Mija 22. rocznica od zakończenia jego produkcji w Polsce. A do dziś nie potrafimy o nim zapomnieć
Mowa oczywiście o polskim Fiacie 126 zwanym pieszczotliwie Maluchem lub Kaszlakiem. Ten kultowy samochód był produkowany w Polsce (w Bielsku-Białej i Tychach) w latach 1973-2000 na licencji przez Fabrykę Samochodów Małolitrażowych (w 1992 roku zlikwidowaną i przekształconą w część włoskiego koncernu Fiat jako Fiat Auto Poland). Na swoją sławę zapracował zarówno w kraju, jak i za granicą. Możemy go właśnie zobaczyć w najnowszej kampanii "Prawdziwe historie".
Ta wymyślona przez OTOMOTO akcja wyróżnia wystawione na sprzedaż wyjątkowe auta. W ogłoszeniu zamieszczonym w serwisie jednej z najpopularniejszych internetowych giełd samochodowych zaprezentowany na filmie brązowy Fiat 126 to odrestaurowany egzemplarz z 1984 roku, z oryginalnym lakierem i oponami, silnikiem o pojemności 624 cm3 i licznikiem pokazującym przebieg 38 tys. kilometrów. Do auta właściciel dołącza też wszystkie "artefakty" związane z jego zakupem i obsługą.
Dla młodego pokolenia, dla którego PRL to jedynie hasło w encyklopedii, przypomnijmy w ogóle charakterystykę czterokołowego bohatera tego artykułu. Jest nim 2-drzwiowe auto (najmniejszej klasy samochodów osobowych – A, z nadwoziem typu fastback), którego pierwsze egzemplarze napędzał umieszczony z tyłu pojazdu 2-cylindrowy silnik benzynowy o pojemności 594 cm3 i mocy 23 KM.
Kiedy ostatni "Maluch" opuścił bielski zakład w 2000 roku, należał do limitowanej (liczącej 1000 sztuk) serii Happy End Edition, był koloru żółtego i mógł pochwalić się napędem w postaci "benzyniaka" o pojemności 649 cm3, który rozwijał 24 KM. Dziś ten najmłodszy członek polskiej rodziny Fiat 126 mieszka w luksusowych warunkach, zajmując honorowe miejsce, w Muzeum Fiata w Turynie.
Dlaczego tak często wspominamy z sentymentem "Malucha"? Co sprawia, że wciąż znajdują się chętni na jego odrestaurowane modele, skoro minęły już ponad dwie dekady od zakończenia produkcji? Bez wątpienia jego żywot w świadomości społeczeństwa podtrzymuje grzejąca go legenda polskiej motoryzacji. Był on najdłużej produkowanym i swego czasu najlepiej sprzedającym się w naszym kraju samochodem.
Od 1973 do 2000 roku wyprodukowano ponad 3,3 miliony egzemplarzy tego auta, z czego blisko 900 tys. trafiło na eksport. Tak, tym przez wiele lat najczęściej spotykanym na polskich drogach pojazdem jeździli również m.in. mieszkańcy Włoch, Jugosławii, RFN, Węgier, Francji, Chin, Wielkiej Brytanii, Czechosłowacji, Belgii, Bułgarii, Szwajcarii, Grecji, Austrii, Danii, Chile, Nowej Zelandii, Australii, Egiptu, Cypru i Kuby!
Ktoś mógłby zapytać: "o co to halo?" i dopowiedzieć: "przecież w Polsce nadal produkuje się samochody". Po pierwsze, nasz kraj obecnie nie ma własnej marki produkowanego seryjnie samochodu. Po drugie, nie tyle się produkuje, ile raczej montuje. W przypadku polskiego Fiata 126p na zakupionej od Włoch licencji możemy mówić o budowie z prawdziwego zdarzenia i to z dostępem do technologii produkcji detali z materiałów.
Historyczny kontrakt z Fiatem, jaki najwyższe władze PRL zawarły 29 października 1971 roku, uruchomił w Polsce całą lawinę przedsięwzięć nadzorowanych przez wszystkie urzędy centralne i ministerstwa. Produkcja ikonicznego auta przyniosła też awans technologiczny wielu firmom z sektora metalurgicznego, chemicznego czy elektrotechnicznego. A "Maluch" bardzo szybko stał się marzeniem każdej polskiej rodziny.
Kiedy ten klasyk PRL wchodził do produkcji, kosztował 69 tys. zł za podstawowy model. Na tamte czasy (okres tzw. gierkowskiej Polski) była to równowartość ok. 20 średnich pensji, co oznaczało, że przeciętny Polak musiał pracować na niego niemal dwa lata. Dodatkowo potrzebny był talon, czyli przydział, lub przedpłata. Zapisy na "Malucha" z perspektywą wylosowania sprawiały, że niektórzy czekali na wymarzone autko latami!
Ten malutki samochód "made in Poland" miał też swój rodzimy urok. Był jak zwykły Kowalski: sympatyczny, ale z wieloma wadami. Choć na ówczesnym rynku kosztował najmniej spośród innych aut i można go było bardzo łatwo naprawić na własną rękę, to "słynął" ze słabych osiągów, awaryjności i ciasnoty. Ale miał w sobie to "coś", co po wielu latach przykuło uwagę Toma Hanksa, gdy ujrzał jego wysłużony model na Węgrzech.
Dziś "Maluch" przeżywa drugą młodość za sprawą ludzi, którzy wyszukują jak najstarsze modele i odnawiają je sami lub z pomocą mechaników. Kultowe autko stało się jednym z elementów mody na vintage, stylu łączącego motywy z różnych epok. Dlatego nie dziwi decyzja, że obsadzono go w roli jednego z bohaterów kampanii "Prawdziwe historie".
Niewykluczone, że chętny/a znajdzie się szybko, ponieważ "nasz" Fiat ma wartość nie tylko sentymentalną, ale także kolekcjonerską. Choć kilkadziesiąt lat temu zmotoryzował całą Polskę, to dziś na rodzimych drogach jest już rzadkością. Staje się wręcz ginącym gatunkiem, bo z roku na rok sprawnych "Maluchów" jest coraz mniej. Pociecha z tego taka, że przynajmniej nie trzeba na niego długo czekać, tylko można go dostać od ręki!