Villarreal rzutem na taśmę lepszy od Lecha. Siedem goli w meczu mistrzów Polski w pucharach
- Lech Poznań, jako jedyny polski zespół, gra nadal w europejskich pucharach
- Poznaniacy zdobyli tytuł mistrzowski w sezonie 2021/22 PKO BP Ekstraklasy
- Lech w trafił do grupy C z Villarreal CF, Austrią Wiedeń i Hapoelem Beer Szewa
Za piłkarzami aktualnych mistrzów Polski trudne tygodnie. Lech Poznań rozpoczął sezon od kompromitacji w eliminacjach Ligi Mistrzów, wyraźnie przegrywając dwumecz z Karabachem Agdam. Piłkarze Kolejorza potrafili wygrać u siebie (1:0), żeby w rewanżu zostać kompletnie rozbici (1:5) przez mistrza Azerbejdżanu.
Niewiele lepiej było w PKO BP Ekstraklasie, gdzie poznaniacy oglądali resztę stawki z perspektywy ostatniego miejsca w tabeli. Zarządzający klubem, na czele z prezesem Piotrem Rutkowskim, mogli przecierać oczy ze zdumienia.
Ostatecznie drużyna, która przed sezonem musiała zmienić trenera (rezygnacja Macieja Skorży), zaczęła w końcu prezentować się lepiej. Zespół holenderskiego szkoleniowca Johna van den Broma przede wszystkim zakwalifikował się do Ligi Konferencji Europy. Trzeciego co do ważności pucharu w talii rozgrywek UEFA. Mistrzowie jako jedyni z polskich klubów zdołali jednak przeciągnąć swoją europejską przygodę z lata, do minimum jesieni.
Szokujące otwarcie meczu Villarreal
Pierwsze wyzwanie poznaniaków w LKE było bardzo poważne. Lech pojechał na wyjazd do Villarreal CF, czyli półfinalisty Ligi Mistrzów z poprzedniego sezonu. Hiszpanie w edycji 2021/22 Champions League byli w stanie wyeliminować m.in. Bayern Monachium, na etapie ćwierćfinału, z Robertem Lewandowskim w składzie.
Drużyna trenera Unaia Emerego poprzez LaLiga nie zdołali jednak wywalczyć kwalifikacji do LM czy choćby Ligi Europy UEFA. Do rozgrywek LKE Villarreal podeszło nieco sparingowo. Emery przeciwko Lechowi wystawił głębokie rezerwy.
Taka decyzja szybko odbiła się gospodarzom czkawką. Adrian De La Fuente już w 2 minucie popełnił fatalny błąd, tracąc piłkę we własnej szesnastce. Futbolówkę wyłuskał Mikael Ishak, a Filipa Jorgensena - na co dzień trzeciego golkipera VCF - pokonał Michał Skóraś.
Gospodarze, którzy z konieczności rozgrywają swoje mecze na Estadio Ciudad de Valencia, stadionie Levante, ze względu na remont własnego obiektu, próbowali naciskać i szybko doprowadzić do remisu. Aktywny był zwłaszcza Samuel Chukwueze, ale ofensywnie usposobiony skrzydłowy robił dużo zamieszania, z którego niewiele wynikało.
W 27 minuta blisko szczęścia był Alex Baena. Jego strzał jeszcze nie znalazł drogi do siatki bramki strzeżonej przez Filipa Bednarka. Niestety, kolejne minuty dla gości były bardzo złe.
Trzy gole w osiem minut
Do wyrównania w 31 minucie doprowadził Chukwueze. Nigeryjczyk popisał się kapitalnym strzałem z powietrza, z pola karnego, bez większego nacisku rywali.
Kolejne minuty nie były łatwe dla Antonio Milicia. Obrońca Lecha w 36 minucie "asystował" przy trafieniu wspomnianego Baeny. Napastnik gospodarzy po czterech minutach skompletował dublet. Tym razem Baena dostał podanie od Chukwueze, spokojnie przyjął piłkę w polu karnym, po czym strzelił - przy biernej postawie Milicia.
