"Niemożliwe staje się możliwe". Gen. Polko o tym, czy Ukraińcy w końcu mogą wygrać tę wojnę
- Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy przekazał w niedzielę 11 września, że siły zbrojne Ukrainy zdołały w ciągu tygodnia odzyskać 3 tys. kilometrów kwadratowych w obwodzie charkowskim
- Nasilone ataki na obszary na wschodzie i południowym wschodzie, które dotychczas znajdowały się pod okupacją Rosji, poskutkowały odbiciem kilkudziesięciu miejscowości z rąk okupanta
- Według doniesień trwa przejmowanie pełnej kontroli nad obwodem chersońskim, a także stabilizowanie sytuacji na froncie
- Rzeczniczka Południowych Sił Zbrojnych podała, że żołnierze Władimira Putina chcą kapitulować. Chcą jedynie mieć gwarancję objęcia ich ochroną prawa humanitarnego
Ukraińska armia odzyskała sporą część okupowanych przez Rosjan miejscowości – również istotnych strategicznie, takich jak Kupiańsk w obwodzie charkowskim. Niektórzy już wieszczą rychły triumf Ukrainy. Jak jest naprawdę?
Należy pamiętać, że Ukraina w dalszym ciągu jest, co podkreślam, w strategicznej defensywie. Żeby zbudować przewagę, przewaga operacyjna musi być trzy, a wręcz pięciokrotnie większa na wybranych kierunkach.
Ukraina w tej chwili realizuje bardzo inteligentne działania, wykazuje olbrzymią wolę walki, ale nadal jest to kąsanie. Są to manewry taktyczne polegające na uderzeniu i nawet sięganiu po zdobycze, ale na razie niewielkie.
Jeśli to jest Izium czy 20 mniejszych miejscowości, to wciąż są to małe taktyczne zwycięstwa, które są wynikiem dużej determinacji, elementu zaskoczenia, budowania małej lokalnej przewagi, ale to nie jest jakaś strategiczna ofensywa ukraińska, która wyprze Rosjan z okupowanych terenów.
Do tego trzeba znacznie więcej techniki i uzbrojenia, niż Ukraina w tej chwili posiada – ma kilkanaście HIMARS-ów, a powinno być kilkaset. Ponadto, żeby strategiczną ofensywę przeprowadzić, potrzebne jest jednak panowanie w powietrzu, a w tej chwili przewagę tutaj wciąż ma strona rosyjska.
Studzę emocje w jedną i w drugą stronę, ponieważ nie podobają mi się wypowiedzi niektórych dziennikarzy, którzy niezależnie od tego, czy jest to prawda, czy nie, piszą, że Ukraina przegrywa wojnę – tak brzmią nagłówki.
Ta wojna toczy się także w przestrzeni informacyjnej, o tym warto pamiętać. Tego typu sygnały, które choćby prezydent Ukrainy wysyła, są bardzo ważne i potrzebne, bo to dodaje ducha walki. Gdy ludzie poczują wiatr w te pióra husarskie, wówczas będą z większą determinacją i skutecznością działać. Czynnik ludzki odgrywa w tej chwili ogromne znaczenie.
Natomiast ocieniając z dystansu, na chłodno, wciąż trzeba mówić o pełzającej wojnie, gdzie Ukraina nie zbudowała jeszcze zdolności do prowadzenia prawdziwej ofensywy mającej na celu wyparcie Rosjan z własnego terytorium. Niestety nadal są to tylko – albo już aż – taktyczne zwycięstwa.
Ale choćby o wyzwoleniu Kupiańska mówi się, że to duży sukces z punktu widzenia strategicznego, ponieważ odcięto Rosjanom drogę do transportu zaopatrzenia w Donbasie.
Zdobyto węzeł kolejowy w Wesołej pod Warszawą... Na tym etapie wojny, podczas realizacji defensywy strategicznej ważne jest niszczenie potencjału wroga i zdobywanie kluczowych punktów, żeby zbudować warunki do działań zaczepnych, bo wiadomo, że wojnę wygrywa się poprzez prowadzenie natarcia.
Rzeczywiście to, co obserwujemy, co jest dużym sukcesem Ukrainy, to takie punktowe, precyzyjne uderzenie w składy amunicji i stanowiska dowodzenia, zabijanie kluczowych dowódców.
To pokazuje przewagę tej precyzyjnej broni otrzymywanej od Zachodu nad sowieckim uzbrojeniem, ale też zdolność do prowadzenia działań partyzanckich, specjalnych. Coś, o czym jeszcze nie dawno pisano, że brakuje tego Ukrainie, jest teraz realizowane.
