Kolega Iwony Wieczorek zabiera głos po 12 latach. Boi się, że wkrótce trafi do aresztu
- Jak dowiedział się Onet, policja przeszukała dom Pawła – kolegi Iwony Wieczorek, który uczestniczył w jej ostatniej imprezie w klubie w Sopocie
- 34-latek zapewnia, że jest "jedną z osób, którym najbardziej zależy na tym, żeby to się wyjaśniło"
- Paweł przyznaje, że obawia się aresztowania. Mogą szukać kozła ofiarnego. Niewinni też siedzą – mówi
"Przeszukania i rewizje w sprawie Iwony Wieczorek"
To jedna z najbardziej tajemniczych spraw. Od ponad 12 lat cała Polska zadaje sobie pytanie, co się stało z Iwoną Wieczorek. W nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku 19-latka bawiła się w klubie w Sopocie, potem nad ranem wzdłuż plaży wracała do mieszkania w Gdańsku. Zniknęła w tajemniczych okolicznościach, do dziś zagadka nie została rozwikłana.
Nowe informacje w tej sprawie przynosi Onet w artykule "Przeszukania i rewizje w sprawie Iwony Wieczorek. Przesadzili?". Jak dowiedział się Mikołaj Podolski, po ponad 12 latach od dnia, w którym zaginęła 19-latka z Gdańska, policja przeszukała dom Pawła – jednego z mężczyzn, który tragicznej nocy był z nią w klubie. Wówczas miał on 22 lata.
Oficjalnie Paweł i jego partnerka nie usłyszeli, dlaczego policja przeszukała ich dom. Funkcjonariusze jednak kilkukrotnie sugerowali mu, że Iwona nie żyje, a oni szukają jej ciała. Przeszukanie trwało kilka godzin – Paweł w tym czasie musiał zostać w samochodzie, z rękoma na kierownicy, pilnowany przez policjanta. W domu zaś została jego partnerka, wypytywana przez funkcjonariuszy.
Onet podkreśla, że Paweł od momentu zaginięcia Iwony Wieczorek pomagał w jej poszukiwaniach, wielokrotnie był przesłuchiwany przez policję, ostatni raz w 2018 r. Mężczyzna przyznaje, że policja chciała wejść do jego domu już w lutym, ale wówczas nie wpuścił funkcjonariuszy.
Policja u 34-letniego Pawła – kolegi Iwony Wieczorek
– Najpierw zjawili się u nas w lutym tego roku. Było po godz. 21, dziecko już spało. Byli w cywilu, przyjechali z Warszawy. Chcieli wejść do środka, ale w drzwiach powiedziałem im, że nie mogę ich wpuścić. Wtedy jeden z nich, taki z brodą, powiedział mi, że jak mi przyj***e, to wpadnę do środka – opowiada Paweł.
Gdy już do wizyty doszło - pod koniec września - Paweł i jego partnerka Joanna usłyszeli od policjantów, że "mają dosyć zajmowania się tą sprawą i że już nie chce im się tu przyjeżdżać".
Do mnie powiedzieli wprost, że mogę dostać 25 lat, ale jeśli się przyznam, to będzie tylko 15 lat. Mówił to ten z tą brodą. (...) Mam teraz 34 lata, niejedno już przez tę sprawę przeszedłem, ale ta sytuacja mnie przerasta. Moja matka jest przez to wszystko na lekach uspokajających. Teraz jestem przez nich bezrobotny, nie mogę prowadzić firmy, nawet wejść na skrzynkę mailową, bo hasła miałem na zabranym sprzęcie. Nie mam swoich wzorów umów, które wypracowywałem latami. Wszystko dlatego, że poszedłem na imprezę 12 lat temu.
Kolega Iwony Wieczorek zapewnia, że jest "jedną z osób, którym najbardziej zależy na tym, żeby to się wyjaśniło". Nie kryje jednak obaw, że wkrótce stanie się w tej sprawie podejrzanym. – Nie wiem, czy niedługo po mnie nie przyjadą i mnie nie aresztują. Mogą szukać kozła ofiarnego. Niewinni też siedzą – mówi Paweł.
Czytaj także: 17 lat temu policja zapewniała, że żyje i nic mu nie jest. Dziś nadal go poszukuje
Adwokat mężczyzny Krzysztof Woliński złożył zażalenie na postępowanie policji. Jego zdaniem podczas przeszukania mogło dojść do naruszenia praw człowieka - nienaruszalności miru domowego, prawa do prywatności oraz prawa własności. Według prawnika "nie było podstaw, żeby nie zaufać mu (jego klientowi – przyp. red.), aby wydał na żądanie zarekwirowane przedmioty".
W 2019 r. akta sprawy Iwony Wieczorek trafiły do Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Krakowie, czyli prokuratorskiego Archiwum X.