Lech mógł również zdobyć drugiego gola. Po rzucie wolnym głową uderzył Filip Dagerstal. Szwed puścił piłkę w kozioł, a ta odbiła się dosyć nieszczęśliwie od murawy, ostatecznie przecierając poprzeczkę bramki gospodarzy.
Dublet kapitana Kolejorza
Tak jak w pierwszej połowie, drugą Lech znowu rozpoczął od gola. Już w 47 minucie nie popisał się Aissa Mand. Obrońca zablokował mocny strzał Joao Amarala, ale zrobił to w polu karnym w niedozwolony sposób, ręką. Rzut karny pewnie na gola kontaktowego zamienił Ishak.
Trzeba przyznać, że pomimo 37 stopni ciepła, tempo pojedynku było naprawdę imponujące. W 53 minucie z dystansu uderzył Radosław Murawski. Piłka po strzale z ok. 20 metrów minęła jednak w bezpiecznej odległości lewy słupek bramki VCF.
Dziesięć minut później sensacyjnie zrobiło się 3:3. Skóraś świetnie obsłużył Ishaka, a ten wpadł w pole karne i pokonał bezradnego bramkarza VCF. Trzeba przyznać, że w tej sytuacji mocno zaspała linia defensywna, pozwalając właściwie jednym podaniem otworzyć ogromny korytarz w stronę gola dla Lecha. Warto oddać polskiej drużynie, że potrafiła to też wykorzystać.
Blisko remisu mistrzów Polski
Trener Emery na ostatnią część spotkania wprowadził kilku piłkarzy, którzy stanowią o sile VCF. Na murawę wybiegł m.in. Gerard Moreno, świetny napastnik hiszpańskiej drużyny. Gospodarze mieli przewagę w posiadaniu piłki, ale nic z tego nie wynikało. Poznaniacy dawali z siebie wszystko, chcąc wręcz wybiegać korzystny wynik pojedynku w Walencji.
Moreno najlepszą sytuację miał w 85 minucie, kiedy dostał piłkę w polu karnym, w okolicach dziesiątego metra od bramki Bednarka. Napastnik oddał celny strzał, ale był zbyt lekki, żeby pokonać brata Jana Bednarka.
Niestety, poznaniacy nie wytrzymali do samego końca. Francis Coquelin znalazł drogę do bramki gości strzałem zza pola karnego na kilka minut przed ostatnim gwizdkiem. Kibice mogli odetchnąć, a Lech mógł pluć sobie w brodę. Mistrzowie zaprezentowali bowiem niezłą formę w spotkaniu z dużo bardziej doświadczonym przeciwnikiem.
W następnej kolejce LKE mistrzowie Polski zmierzą się na własnym stadionie z Austrią Wiedeń. Mecz zostanie rozegrany przy Bułgarskiej w Poznaniu w najbliższy czwartek, tj. 15 września. Początek pojedynku o godzinie 21:00, transmisja na Viaplay.
Villarreal CF - Lech Poznań 4:3 (3:1) Bramki: Samuel Chukwueze (32), Alex Baena (36, 40), Francis Coquelin (89) - Michał Skóraś (2), Mikael Ishak (47-rzut karny, 62)
Sędziował: Ali Palabıyık (Turcja). Żółte kartki: Mandi, Cuenca, Chukwueze, Baena – Murawski. Widzów: 10 385.
Villarreal: Filip Jörgensen – Adrián de la Fuente (63. Kiko Femenía), Aïssa Mandi, Jorge Cuenca, Johan Mojica – Samuel Chukwueze (80. Yeremy Pino), Francis Coquelin, Manu Morlanes (63. Dani Parejo), Manu Trigueros (46. Nicolas Jackson) – Álex Baena, José Luis Morales (63. Gerard Moreno). Lech: Filip Bednarek – Joel Pereira, Filip Dagerstål, Antonio Milić, Pedro Rebocho – Michał Skóraś (78. Heorhij Citaiszwili), Radosław Murawski, Nika Kwekweskiri (90. Afonso Sousa), Jesper Karlström, João Amaral (71. Filip Szymczak) – Mikael Ishak (78. Kristoffer Velde).