Ukraina, tak jak pod Kijowem, wypiera Rosjan poprzez uderzenia na tyły. Piętą achillesową Rosjan jest logistyka i zaopatrzenie. Teraz, kiedy Ukraińcy mają broń uderzającą na większe odległości, rosyjska logistyka jeszcze bardziej się cofnęła w głębię operacyjną, a drogi zaopatrzenia jeszcze bardziej się wydłużyły, co stworzyły dogodne warunki do jeszcze mocniejszego uderzenia.
Rosjanie działają bardzo schematycznie, poruszają się po głównych szlakach komunikacyjnych, dlatego zdobycie przez Ukraińców węzłów komunikacyjnych wyrównuje sytuację i buduje warunki, które – miejmy nadzieję – wiosną, kiedy Ukraińcy nie tylko otrzymają nową technikę, ale również się na niej przeszkolą, sprawią, że będą oni w stanie prowadzić większą ofensywę.
Tyle że sukces jest nie tylko zależny od możliwości armii ukraińskiej, ponieważ zależy również od Zachodu, od tego, czy dostawy będą systematycznie napływać.
Kolejny czynnik, na który należy zwrócić uwagę, to to, że Ukraina przeprowadziła powszechną mobilizację i postawiła milion żołnierzy do działania. A w przypadku Rosjan, ponieważ ogłosili operację specjalną, jeśli prowadzona jest mobilizacja, to jakąś ukryta, co oznacza, że nie są w stanie ściągnąć tylu ochotników i zawodowych żołnierzy, ilu przy takiej operacji rzeczywiście jest potrzebnych.
Ogłoszenie powszechnej mobilizacji w samej Rosji mogłoby być klęską samego Putina, bo wówczas przyznałby się, że rozpętał wojnę, a nie prowadzi operację specjalną.
Do nas docierają głównie informacje budujące w kontekście zwycięstwa Ukrainy w tej wojnie. Przytoczę choćby słowa dowódcy sił zbrojnych Ukrainy: "Dokładnie wiemy, o co walczymy i na pewno wygramy". W social mediach nie brakuje też doniesień o porażkach agresora takich jak np. nagranie, na którym widać uciekających czołgiem Rosjan. Pojazd gubił jadących nim żołnierzy.
To jest element wojny informacyjnej. Prawda jest też taka, że pewnie podobne obrazki można by pokazać i z drugą stroną. Wojna niestety jest szkołą charakteru i niestety nie wszyscy ją zdają pomyślnie.
Oczywiście zupełnie inne morale ma obrońca zdeterminowany, który wie, o co walczy. To morale jest niesamowite silne. A jakie morale może mieć rosyjski najemnik, który jedzie na wojnę po to, żeby się odbić od dna i dorobić? Który patrzy tylko, co ukraść, kogo zgwałcić i jak najszybciej zawinąć się stamtąd do domu, bo przecież nie po to zdobywa te miejscowości, żeby tam urządzać życie.
Zupełnie inna motywacja jest wtedy, kiedy jedzie się takim niszczącym walcem i rabuje, a kiedy broni się ojcowizny. To wszystko w tej chwili widać. Widać, że w tej wojnie Ukraińcy udowodnili, że są narodem, a nie jak Putin mówi, że to część Rosji. Te jego ludobójcze działania wynikają z takiego właśnie sposobu myślenia.
Putin powiedział nie dalej jak tydzień temu, że Rosja nic nie straciła w wyniku kampanii wojskowej w Ukrainie, a jedynie umocniła swoją suwerenność.
Putin obrazuje takie całkowite odklejenie elit od rzeczywistości. Nieprzypadkowo jeszcze niedawno był nazywany dziadem z bunkra. Nigdy nie pojawił się na polu walki, wśród własnych żołnierzy, żeby z nimi porozmawiać, dodać im ducha bojowego.
Wydawało się to reliktem minionej epoki, że może istnieć państwo, którego przywódca jest tak oderwany i rządzi za pomocą strachu. Jest to nawiązanie do stalinowskich tradycji, patrząc również na zbrodnie, które mają miejsce w Ukrainie. I teraz pytanie, czy cywilizowany świat, cywilizowana Europa będzie to akceptować.
Porażające dla mnie – nawet bardziej niż to, że Putin tak postępuje – były głosy, które się pojawiały, że trzeba pozwolić mu wyjść z twarzą, to, że jedzie zagranicę i ktoś go poklepuje po plecach, czy to Orban, czy Erdogan. Pokazuje to, że czasami świat, a przynajmniej te demokratyczne państwa, zaprzecza wartościom oficjalnie uznawanym, obowiązującym.
