawie. Wraz ze swoim pełnomocnikiem nastolatek doprowadzili do tego, że Fundacja Lux Veritatis, w której zarządzie zasiada ojciec Tadeusz Rydzyk, powinna udostępnić informację publiczną, której wcześniej odmawiała. Chodziło o zapytanie, jakie instytucje i w jaki sposób przekazywały fundacji Rydzyka wsparcie finansowe.
– Cel poniekąd został osiągnięty, żeby pokazać młodym ludziom, że można. Starszym zresztą też, bo – niestety – świadomość w naszym kraju co do dostępu do informacji publicznej wciąż jest bardzo niska. W bardzo dużej większości odzew był bardzo pozytywny. Komentarze negatywne to zdecydowana mniejszość. Mogę się tylko domyślać, że słowa o. Rydzyka o tym, że myślał, że szatan młodego pokolenia nie będzie już tykał, a tyka, to było nawiązanie do mnie. Ale to są tylko moje luźne domysły – mówi nam 16-latek.
Kim jest Maciej Rauhut
"Rośnie lider?" – rzucił na Twitterze Adam Szejnfeldt. "Ma chłopak charakter" – reagują inni.
Jedni biją mu brawo, ale są i tacy, którzy uważają, że to "dzieciak, który powinien siedzieć w szkole, a nie robić takie akcje". Słyszy takie opinie i te denerwują go najbardziej.
– Oczywiście, że szkoła jest ważna. Ale to my, osoby w moim wieku czy młodsze, będą w przyszłości musiały naprawiać to, co zrobiły rządy konserwatystów, żebyśmy mogli żyć w lepszym kraju. To się samo nie zrobi. Pokolenie osób, które tak mówią, już nie bardzo zdoła cokolwiek zdziałać. A takimi komentarzami dokładają cegiełkę do tego konserwatywnego świata, którego młodzi nie chcą – reaguje.
Młody chłopak nie pierwszy raz zwrócił na siebie uwagę. W 2020 roku, gdy miał 14 lat, mówiła o nim cała Polska. Był wtedy w ósmej klasie i udostępnił w mediach społecznościowych post dotyczący Strajku Kobiet w swoich rodzinnych Krapkowicach. Dzień później w jego domu pojawiła się policja, która miała go zastraszać.
– Niezwykle odważny chłopak, wyjątkowa postać. Jak na 14-latka, który stereotypowo powinien albo siedzieć w szkole, albo grać w gry, albo inaczej zaczynać swoje nastoletnie życie, on był młodą twarzą protestu przeciwko zamordyzmowi PiS-u. Pamiętam, jak wyprowadzał ludzi w Krapkowicach. Przez to, co zrobiła mu krapkowicka policja, komendant powiatowy policji został odwołany – wspomina w rozmowie naTemat poseł Krzysztof Śmiszek.
Sam uczestniczył w jednej z takich demonstracji w Krapkowicach. Podobnie jak posłanka Marcelina Zawisza, która zaangażowała się wtedy w sprawę Maćka.
– To nietuzinkowa osoba. Zaprzeczenie powiedzenia, że młodzież nie interesuje się sprawami publicznymi. Wręcz przeciwnie. On jest przykładem tego, że nawet tak młodym osobom jak on zależy na sprawach publicznych, na prawach człowieka, na wolnościach obywatelskich. I takie osoby jak on mają świetne pomysły na wyjście poza tradycyjną narrację opozycyjną, że PiS musi odejść. On swoją młodą twarzą pokazał, że można inaczej zjednywać sympatię dla demokratycznych postulatów – komentuje dziś poseł Lewicy.
Po dwóch latach od tamtych wydarzeń Maciej Rauhut tak ucieszył się na Instagramie ze swojego sukcesu nad fundacją Rydzyka: "14-latek z Krapkowic dwa lata później po tym, jak media Rydzyka nazywały Strajk Kobiet 'machiną propagandy i agresji', oraz naginały rzeczywistość wejścia do mojego domu psiarni, wygrywa z ich przełożonym, wysoko postawionym politykiem i kościelnym oligarchą - ojcem Rydzykiem".
"To zasługa Andrzeja Dudy i policji"
Maciej Rauhut przez rok był związany z Lewicą. Dziś wspomina, jak po wydarzeniach 2020 roku z całym impetem został wprowadzony w jej środowisko polityczne, ale odszedł. Mówi, że dostrzegał, że niektórzy stawiają wyłącznie na swoje interesy. Ale naprawdę zdenerwował się, gdy Włodzimierz Czarzasty powiedział do wicemarszałek Senatu Gabrieli Morawskiej-Staneckiej, że ją odstrzeli. – Zadzwoniłem do Czarzastego, ale powiedział, żebym się nie wtrącał i się rozłączył – mówi.
Na Instagramie potrafi wbijać w szpile w lewicowych działaczy. Zresztą, na jego profilu dużo jest ostrych wpisów i emocji – z różnych powodów. "Nienawidzę partyjniaków. Bez względu na to, czy są z Wiosny, SLD, Razem, Zielonych, czy Platformy. A już na pewno nie ludzi pokroju Pawłowskiej" – pisał na przykład.
W rządach PiS denerwuje go całokształt. – Ale najbardziej chyba robienie zwykłych ludzi w balona. Kłamanie prosto w twarz i wypieranie się tego, co się powiedziało. PiS robi to najlepiej – mówi.
