Biało-Czerwoni wyraźnie słabsi od Holendrów. Czarna seria Polaków na PGE Narodowym

Maciej Piasecki
22 września 2022, 22:42 • 1 minuta czytania
Kolejną porażkę zanotowała piłkarska reprezentacja Polski. Biało-Czerwoni w czwartkowy wieczór musieli uznać wyższość Holandii, przegrywając 0:2 (0:1). Drużyna trenera Czesława Michniewicza stworzyła niewiele sytuacji, a najlepszą zmarnował Arkadiusz Milik. Polacy nadal nie są pewni utrzymania w dywizji A Ligi Narodów.
Biało-Czerwoni byli bezradni w czwartkowy pojedynku z Holandią. To była surowa lekcja od mocnego rywala. Fot. PIOTR DZIURMAN/REPORTER

Reprezentacja Polski zmierzyła się z Holandią w czerwcu 2022 roku w Rotterdamie. Chociaż Biało-Czerwoni nie byli faworytami, ostatecznie udało się wyrwać remis na trudnym terenie. Gole dla Polaków zdobywali wówczas Matty Cash oraz Piotr Zieliński.

Chociaż zespół trenera Czesława Michniewicza prowadził dwoma golami (2:0), w samej końcówce spotkania mógł nawet przegrać. Rzutu karnego przy remisie (2:2) nie wykorzystał jednak Memphis Depay. Snajper grający dla FC Barcelony zamiast do siatki, trafił jednak w słupek bramki strzeżonej przez Łukasza Skorupskiego.

38-letni sensacyjny debiutant w bramce

Wyjściowe ustawienia obu drużyn nie były specjalnie zaskakujące. Trener Michniewicz postawił na ustawienie 1-3-4-2-1, na szpicy z Robertem Lewandowskim. Za jego plecami mieli go wspierać dwaj ofensywnie usposobieni, Piotr Zieliński oraz Sebastian Szymański, grający na co dzień w lidze holenderskiej, w barwach Feyenoordu Rotterdam.

Jedynym, małym zaskoczeniem, w składzie Biało-Czerwonych była obecność Karola Linettego. Pomocnik grający we włoskim Torino FC stworzył środek pomocy z doświadczonym Grzegorzem Krychowiakiem.

O jednym, sporym zaskoczeniu, można również mówić w przypadku wybór trenera Holendrów. Louis van Gaal postawił w bramce Holendrów na... 38-letniego debiutanta. W Warszawie od pierwszych minut wystąpi Remko Pasveer, bramkarz broniący barw Ajaxu Amsterdam.

Warto również dodać, że van Gaal przyjechał do Warszawy w roli niepokonanego. Pod batutą byłego trenera m.in. Manchesteru United czy Dumy Katalonii, Holendrzy nie przegrali ostatnich 13 spotkań z rzędu.

Fatalny początek na PGE Narodowym

Już w 2 minucie doszło do groźnego zderzenia Linettego z dwójką Holendrów. Polak wyszedł z powietrznego pojedynku bez szwanku, za to z murawy o własnych sił nie był w stanie podnieść się Teun Koopmeiners. Środkowy pomocnik na noszach musiał opuścić murawę. Służby medyczne przez kilka minut zajmowały się pomocnikiem gości, ale ostatecznie zawodnik nie mógł nawet utrzymać równowagi, co było wyjątkowo niepokojące.

Sportowo szybko Holendrzy zdominowali Polaków. Już w 12 minucie bliski szczęścia był Daley Blind. Doświadczony obrońca zamykał bardzo dobre dośrodkowanie Stevena Berghuisa i zabrakło kilku centymetrów, żeby zaskoczyć mocniejszym strzałem Wojciecha Szczęsnego. Dwie minuty później było już 0:1...

Holendrzy z dużą swobodą rozklepali defensywę Polaków. Dużą rolę przy golu odegrał Depay, który jednym podaniem wprowadził w pole karne Denzela Dumfriesa. Ten zagrał wzdłuż bramki, a tam tylko nogę musiał dostawić Cody Gakpo.

Formacje Biało-Czerwonych były ustawione zbyt daleko od siebie. To sprawiało, że można było odnieść wrażenie, że na PGE Narodowym oglądamy powtórkę z czerwcowego, przegranego meczu z Belgią (0:1). Rywale Polaków byli lepiej zorganizowani i mieli pomysł na grę. Gospodarze mogli liczyć jedynie na pojedyncze zrywy.

