FC Barcelona może stracić piłkarzy, jeśli nie zgłosi ich do LaLiga. Znaleźli winnego chaosu

Krzysztof Gaweł
12 sierpnia 2022, 08:55 • 1 minuta czytania
Już w piątek ruszają zmagania w LaLiga, ale chaos ze zgłaszaniem piłkarzy trwa. Nie tylko FC Barcelona ma problem, a media narzekają na bardzo surowe przepisy i władze Primera Division, na czele których stoi Javier Tebas. Tymczasem jeżeli Duma Katalonii nie dopełni formalności, z klubu mogą odejść pozyskane latem gwiazdy. Tak są zbudowane ich kontrakty. Robert Lewandowski na Camp Nou pozostanie.
FC Barcelona może stracić piłkarzy, jeśli nie zgłosi ich do LaLiga. Znaleźli winnego chaosu Fot. PAU BARRENA/AFP/East News

Piłkarze są gotowi, kibice są gotowi, dziennikarze też są gotowi. Ale władze LaLiga nie są gotowe i hamują zgłaszanie zawodników do sezonu 2022/2023. Cierpią na tym kluby, nie tylko FC Barcelona, a przez surowe przepisy panujące w Hiszpanii nawet 60 procent piłkarzy - tak uważa "Marca" - w rozgrywkach wciąż czeka na rejestrację. Media nie mają wątpliwości, winny jest jeden człowiek - Javier Tebas.

Sternik Primera Division, którą kibice na całym świecie nazywają po prostu LaLiga, twardo trzyma się przepisów przyjętych przez kluby w 2013 roku. Na ich mocy kluby Primera oraz Segunda Division muszą pilnować budżetowych założeń, nie mogą wydawać ponad stan i muszą wykazać przed rozgrywkami, na co przeznaczają środki. Od pensji piłkarzy, trenerów i wydatków na akademie, po zarobki z transferów, biletów i pieniądze od sponsorów.

Liga Nacional de Fútbol Profesional, która zrzesza drużyny dwóch czołowych lig w Hiszpanii, bardzo surowo przestrzega przepisów, a to oznacza dla klubów problemy z rejestracją nowych graczy i z uporządkowaniem budżetów. Hiszpanie sami narzucili sobie ryzy, by przed dekadą opanować chaos, który panował w rozgrywkach. Piłkarskie szaleństwo doprowadziło niemal do upadku Valencia CF, która przetrwała. Tyle szczęścia nie miała ekipa Malaga CF.

A Real Madryt i FC Barcelona musiały odkryć karty przed światem, szybko więc okazało się, że gigianci żyją wystawnie, ale na kredyt. LaLiga nie pozwala więc na rozrzutność, a Hiszpanie na to narzekają, bo chcą chleba i igrzysk, a nie skrupulatnych księgowych i liczenia każdego euro. Javier Tebas odrzuca pretensje klubów, zrzucając winę na pandemię. "Gdyby nie pandemia, nie trzebaby było obniżać płac piłkarzy" - mówił niedawno.

I przyznał, że Barcelona nie zrobiła nic złego, ale budżet na pensje dla piłkarzy musi uporządkować. A ten w LaLiga nie może przekraczać 70 procent całego budżetu klubu. Duma Katalonii latem zarobiła - na transferach oraz dzięki tzw. "dźwigniom finansowym" - 868 mln euro. Ale to nie wystarcza, by mogła dostać zielone światło i zgłosić nowe gwiazdy do gry. Potrzeba szeregu dokumentów, które są niezbędne dla władz rozgrywek.

W gabinetach prezesów walka z czasem trwa, formalności mają zostać wypełnione co do joty. Zdaniem dziennikarzy "Sportu" klub zdąży do soboty i nowe gwiazdy - Franck Kessie, Andreas Christensen, Jules Kounde, Raphinha oraz Robert Lewandowski - zostaną zarejestrowane w LaLiga. Sprawa dotyczy też dwóch innych piłkarzy, Francuza Ousmane Dembele oraz Sergiego Roberto. Przed rokiem Barca też miała takie kłopoty, to nie nowość.

Rozgrywki w LaLiga ruszają już w piątek, pierwszym meczem będzie starcie Osasuny Pampeluna z Sevilla FC na Estadio El Sadar w Pampelunie (godzina 21:00). W sobotę FC Barcelona podjemie na Camp Nou Rayo Vallecano (godzina 21:00), a w niedzielę Real Madryt otworzy sezon na wyjeździe z UD Almerią (godzina 22:00). Polscy kibice cały czas zadają sobie jedno pytanie - Czy Robert Lewandowski zagra?

Nasz gwiazdor jest ponoć spokojny i szykuje się na debiut. Z jego otoczenia płyną sygnały, że ma powodów do niepokoju, a sam snajper jest gotowy do gry. Włodarze Blaugrany zapewnili piłkarzy, że nie muszą się obawiać o pierwszy mecz. Co w tym przypadku może pójść nie tak? Jeśli procedury się przedłużą i nie uda się zgłosić piłkarzy, odejdą Franck Kessie i Andreas Christensen. Obaj mają w umowach klauzule, które na to pozwolą.