Bartosz Kurek poprowadził nas do triumfu. Potężne zagrywki i ciosy zadawane z zimną krwią
- Polscy siatkarze efektownie rozpoczęli MŚ, w Spodku ograli Bułgarię
- Bohaterem meczu można mianować cały zespół, liderem był Bartosz Kurek
- Kapitan pokazał, że jest w "gazie". Atakował, blokował i serwował z mocą
Długo polscy siatkarze czekali na inaugurację tegorocznych mistrzostw świata, ale gdy już po kilku miesiącach treningów i rywalizacji w Lidze Narodów wyszli na parkiet katowickiego Spodka, to rzucili się na Bułgarów jak głodny lew na zwierzynę. Nasi rywale - nomen omen zwani Lwami - byli kompletnie bezsilni. Zaczęło się od efektownego bloku Mateusza Bieńka, a potem Polacy okładali ich zagrywką, nękali w ataku, straszyli na siatce. Wygrali 25:12.
Popisowo zagrał cały zespół, ale słowa uznania należą się kapitanowi Bartoszowi Kurkowi. Dwa trafione ataki, as serwisowy i jeden blok, do tego kapitalna i pewna gra na siatce, a także zza pola dziewięciu metrów. Biało-Czerwoni zdominowali Junaków, nie pozwolili im w zasadzie na nic i zszokowanych rywali odprawili w pierwszym secie wygrywając 25:12. To był po prostu nokaut.
W partii drugiej kapitan poszedł na zagrywkę w newralgicznym momencie, gdy Bułgarzy ochłonęli już po srogim laniu na początku i podjęli rękawicę. Zrobiło się nerwowo, tablica wyników pokazała remis 8:8, ale po zagrywce "Kurasia" zrobiło się 10:8 dla Polaków. Po chwili to rywale odzyskali przewagę, ale nasz zespół znów zaczął naciskać zagrywką i odbudował prowadzenie. W końcówce seta Bartosz Kurek odarł Bułgarów z marzeń o pościgu.
Znów zaimponował w polu zagrywki, przyłożył mocno i celnie (21:17), by po chwili fetować z kolegami triumf 25:20. Po dwóch partiach nasz kapitan w ataku miał na koncie cztery punkty, a w polu zagrywki trzy, dorzcił jeszcze dwa bloki i walnie przyczynił się do prowadzenia w meczu otwarcia. Spodek należał w piątek do niego, A przecież osiem lat temu, gdy koledzy wygrywali tu złoto MŚ, on oglądał turniej w telewizji.
Trener Stephane Antiga odstawił go wówczas na boczy tor...
Teraz Bartosz Kurek błyszczał i zachwycał, a w roli kapitana i lidera odnalazł się wspaniale. Polacy szli po swoje, w trzeciej partii nasz gwiazdor zaskoczył rywali sprytną "żabką", to znów przyłożył z wielką mocą. W beczce miodu znalazła się jednak łyżka dziegciu, nasz atakujący dwa razy pod rząd nadział się na blok Bułgarów i musiał przez chwilę ochłonąć przy linii bocznej boiska.
Gdy wrócił, trafił kapitalną zagrywką na 21:18, a już po chwili podbił piłkę w defensywie i dał nam kolejny punkt w ataku, by poprawić jeszcze jednym serwisem. Seta nasi wygrali 25:20, całe spotkanie 3:0 i trzeba powiedzieć, że początek MŚ okazał się dla Biało-Czerwonych niezwykle udany. "Dziękujemy! Dziękujemy!" krzyczeli polscy kibice. I nie sposób im się dziwić, to był wspaniały wieczór.
Bartosz Kurek w piątek zdobył 12 punktów: 6 w ataku, 2 blokiem i 4 zagrywką. Zabrakło nieco skuteczności w ataku, nie zdobył najwięcej punktów w zespole (15 miał Kamil Semeniuk), ale w kluczowych momentach nie zadrżała mu ręka. Jak na lidera i jak na kapitana przystało.
W sobotę nasi siatkarze będą odpoczywać i lekko trenować po meczu z Bułgarami, na parkiet wrócą w niedzielę, by stawić czoła Meksykanom (godz. 20:30). Wcześniej czeka nas bardzo ciekawe starcie naszych piątkowych rywali z Amerykanami (godz. 17:30). Rywalizację w grupie C zamkną dwa ostatnie pojedynki we wtorek 30 sierpnia.