FC Barcelona może stracić piłkarzy, jeśli nie zgłosi ich do LaLiga. Znaleźli winnego chaosu
- Barcelona w sobotę rozpoczyna sezon w LaLiga, ale nadal nie zgłosiła graczy
- Problem ma większość klubów w Hiszpanii, wszystko przez władze ligi
- Kluby muszą spełnić surowe przepisy, a często są z nimi na bakier i lawirują
- Czy Robert Lewandowski zagra zatem w sobotę? Wciąż tego nie wiadomo
Piłkarze są gotowi, kibice są gotowi, dziennikarze też są gotowi. Ale władze LaLiga nie są gotowe i hamują zgłaszanie zawodników do sezonu 2022/2023. Cierpią na tym kluby, nie tylko FC Barcelona, a przez surowe przepisy panujące w Hiszpanii nawet 60 procent piłkarzy - tak uważa "Marca" - w rozgrywkach wciąż czeka na rejestrację. Media nie mają wątpliwości, winny jest jeden człowiek - Javier Tebas.
Sternik Primera Division, którą kibice na całym świecie nazywają po prostu LaLiga, twardo trzyma się przepisów przyjętych przez kluby w 2013 roku. Na ich mocy kluby Primera oraz Segunda Division muszą pilnować budżetowych założeń, nie mogą wydawać ponad stan i muszą wykazać przed rozgrywkami, na co przeznaczają środki. Od pensji piłkarzy, trenerów i wydatków na akademie, po zarobki z transferów, biletów i pieniądze od sponsorów.
Liga Nacional de Fútbol Profesional, która zrzesza drużyny dwóch czołowych lig w Hiszpanii, bardzo surowo przestrzega przepisów, a to oznacza dla klubów problemy z rejestracją nowych graczy i z uporządkowaniem budżetów. Hiszpanie sami narzucili sobie ryzy, by przed dekadą opanować chaos, który panował w rozgrywkach. Piłkarskie szaleństwo doprowadziło niemal do upadku Valencia CF, która przetrwała. Tyle szczęścia nie miała ekipa Malaga CF.
A Real Madryt i FC Barcelona musiały odkryć karty przed światem, szybko więc okazało się, że gigianci żyją wystawnie, ale na kredyt. LaLiga nie pozwala więc na rozrzutność, a Hiszpanie na to narzekają, bo chcą chleba i igrzysk, a nie skrupulatnych księgowych i liczenia każdego euro. Javier Tebas odrzuca pretensje klubów, zrzucając winę na pandemię. "Gdyby nie pandemia, nie trzebaby było obniżać płac piłkarzy" - mówił niedawno.
I przyznał, że Barcelona nie zrobiła nic złego, ale budżet na pensje dla piłkarzy musi uporządkować. A ten w LaLiga nie może przekraczać 70 procent całego budżetu klubu. Duma Katalonii latem zarobiła - na transferach oraz dzięki tzw. "dźwigniom finansowym" - 868 mln euro. Ale to nie wystarcza, by mogła dostać zielone światło i zgłosić nowe gwiazdy do gry. Potrzeba szeregu dokumentów, które są niezbędne dla władz rozgrywek.
W gabinetach prezesów walka z czasem trwa, formalności mają zostać wypełnione co do joty. Zdaniem dziennikarzy "Sportu" klub zdąży do soboty i nowe gwiazdy - Franck Kessie, Andreas Christensen, Jules Kounde, Raphinha oraz Robert Lewandowski - zostaną zarejestrowane w LaLiga. Sprawa dotyczy też dwóch innych piłkarzy, Francuza Ousmane Dembele oraz Sergiego Roberto. Przed rokiem Barca też miała takie kłopoty, to nie nowość.
Rozgrywki w LaLiga ruszają już w piątek, pierwszym meczem będzie starcie Osasuny Pampeluna z Sevilla FC na Estadio El Sadar w Pampelunie (godzina 21:00). W sobotę FC Barcelona podjemie na Camp Nou Rayo Vallecano (godzina 21:00), a w niedzielę Real Madryt otworzy sezon na wyjeździe z UD Almerią (godzina 22:00). Polscy kibice cały czas zadają sobie jedno pytanie - Czy Robert Lewandowski zagra?
Nasz gwiazdor jest ponoć spokojny i szykuje się na debiut. Z jego otoczenia płyną sygnały, że ma powodów do niepokoju, a sam snajper jest gotowy do gry. Włodarze Blaugrany zapewnili piłkarzy, że nie muszą się obawiać o pierwszy mecz. Co w tym przypadku może pójść nie tak? Jeśli procedury się przedłużą i nie uda się zgłosić piłkarzy, odejdą Franck Kessie i Andreas Christensen. Obaj mają w umowach klauzule, które na to pozwolą.