Zainteresowanie światem i polityką bije od niego na kilometr. Jest doskonale zorientowany. Jak mówi, zaczęło w czasie ostatniej kampanii prezydenckiej, gdy z kolegami z podwórka zaczęli chodzić na krapkowicki rynek i słuchać, co każdy z kandydatów ma do powiedzenia. Potem pojawił się Strajk Kobiet.
– Moja aktywność to wyłącznie zasługa prezydenta Andrzeja Dudy i jego słów o tym, że LGBT to nie ludzie, tylko ideologia. A potem policji krapkowickiej – podkreśla.
Jak wtedy, jako 14-latek, czuł się z tym, że nagle znalazł się na świeczniku? I jak czuje się z tym teraz?
– Czuję się trochę zagubiony. Z drugiem strony w porównaniu do sytuacji sprzed dwóch lat, umiem sobie postawić granice. Gdy jestem za znajomymi, potrafię odpisać dziennikarzowi, że nie ma możliwości rozmowy – odpowiada.
Problemy psychiatrii dziecięcej
O sytuacji rodzinnej i szkolnej mówi, że jest zagmatwana. We wrześniu Maciej powinien zacząć II klasę w szkole średniej, ale ma rok w plecy. – Przez depresję nie zdałem. Ale nie warto przejmować się takimi rzeczami, można ten rok nadrobić – mówi.
Od pewnego czasu ma w szkole indywidualne nauczanie.
– Wejście policji do mojego domu w 2020 roku zbiegło się z moim stanem depresyjnym, który wtedy przechodziłem. Nie byłem w stanie normalnie przychodzić na lekcje. Jak przychodziłem, to słyszałem od niektórych nauczycieli: "Przyszła gwiazdeczka". Nie potrafiłem się bronić, bo zwyczajnie nie miałem na to siły. Komentarze ustały, gdy rok później dosłałem zaświadczenie o tym, że mój stan psychiczny jest na tyle poważny, że powinienem mieć nauczanie indywidualne. Wtedy podejście zmieniło się o 180 stopni – opowiada.
Uważa, że dziś jest zdecydowanie lepiej, niż było: – Są cięższe momenty, ale przy takiej chorobie się zdarzają. Ja jednak widzę postępy.
O problemach polskiej psychiatrii pisze dużo na Instagramie – tu najbardziej się teraz udziela. Zbadał sytuację w szpitalach w Józefowie i Garwolinie, dostał potem dziesiątki wiadomości.
– Niektóre mroziły krew w żyłach, brzmiały surrealistycznie, nie mieściły się w głowie. Sam mam bardzo dużo znajomych, którzy byli czy są w szpitalach psychiatrycznych i dochodziło tam naprawdę do przerażających sytuacji – czuć, że o tym temacie mógłby opowiadać bez końca.
Poniekąd ma to też związek ze sprawą ojca Rydzyka i fundacji Lux Veritatis. Bo widzi, ile pieniędzy trafia do Torunia, a ile na psychiatrię dziecięcą.
Dlaczego zajął się sprawą Rydzyka?
Sprawą Rydzyka zajmował się przez rok. Gdy zaczął, miał 15 lat. Pomysł, żeby wysłać do niego wniosek o udostępnienie informacji, pojawił się w kwietniu 2021 roku, ale dziś nie bardzo wie, jak wpadł mu do głowy.
Nie bez znaczenia był jednak proces karny w sprawie Sieć Obywatelska Watchdog Polska vs. Fundacja Lux Veritatis. – W sądzie na warszawskiej Woli odbywała się pierwsza rozprawa. Przyszedłem pod sąd, myślałem, że stoją tam ludzie, którzy kibicują Watchdogowi, a okazało się, że tam było kółko różańcowe, które przez bite trzy godziny stało z różańcami i się modliło. W pewnym momencie jedna pani nałożyła na głowę szalik i powiedziała, że jeśli ojca Tadeusza nie uniewinnią, to ona tam się udusi – wspomina tamten dzień.
Później wszystko potoczyło się szybko. – Konstytucja każdemu gwarantuje dostęp do informacji publicznej, a Watchdog Polska musiał sądzić się z fundacją o. Rydzyka ponad cztery lata – mówi. Skontaktował się z pełnomocnikiem organizacji, który pomagał mu w 2020 roku. Złożyli ten sam wniosek do fundacji, co Watchdog. Odpowiedź przyszła, ale wyrywkowa. Padła w niej kwota 12 mln zł.
Jak na jedną fundację była potężna. Z mec. Adamem Kuczyńskim wysłaliśmy ponaglenie o pełną odpowiedź. Otrzymaliśmy odpowiedź, że jej nie wyślą, bo według nich nie leży ona w interesie publicznym. Dopiero sąd administracyjny uznał, że fundacja faktycznie nie działała zgodnie z prawem, nie udostępniając mi tej informacji.
Co teraz? – Wygraliśmy pierwszy etap. Będziemy się dalej sądzić. Gdyby fundacja dalej się sprzeciwiała, jak z Watchdogiem, będę proponował, żeby złożyć subsydiarny akt oskarżenia do sądu i spotkać się z o. Rydzykiem na sali sądowej twarzą w twarz – odpowiada.
Nastolatek polemizuje z tym, gdy słyszy opinie, że jest twarzą młodego pokolenia. – Zawsze odpowiadam, że naprawdę jest wiele osób w moim wieku, które robią dużo więcej, dużo ważniejszych rzeczy, tylko nie mają zasięgów. To nie jestem tylko ja, tylko cała rzesza młodych, świetnych ludzi, którzy są tak aktywni – zaznacza.