Rozjechał psa na oczach właściciela. "Przyspieszył i umyślnie go potrącił"

Mateusz Przyborowski
24 sierpnia 2022, 16:15 • 1 minuta czytania
Spokojne popołudnie na warszawskim Ursynowie w jednej chwili zamieniło się w koszmar. 62-letni kierowca, widząc grupę bawiących się psów, miał umyślnie potrącić jednego z nich na oczach właściciela. Zwierzę umierało w męczarniach. Podejrzany nie przyznaje się do winy.
62-latek został zatrzymany przez dzielnicowych z Ursynowa. Usłyszał już zarzuty Fot. mokotow.policja.gov.pl

Było kilka minut po godzinie 16, kiedy mieszkaniec warszawskiego Ursynowa postanowił wybrać się ze swoim psem na spacer. Cocker spaniel angielski to rasa o spokojnym usposobieniu, dlatego – jak relacjonują policjanci po rozmowie z jego właścicielem – zawsze chętnie bawił się z innymi czworonogami, które spotykał po drodze.

Rozjechał psa na oczach właściciela

Kiedy mężczyzna wyszedł poza teren zabudowany w okolice ul. Zięby, gdzie psy mogą biegać luzem, puścił swojego czworonoga ze smyczy tak, jak to zrobili inni właściciele. Zwierzęta bawiły się na terenie zielonym w pobliżu polnej drogi.

W pewnym momencie drogą przejeżdżał samochód – osobowy peugeot. – Osoby, które wyprowadzały zwierzęta w tym miejscu, nie po raz pierwszy widziały, że mężczyzna siedzący za kierownicą osobówki lekceważy sobie fakt, że przy drodze spacerują ludzie z psami i zawsze tam przyspiesza – mówi podkom. Robert Koniuszy, rzecznik mokotowskiej komendy policji.

Właściciele zareagowali szybko i zabrali swoje psy. Właściciel spaniela jednak nie zdążył. Według relacji świadków, mimo że kierowca widział psa na poboczu, przyspieszył swoim samochodem i umyślnie go potrącił.

– Wszyscy jednogłośnie mówią, że zrobił to celowo. Zatrzymał się dopiero po kilkudziesięciu metrach. Wyszedł, spojrzał na cierpiące zwierzę, wymienił kilka zdań z właścicielem i niewzruszenie odjechał – dodaje podkom. Koniuszy.

Zwierzę umierało w męczarniach

Mężczyzna podbiegł do swojego psa. Widać było, jak bardzo cierpi. Jedna z kobiet zaproponowała pomoc w przewiezieniu cierpiącego czworonoga do weterynarza. Mimo wielu zmagań o jego życie nie udało się go uratować. Obrażenia były zbyt rozległe.

Pokrzywdzony zawiadomił o wszystkim policjantów. Chociaż świadków było kilku, w całym zamieszeniu nikt nie zapamiętał numerów rejestracyjnych samochodu. Mundurowym udało się jednak znaleźć kierowcę.

– Na podstawie zebranych informacji dzielnicowi ustalili, kim był kierowca peugeota. Następnie zatrzymali go i dowieźli do komisariatu, gdzie usłyszał zarzuty popełnienia przestępstwa z ustawy o ochronie zwierząt – tłumaczą warszawscy policjanci.

62-latek usłyszał zarzuty umyślnego potrącenia psa. Mężczyzna, wbrew temu, co zeznało trzech naocznych świadków i właściciel psa, twierdzi, że nie zauważył czworonoga.

Teraz o dalszym toku postępowaniu zadecyduje ursynowska prokuratura, pod której nadzorem prowadzone jest postępowanie. W zależności od decyzji śledczych, a później sądu, może mu grozić kara do 3 lat więzienia.