Kolejna tragiczna śmierć kobiety w ciąży. Nowicka: Czy Przyłębska poniesie odpowiedzialność?
- 34-letnia Justyna zmarła z powodu spóźnionej decyzji szpitala o aborcji
- Narzeczony kobiety zdecydował się wstąpić na drogę sądową
Tragiczna śmierć 34-letniej Justyny
Od niemal dwóch lat głośno mówi się o tragicznych śmierciach kobiet w ciąży, które zmarły z powodu zakazu aborcji w Polsce. Najczęściej są to przypadki, w których lekarze nie decydują o przerwaniu ciąży nawet wtedy, gdy płód jest martwy lub poważnie uszkodzony, a życie kobiety zagrożone.
Na jaw wyszła kolejna taka sytuacja. Tym razem jest historia 34-letniej Justyny, która trafiła do szpitala w 5. miesiącu ciąży z powodu plamień, skurczów i bólu brzucha. Leczenie okazało się nieskuteczne, płód obumarł, u kobiety stwierdzono ryzyko sepsy. Lekarze zdecydowali, że wywołają poród naturalny.
Czytaj także: Ujawniono kulisy śmierci 30-latki z Pszczyny. Jej mama pokazała dramatyczne SMS-y od córki
Środki na wywołanie porodu nie działały wystarczająco szybko, a w organizmie kobiety szybko rozwinęła się infekcja. Justyna zmarła, osierociła dwoje dzieci. "Ile kobiet umrze z pow. represyjnego prawa? Czy Przyłębska poniesie odpowiedzialność za śmierć kobiet?" - komentuje posłanka Wanda Nowicka.
Do szczegółów dokumentacji pacjentki dotarł portal Onet. Okazuje się, że po zgłoszeniu się do placówki kobieta otrzymała nieskuteczną antybiotykoterapię. Natomiast decyzja o cesarskim cięciu w końcu została podjęta, ale zdecydowanie za późno, kiedy pacjentka była już w ciężkim stanie. To wszystko działo się przy minimalnej wymianie informacji z rodziną.
Justyna zmarła w 2020 roku, kilka tygodni po decyzji Trybunału Julii Przyłębskiej o zakazie aborcji embriopatologicznej (gdy płód jest ciężko uszkodzony). - Ta sprawa jest niemalże bliźniacza do sprawy Izabeli z Pszczyny - mówi cytowana przez Onet radczyni prawna Jolanta Budzowska. Narzeczony zmarłej 34-latki zawiadomił już prokuraturę w sprawie zaniedbań, których miał dopuścić się szpital. - Obecnie droga cywilna jest jedyną, na której pan Janusz może udowodnić zaniedbania i to, że do śmierci jego partnerki doszło z powodu złej organizacji opieki nad ciężarną i spóźnionych decyzji o terminacji ciąży - mówi portalowi prawniczka, która zajmuje się sprawą.
Coraz mniej legalnych aborcji w Polsce
Jak informowaliśmy w naTemat.pl w Polsce oficjalnie wykonuje się coraz mniej aborcji. W 2021 roku przeprowadzono tylko 107 zabiegów aborcji na NFZ. 75 wykonano, gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazywały na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. Kolejne 32 przypadki miały miejsce, bo ciąża stanowiła zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety. Po orzeczeniu Trybunału Julii Przyłębskiej, który zgodnie z życzeniem Jarosława Kaczyńskiego, wyrażonym w 2016 roku, opowiedział się przeciwko aborcji embriopatologicznej, kobieta ma dostęp do państwowej aborcji w sytuacji, gdy ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego, jednak według oficjalnych statystyk, takich przypadków w Polsce w 2021 roku w ogóle nie było.