Górnicy przyszli z betoniarką do biura Morawieckiego. Chcieli zamurować wejście do budynku

Mateusz Przyborowski
24 października 2022, 14:23 • 1 minuta czytania
"Kolejka po tani węgiel od Mateusza Morawieckiego" – pod takim hasłem odbył się poniedziałkowy protest górników w Katowicach. Związkowcy chcieli zamurować wejście do jego biura poselskiego. Interweniowała policja i doszło do szarpaniny. Jest też zapowiedź kolejnego protestu, tym razem w Warszawie.
Górnicy chcieli zamurować wejście do biura poselskiego Mateusza Morawieckiego w Katowicach Fot. WOJCIECH STROZYK / REPORTER

Przepychankami z policją zakończył się poniedziałkowy, kolejny już protest górników z "Sierpnia 80". O godz. 9:00 związkowcy przyszli przed biuro poselskie Mateusza Morawieckiego w Katowicach, by ustawić się w kolejkę po obiecany przez rządzących tani węgiel.

Górnicy chcieli zamurować wejście do biura Morawieckiego

Od kilku tygodni związkowcy domagają się spotkania z szefem rządu i zagrozili, że jeśli nie dojdzie do rozmów z premierem na temat dostępności taniego węgla, to zamurują drzwi wejściowe do jego biura. I nie kłamali, bo na miejsce zabrali ze sobą agregat prądotwórczy i betoniarkę.

Kiedy górnicy chcieli rozpocząć murowanie drzwi, interwencję rozpoczęli uzbrojeni w tarcze i gaz policjanci. Na nagraniach, które pojawiły się w mediach społecznościowych, widać, że funkcjonariusze byli w środku i chcieli otworzyć drzwi, by przeszkodzić górnikom w akcji.

W pewnym momencie doszło do szarpaniny. "Patrzcie, to jest demokracja w tym kraju"; "Będziesz strzelał? To dawaj!" – słyszmy na jednym z udostępnionych nagrań.

Ostatecznie górnicy odpuścili. – Chcieliśmy zlikwidować biuro poselskie, w którym i tak nie przebywa (premier – red.). Wycofałem kolegów, bo mam dość dzielenia Polaków. Nie będę szarpał się z policjantami, nie damy się tak podzielić – mówił Rafał Jedwabny, przewodniczący WZZ "Sierpień 80" w kopalni Murcki-Staszic.

Kolejny protest po Wszystkich Świętych

Górnicy nie odpuszczają jednak premierowi. Nazywają go "posłem ze Śląska i oszustem z Wrocławia". Regularnie przed wejściem do budynku, gdzie znajduje się jego biuro poselskie, wysypują też węgiel i organizują happeningi.

– Ten oszust i tchórz, który nasłał na nas kordony policji, niech nie myśli, że to koniec. Nie ucieknie przed obywatelami – mówił Rafał Jedwabny, cytowany przez TVN24. – Mateusz Morawiecki przez miesiące opowiadał, ile w Polsce będzie taniego węgla. Tak naprawdę w górnictwie zmniejszamy wydobycie, bo nie mamy ludzi i środków na wydobycie – dodał.

Jak dodał, "Polska ma milionowe pokłady węgla i w ciągu 3-5 lat byłaby w stanie sprzedawać węgiel za granicę". Związkowiec odniósł się też do kwestii rosnących cen krajowego węgla dla klientów indywidualnych.

– Dlaczego dźwigamy ceny krajowego węgla? Żeby zniwelować cenę węgla importowanego, której już nie da się obniżyć. To jest kolejne oszustwo, kolejne okłamywanie Polaków – stwierdził Jedwabny.

Związkowcy zapowiedzieli już kolejny protest – 4 listopada przed siedzibą Polskiej Grupy Energetycznej w Warszawie. – Chcemy, żeby prezes spółki wytłumaczył nam, skąd w tej firmie tak potężny zysk, skąd firma ma mieć 8 mld zł zysku. Przecież to jest z okradania zwykłych Polaków – powiedział Rafał Jedwabny.

Skąd węgiel i za ile?

Przypomnijmy, że w czerwcu premier Morawiecki zaapelował do Polaków o powstrzymanie się z zakupami węgla, bo teraz go nie ma. Zapewniał, że węgiel do Polski płynie, będzie później i to w nadmiarze. Tak samo radził Polakom rzecznik rządu Piotr Müller.

W lipcu Andrzej Duda podpisał z kolei ustawę, która ustalała maksymalną cenę tony węgla dla odbiorców indywidualnych, wspólnot i spółdzielni mieszkaniowych na poziomie 996,60 zł.

Pomysł ten okazał się jednak klapą i – jak informowaliśmy w naTemat, 6 października Jacek Sasin poinformował, że rząd chce, aby cena tony węgla z importu nie przekraczała 2 tys. zł.