Kaczyński uśmiał się z własnego "żartu", na sali rechot. "Pan marszałek mówi: Mam na imię Zofia"
- Jarosław Kaczyński w Częstochowie ze śmiechem mówił o osobach transpłciowych
- Są ludzie, którzy mają jakieś wady psychiczne albo nawet fizyczne, tak zwane obojnactwo. I tym ludziom oczywiście trzeba pomóc – mówił prezes PiS
- Kaczyński "zażartował": No, że na przykład pan marszałek mówi, że od dzisiaj od godziny tej i tej (...) ja mam na imię Zofia
Ten temat na spotkaniach Jarosława Kaczyńskiego z sympatykami PiS powraca jak bumerang. I za każdym razem polityk nie jest w stanie powstrzymać się od śmiechu, któremu towarzyszy rechot całej sali.
W sobotę wieczorem na spotkaniu z wyborcami w Częstochowie po raz kolejny poruszył temat transpłciowości. Zrobił to z właściwym sobie brakiem wyczucia. No i nie byłby sobą, gdyby nie odniósł tego do Donalda Tuska.
Kaczyński: Pan marszałek mówi, że ma na imię Zofia
– Jest taki problem, o którym też trzeba wspomnieć, bo to też jest jedna z linii podziału. Otóż, jakie ma rzeczywiście ten wspomniany przeze mnie pan o imieniu Donald, na sprawy takie jak kwestie życia rodzinnego, na takie kwestie, które są związane dzisiaj z możliwością zmiany płci. I to nie zmiany poprzez jakieś zabiegi lekarskie, operacyjne, bo to czasem jest potrzebne – mówił Kaczyński.
Bo są ludzie, którzy mają jakieś wady psychiczne albo nawet fizyczne, tak zwane obojnactwo. I tym ludziom oczywiście trzeba pomóc. Ale chodzi o zmianę płci na zasadzie decyzji. No, że na przykład pan marszałek... (śmiech i sali, i Kaczyńskiego – przyp. red.) mówi, że od dzisiaj od godziny tej i tej (...) ja mam na imię Zofia (salwa śmiechu – przyp. red.). Na przykład Zofia, bo nie wiem, jakie imię pan lubi (śmiech).
Te słowa Kaczyński kierował najpewniej do marszałka województwa. Pewności nie ma, bo na salę wpuszczono tylko wąskie grono zwolenników partii rządzącej, a kamera organizatora spotkania nie pokazała, do kogo zwracał się prezes PiS.
Kaczyński o uczelniach
– Z punktu widzenia przepisów, które już dzisiaj są na niektórych uczelniach, gdyby pan na przykład był pracownikiem tego typu uczelni, to trzeba by było się tak do pana zwracać. A jakby się ktoś tak nie zwracał, to byłby dyscyplinarnie ukarany. Tak, proszę państwa, jest nawet już w Polsce, nawet na Uniwersytecie Jagiellońskim wprowadzono tego rodzaju przepisy. One dotyczą studentów, no ale jeśli dotyczą studentów, to dlaczego mają nie dotyczyć pracowników. Pan marszałek już w wieku studenckim raczej nie jest (śmiech) – kontynuował Kaczyński.
Czytaj także: Małopolska kurator oświaty porównała UJ do agencji towarzyskiej. Dostał odpowiedź od rektora
O co chodziło prezesowi PiS? Można się tylko domyślać. Wiosną ogromne oburzenie na prawicy wywołała ankieta dotycząca oferty skierowanej do studentów UJ.
Uczelnia udostępniła swoim studentom kilka opcji zaznaczenia płci. Oprócz "kobieta" i "mężczyzna" znalazły się tam także "trasnkobieta", "transmężczyzna", "niebinarna", a także możliwość nieodpowiedzenia na to pytanie. Kurator Barbara Nowak w reakcji porównała Uniwersytet Jagielloński do agencji towarzyskiej.
Na spotkaniu w Częstochowie powróciła też kwestia osób homoseksualnych. – Pewnie w "świętym mieście" też są kluby gejowskie, nie wiem, obawiam się, że w Częstochowie są. Ale tu chodzi o to, by tego nie promować - mówił także prezes PiS.
Kaczyński: Ja bym to badał
To nie pierwszy raz, gdy Jarosław Kaczyński, nie kryjąc wesołości, porusza problem transpłciowości i mniejszości seksualnych.
– Oczywiście ktoś się może z nami nie zgadzać, ma lewicowe poglądy. Uważa, że każdy z nas może w pewnym momencie powiedzieć, że teraz, do tej pory, do godziny – jest w tej chwili koło wpół do szóstej - byłem mężczyzną, a teraz jestem kobietą – mówił Kaczyński w czerwcu we Włocławku. – No, można mieć takie poglądy, dziwne co prawda. Ja bym to badał – skwitował.