Lewicka: PiS robi wszystko, by Tusk nie mógł się czuć bezpieczny we własnym kraju
Tu wróćmy do naszych czasów. Ponad tydzień temu Robert Tekieli, publicysta związany m.in. z tygodnikiem "Sieci", który to tygodnik należy, tak jak "Trybuna Ludu" w PRL-u, do organów prasowych partii rządzącej, napisał na TT, że "dla PiS-u najlepszym rozwiązaniem byłoby odstrzelenie Tuska na trzy miesiące przed wyborami".
Później ten wpis usunął, tłumacząc, że miał on charakter metaforyczny, a czasownik "odstrzelić" był synonimem słowa "odsunąć".
Problem tylko w tym, że atmosfera, jaką PiS wykreował w przestrzeni publicznej, nie pozwala brać tych tłumaczeń za dobrą monetę. Dawno minął w Polsce czas, kiedy spory polityczne nie oznaczały walki na śmierć i życie.
Szymon Hołownia nazywał to, podczas wystąpienia na Campusie Polska Przyszłości, kryterium herbaty – możemy się pokłócić o nasze idee w studiu telewizyjnym, po czym możemy wspólnie wypić herbatę. Dla Jarosława Kaczyńskiego ten stan rzeczy nie był korzystny, bo jemu polityczni oponenci, czyli opozycja po prostu przeszkadzają.
A już w szczególności przeszkadza prezesowi PiS-u ten polityk, którego uważa za prawdziwą konkurencję. Czyli Donald Tusk. Atmosfera, jaka jest kreowana wokół lidera PO poprzez wypowiedzi polityków obozu władzy i propagandę mediów publicznych, odzwierciedla tę, którą znamy z państw totalitarnych.
Tusk jest kreowany na diabła, ziemskie wcielenie złych mocy. Także na "niemieckiego kolaboranta", który dybie na suwerenność Polski. Oddanie władzy w jego ręce jest równoznaczne z utratą niepodległości, ale też oznacza zubożenie społeczeństwa, gwałtowne, dramatyczne. Właściwie – wszystkie plagi egipskie.
Tusk jest Żydem Sussem z nazistowskiej kinematografii, jest Trockim oskarżonym przez Stalina o działalność kontrrewolucyjną, jest obleczonym w krzyżacki płaszcz Konradem Adenauerem w gomułkowskiej propagandzie. Ma przerażać, budzić grozę i tak, także czystą nienawiść.
Kto sieje wiatr, zbiera burzę.
Wzbudzona nienawiść niekoniecznie musi się rozcieńczyć w społecznej masie, zostać skanalizowana. Wręcz przeciwnie – dać może tragiczne rezultaty. Nie potrafimy jednoznacznie przesądzić, że był ścisły związek przyczynowo-skutkowy między kampanią zohydzania prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza a jego zamordowaniem.
Niemniej, mamy słowa, które morderca wykrzykiwał ze sceny i były to słowa skierowane przeciwko PO. Brzmiały: "Platforma Obywatelska mnie torturowała, dlatego właśnie zginął Adamowicz".
Także jeden z osadzonych w jednej celi z mordercą zeznał w lipcu na jego procesie, że Stefan W. nieustannie powtarzał, że Platforma Obywatelska zrujnowała mu życie i że tej partii nienawidzi.
Kiedy w 2010 roku Ryszard Cyba wtargnął do biura europosła PiS-u Janusza Wojciechowskiego i zabił jego asystenta Marka Rosiaka, Jarosław Kaczyński nazwał ten mord "pierwszym zabójstwem politycznym w dziejach III RP". Przekonywał, że była to reakcja na kampanię nienawiści, którą prowadzono przeciwko PiS-owi.
I teraz PiS prowadzi bezprecedensową kampanię nienawiści wobec Tuska. Kampanię, której nie można w żaden sposób porównać z językiem polityki PO z czasów jej rządów. Wtedy także w mowie nienawiści brylował bowiem PiS! To Jarosław Kaczyński oskarżał Tuska o zamordowanie (!) Lecha Kaczyńskiego oraz zdradę narodowych interesów poprzez zbrodniczy sojusz z Władimirem Putinem.
Kaczyński doskonale wie, jakie konsekwencje może mieć kreowanie wroga i wzbudzanie doń nienawiści. Tekieli, tłumacząc się ze swoich słów, stwierdził, że "tylko w mózgach chorych można to traktować niemetaforycznie".
I owszem, nienawistne kampanie właśnie w jakimś szaleńcu mogą obudzić pragnienie czynu. Czynu, który – w nie do końca zdrowym umyśle – będzie się jawił jako wielkie dzieło obrony kraju przed straszliwym zagrożeniem płynącym ze strony wskazanego przez PiS ciemiężyciela naszego narodu nasłanego przez Berlin i Moskwę.
Sugestywność propagandy PiS-u jest ogromna – dziwnym trafem na początku lipca TVP Info pokazywało lidera PO z elementem, który przypominał celownik na klatce piersiowej. "Gazeta Wyborcza" pisała ostatnio, że PO boi się o bezpieczeństwo Tuska, który nieustannie spotyka się z ludźmi w bliskim kontakcie, a prywatnie żyje bez ochrony. W przeciwieństwie do prezesa PiS-u, otoczonego dniem i nocą ścisłym kordonem prywatnych ochroniarzy i policji.
Im bliżej wyborów, tym nienawistna kampania wobec Tuska będzie nabierać mocy. PiS już dziś jest całkowicie odpowiedzialny za wszystkie jej obecne i potencjalne konsekwencje.