Myślę jednak, że ta rewolucja kroczy powoli, że te zwycięstwa ukraińskie większe znaczenie będą miały chyba w samej Rosji niż to, co przyniosą zdobycze terytorialne. Do Rosjan dotarła już wiadomość, że strategicznie przegrali, bo granica NATO rozszerzyła się o 1350 km, więc jeżeli już to na północy Rosjanie powinni się bronić przed Finlandią, Szwecją.
Kolejna sprawa to to, że Rosjanie zrozumieli, że ta niezwyciężona, gotowa rosyjska armia, to malowana, skorumpowana armia. Są wspaniałe, hipersoniczne super tanki, ale to są sprzęty tylko na pokaz, a nie do masowego użycia.
Ja jeszcze pamiętam, jak nas wysyłano na misję w 1992 roku do dawnej Jugosławii, to rzeczywiście też nam dano najgorszy sprzęt, ludzi, których chciano się pozbyć z jednostki. Do tej pory mówię, że wysłano taką "parszywą dwunastkę", która na szczęście się zmotywowała i sprawdziła w tej misji. Nie zmienia to jednak faktu, że połowa moich wozów dojechała na holu, bo były w takim stanie, a mój wóz dowodzenia nie miał jednej radiostacji do komunikacji.
Sądzę, że tutaj też ten sposób myślenia, że wyczyścimy sobie magazyny poprzez wojnę w Ukrainie, żeby więcej kraść, armię rosyjską rozwala.
Kruszy się też pomnik niezniszczalnego Putina. Moskiewscy deputowani podkreślają, że agresywna retoryka prezydenta i jego podwładnych "cofnęła Rosję do epoki zimnej wojny". Radni z Petersburga z kolei zarzucili Putinowi zdradę, która ma związek z rozpętaniem wojny w Ukrainie.
Tu akurat motywacje są bardzo różne. Myślę, że przeważa ten nurt i ci radni, którzy też wierzyli w to, że ta armia jest niezwyciężona, a teraz są porażeni tym, że jednak jest tak źle. Chcieliby zwyciężać, budować potężną Rosję z Krymem i to, co dla nich było najcenniejsze, za co cenili Putina, to to, że dawał im poczucie mocarstwowości, poczucie siły.
Teraz protestują, bo jak to tak, Putin mówił, że są imperium, a przegrywają z Ukrainą. To ich poraża. Tam nie ma żalu, że są zbrodnie, że jest ludobójstwo w Ukrainie. Nie są wcale przeciwko tej wojnie, są przerażeni, że Rosja okazała się bezzębnym tygrysem.
Pewnie jest to naiwne pytanie, naiwne życzeniowo, ale większość z nas je zadaje, kiedy może skończyć się wojna?
To nie jest naiwne pytanie. Dobrze życzymy Ukrainie. Nawet bardziej podoba mi się ta fala hiperoptymizmu, niekoniecznie uzasadnionego, niż pesymistyczne wizje, że się nie uda.
Zima będzie ciężka dla Ukraińców, którzy będą musieli przetrwać trudne warunki. Europa będzie musiała zrobić wszystko, żeby jak najbardziej pomóc. W tej chwili czas, w mojej ocenie, działa na niekorzyść Putina. Wojna miała trwać kilka dni, a wiosną będzie to już ponad rok. Społeczeństwo rosyjskie coraz bardziej będzie się niecierpliwiło.
Uważam, że przy konsekwentnej postawie Zachodu, przy jego realnym wsparciu – takim, które teraz dają Stany Zjednoczone – przy pomocy Niemiec i Francji na miarę ich gospodarczych potencjałów, przy odpowiednim przeszkoleniu ludzi, Ukraina jest w stanie rzeczywiście ruszyć z wiosenną ofensywą i wyprzeć Rosjan i zwyciężyć w tej wojnie.
To jest coś, co wydawało się niemożliwe, ale staje się możliwe. Widać, że nie jest to jedynie mrzonka, tylko coś naprawdę realnego. Stąd też być może niektóry przywódcy, jak choćby prezydent Francji, przestali mówić o "wyjściu Putina z twarzą".
Jeżeli uda się władzy kremlowskiej ogłosić jakikolwiek sukces, jeżeli Putin będzie miał jakąkolwiek dodatkową zdobycz, będzie to wstęp do przygotowań kolejnej ofensywy za parę lat, wtedy, kiedy uda się odbudować potencjał. Na to nie możemy pozwolić.
Czytaj także: https://natemat.pl/436279,porazka-rosyjskiej-armii-w-ukrainie-putin-odwolal-spotkanie-z-generalami