Najgroźniejszy taki przeprowadził w 39 minucie Zieliński. Pomocnik SSC Napoli szarpnął prawą stroną, podał do Lewandowskiego, a ten przerzucił ciężar akcji na lewą flankę. Na strzał zdecydował się Nicola Zalewski, ale uderzenie było zbyt lekkie. Szkoda, bo wahadłowy AS Romy mógł dogrywać do dwóch kolegów, ustawionych w polu karnym, w świetle bramki.

Holendrzy również mieli swoje okazje na podwyższenie wyniku. Bardzo aktywny był Berghuis, który dwukrotnie lewą nogą przymierzał z pola karnego, przy biernej postawie polskich defensorów. Holendrowi brakowało jednak odpowiedniej precyzji.

Do tego jedną z sytuacji sprokurowali w swojej szesnastce sami Polacy. Kamil Glik, który w czwartek rozgrywał swój 97 mecz w kadrze Polski, źle podał do Zielińskiego i ofensywny pomocnik cudem uniknął straty, wycofując piłkę do Szczęsnego.

Fatalne pudło Milika

Na drugą połowę trener Michniewicz wypuścił w bój Arkadiusza Milika. Napastnik, który latem 2022 roku trafił do Juventusu Turyn, zastąpił niewidocznego Linettego. Już po siedmiu minutach Biało-Czerwoni wykreowali świetną sytuację.

Ponownie bardzo dobrze akcję przyspieszył Zieliński, zagrywając do Przemysława Frankowskiego. Wahadłowy grający na co dzień we francuskim RC Lens kapitalnie obsłużył piłką Milika, który miał przed sobą tylko pustą bramkę. W sobie wiadomy sposób, napastnik Juventusu zmarnował jednak okazję.

Kilkadziesiąt sekund później ponownie Frankowski, tym razem podał do Szymańskiego. Pomocnik Biało-Czerwonych huknął lewą nogą, ale nic z tego nie wyszło, poza jękiem zawodu na trybunach, tradycyjnie wypełnionych po brzegi.

Kontuzje odniósł Depay, a w jego miejsce na boisko pojawił się Vincent Janssen. To o tyle istotne, że wprowadzony z konieczności piłkarz, zaliczył asystę przy trafieniu Holendrów na 2:0. Goście oszukali naszą obronę prostym zagraniem "na ścianę", a sytuację na gola zamienił Steven Bergwijn. W 60 minucie Szczęsny ponownie był bez szans.

Wściekły Szczęsny, czas debiutantów

Michniewicz próbował jeszcze zmian w ostatniej części spotkania. Na boisku pojawił się m.in. debiutant w seniorskiej kadrze, Michał Skóraś. Holendrzy mieli jednak pojedynek pod pełną kontrolą, a wejście pomocnika Lecha Poznań, niewiele zmieniło.

Debiut zaliczył również Mateusz Łęgowski. Pomocnik grający na co dzień w Pogoni Szczecin wszedł kilkadziesiąt sekund po furii, w jaką wpadł Szczęsny. Polski bramkarz starł się z Woutem Weghorstem, ofiarnie rzucając się pod nogi napastnika gości. Snajper nie odstawił nóg, co rozwścieczyło polskiego bramkarza. Doszło do mocnej przepychanki, którą sędzia wycenił solidarnie, na dwie żółte kartki.

Kolejny mecz, ostatni grupowy mecz Biało-Czerwoni zagrają już w najbliższą niedzielę. Drużyna trenera Michniewicza w Cardiff powalczy o utrzymanie w dywizji A Ligi Narodów z reprezentacją Walii. Początek arcyważnego pojedynku o godzinie 20:45.

Polska – Holandia 0:2 (0:1) Bramki: Cody Gakpo (14), Steven Bergwijn (60)

Żółte kartki: Szczęsny (Polska) – Ake, Gakpo, Weghorst (Holandia). Widzów: 56 000. Sędziował: Alejandro Hernandez Hernandez (Hiszpania).

Polska: Wojciech Szczęsny – Jan Bednarek, Kamil Glik, Jakub Kiwior – Przemysław Frankowski (79. Bartosz Bereszyński), Karol Linetty (46. Arkadiusz Milik), Grzegorz Krychowiak, Nicola Zalewski (79. Michał Skóraś) - Piotr Zieliński (86. Mateusz Łęgowski), Sebastian Szymański (70. Mateusz Klich) – Robert Lewandowski. Holandia: Remko Pasveer – Jurrien Timber, Virgil van Dijk, Nathan Ake – Denzel Dumfries, Teun Koopmeiners (6. Steven Berghuis (75. Kenneth Taylor), Frenkie de Jong (46. Marten de Roon), Daley Blind – Cody Gakpo – Steven Bergwijn (75. Wout Weghorst), Memphis Depay (52. Vincent Janssen).