Ekipa Scholza ma powody do zadowolenia. Plan ws. gazu zrealizowano przed czasem
- Poinformowano, że niemieckie magazyny gazu są wypełnione już w 95 proc.
- Kiedy wprowadzano plan awaryjny ws. dostaw surowców energetycznych, rząd Olafa Scholza zakładał, iż ten poziom uda się osiągnąć najwcześniej w listopadzie
- Tak duże zasoby powinny pozwolić RFN na normalne funkcjonowanie przez dwa miesiące bez żadnych uzupełnień. O tym jednak nie ma mowy, bo Berlin otwiera kolejne ścieżki dostaw alternatywne wobec kierunku rosyjskiego
Ile gazu jest w magazynach w Niemczech? Plan zrealizowano przed czasem
Wiele osób wrogo nastawionych wobec Niemców emocjonowało się wizją tego, że konieczność porzucenia interesów gazowych z Rosją sprawi, iż mieszkańcy zachodniego brzegu Odry tej zimy będą żyć w chłodzie. Sporo mówiło się także o uderzeniu w niemiecki przemysł, który jest największym konsumentem błękitnego paliwa.
Jednak tego typu nadzieje zaczęły być studzone już latem, gdy Federalna Agencja ds. Sieci po raz pierwszy poinformowała, że gazowy plan awaryjny jest realizowany przed czasem. Na początku zakładano przecież, że 1 sierpnia magazyny powinny być wypełnione w 75 proc., tymczasem tego dnia udało się osiągnąć poziom 82 proc.
W połowie sierpnia okazało się także, iż tegoroczny poziom wypełnienia zbiorników przekroczył średnią z lat 2011-19. Kolejny cel to było 85 proc. i miał on zostać osiągnięty dopiero 1 października, jednak wówczas w RFN donoszono, że poziom wypełnienia magazynów to już ponad 90 proc.
Ostatnim etapem była walka o zdobycie takich ilości gazu, aby aż w 95 proc. wypełnić 47 magazynów, których łączna pojemność wynosi ok. 23 mld metrów sześciennych. Ten cel planowano osiągnąć 1 listopada, ale udało się to już 12 października. Jeżeli druga połowa miesiąca nie będzie wyjątkowo zimna (a na to się nie zanosi), pod koniec miesiąca możliwe jest więc zbliżenie się do poziomu nawet 100 proc.
Niemcy mają alternatywy dla rosyjskiego gazu
Według wyliczeń ekspertów, wypełnienie zbiorników gazu w 95 proc. powinno pozwolić w RFN na normalne funkcjonowanie zakładów produkcyjnych, energetyki i ciepłownictwa przez około dwa zimowe miesiące bez żadnych uzupełnień. Całkowite wstrzymanie dostaw nie jest jednak realnym scenariuszem.
Berlin właśnie rozpoczął wymianę energetyczną z Francją, do której eksportuje prąd, w zamian otrzymując błękitne paliwo poprzez gazociąg MEGAL. Zbiorniki wypełnianie są także paliwem płynącym z systemów norweskich, belgijskich i holenderskich. A prawdopodobnie już w styczniu w niemieckich portach ruszą pierwsze terminale umożliwiające korzystanie z dostaw skroplonego gazu ziemnego z zupełnie nowych kierunków.
Niemiecka energia w polskich gniazdkach
A jak przed zimą wygląda sytuacja w Polsce? Według danych PGNiG nadwiślańskie magazyny gazu wypełnione są w 98 proc. Mają one znacznie mniejszą pojemność niż te niemieckie, ale i Polacy mniej gazu zużywają, więc takie zabezpieczenie również powinno wystarczać na około dwa miesiące bez dodatkowych dostaw.
Jak informował serwis INNPoland.pl, niepokojąco przedstawia się natomiast sytuacja z produkcją energii elektrycznej. Okazuje się, że już jesienią Polska boryka się z takimi niedoborami, że w porach wieczornych zmuszona jest do importowania energii od państw sąsiednich, w tym właśnie z Niemiec.