Efektowny początek naszych siatkarzy. Mistrzowie świata pokazali moc w Krakowie
Siatkarze reprezentacji Polski w czwartek w Tauron Arenie Kraków rozpoczęli zmagania w XIX Memoriale Huberta Jerzego Wagnera. Pojedynki z Iranem, Argentyną i Serbią mają dać odpowiedź trenerowi Nikoli Grbiciowi na pytanie o formę mistrzów świata przed zbliżającym się wielkimi krokami mundialem, który znów odbędzie się nad Wisłą. A przecież gdy nasi siatkarze w 2014 oraz w 2018 roku zdobywali złoto, marsz po medal zaczynali w Krakowie.
Na początek zmagań pod Wawelem Biało-Czerwoni stawili czoła rywalom, z którymi od lat mają rachunki do wyrównania i z którymi w tym roku zagrali już dziesięć setów. Persowie ograli nas przed rokiem na igrzyskach w Tokio (3:2), pokonali Polaków na początku lipca w Gdańsku (3:2), by ulec w ćwierćfinale Ligi Narodów w Bolonii (2:3). Czy można było sobie wymarzyć lepszego rywala na początek turnieju, niż Irańczyków?
Pojedynek rozpoczął nasz efektowny blok na rywalach, a potem w ataku Aleksander Śliwka nie cofnął ręki i Polska prowadziła 4:2. Nasi siatkarze dominowali nad Azjatami, zwłaszcza blokiem i w polu ataku, a ci nie byli w stanie nas zaskoczyć. Kapitalnie serwował Kamil Semeniuk, swoje trzy grosze w ataku dorzucił Bartosz Kurek i wszystko wyglądało naprawdę znakomicie (12:8).
Ale rywale ruszyli do walki, bo poderwał ich Milad Ebadipour. W krótkim czasie Iran odrobił straty i znów zrobił się remis (14:14). Ale nie na długo, Biało-Czerwoni odzyskali wigor w ataku, zaczęli świetnie blokować (19:15), a w końcówce Bartosz Kurek i Kamil Semeniuk dali nam spokój na siatce (23:17). Seta zamknął nieudany serwis Persów, Biało-Czerwoni wygrali pierwszą partię 25:19.
W partii drugiej zrazu prowadzili goście, którzy zyskali dwa "oczka" zapasu dzięki Miladowi Ebadipourowi (3:1), ale nasi odpowiedzieli w ataku i z pola zagrywki (8:6). Walka nabierała rumieńców, a trener Nikola Grbić mógł się cieszyć, bo Biało-Czerwoni znakomicie pracowali w obronie i na siatce (11:9). Sporo problemów sprawiał nam Saber Kazemi, ale kto ma w składzie Bartosza Kurka, ten o punkty w ataku troskać się nie musi (14:11).
Persowie ścigali uparcie, aż dopadli naszych mistrzów świata w samej końcówce partii (20:20). Zaczęły się emocje, bo Saber Kazemi raz za razem rozbijał nasze przyjęcie zagrywką i w krótkim czasie Azjaci odskoczyli na prowadzenie 23:20. I znów trzeba było odrabiać straty, więc Bartosz Kurek dostał piłkę na prawo i zrobiło się 24:24. W kluczowym momencie blokiem zaskoczył Mateusz Bieniek, a po chwili Tomasz Fornal w bloku oraz ataku zamknął seta (29:27).
Bardzo dobrze układał się ten mecz dla mistrzów świata ale to nie był koniec emocji. Persowie za sprawą Sabera Kazemiego i Milada Ebadipoura wciąż byli w grze, nie zamierzali się poddać i nawet mieli niewielką przewagę (8:7). Ale szybko okazało się, że niesieni dopingiem polskich fanów siatkarze Nikoli Grbicia idą po triumf jak po swoje. Bohaterem został Tomasz Fornal, który serwował, atakował i blokował jak najęty (12:9, 16:11).
Persowie tym razem nie byli w stanie odpowiedzieć, a tak klasowy zespół, jak Biało-Czerwoni okazji do wygranej zmarnować nie mogli. Kolejne świetne akcje w ataku napędzały naszą grę, a Bartosz Kurek i Tomasz Fornal pilnowali na siatce naszego prowadzenia (20:15). Jeszcze w ataku zameldował się Kamil Semeniuk, a Persowie dwie ostatnie piłki oddali nam po błędach i było po meczu (25:17).
W pierwszym meczu tegorocznego Memoriału Wagnera Argentyna pokonała Serbię 3:1 (25:21, 19:25, 25:22, 25:18) i została liderem zmagań. Albicelestes będą naszym rywalem w sobotni wieczór (godzina 20:00), a wcześniej w Tauron Arenie Kraków Persowie zmierzą się z ekipą z Bałkanów (godzina 17:30).
Polska - Iran 3:0 (25:19, 29:27, 25:17) Widzów: ok. 11 000
Przebieg meczu:
- I set: 8:5, 12:8, 16:14, 20:15, 25:19
- II set: 8:6, 12:11, 16:12, 20:19, 29:27
- III set: 7:8, 12:9, 16:11, 20:15, 25:17
Polska: Marcin Janusz, Bartosz Kurek, Aleksander Śliwka, Kamil Semeniuk, Jakub Kochanowski, Mateusz Bieniek, Paweł Zatorski (libero) oraz Jakub Popiwczak (libero), Tomasz Fornal, Grzegorz Łomacz, Łukasz Kaczmarek.