W lipcu Andrzej Duda podpisał ustawę, która ustala maksymalną cenę tony węgla dla odbiorców indywidualnych, wspólnot i spółdzielni mieszkaniowych na poziomie 996,60 zł. Tymczasem w czwartek 6 października Jacek Sasin poinformował, że rząd chce, aby cena tony węgla z importu nie przekraczała... 2 tys. zł.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W połowie czerwca Anna Moskwa zapewniła Polaków, że "nie zabraknie węgla po gwarantowanej cenie 996,6 zł za tonę"
Miesiąc później Andrzej Duda podpisał ustawę, wprowadzającą maksymalne ceny węgla na tym właśnie poziomie. Szybko jednak ten pomysł okazał się klapą, a węgla krajowego zabrakło
Teraz minister aktywów państwowych Jacek Sasin stwierdził, że "rząd chce, by cena za tonę importowanego węgla nie przekraczała 2 tys. zł"
– Mogę doradzić osobom, które chcą zaopatrzyć się na zimę, żeby teraz, w tej chwili dokładnie, nie kupowały węgla. Zaraz przez politykę spółek Skarbu Państwa dojdzie do obniżenia ceny węgla, ponieważ chcemy bezpośrednio dystrybuować, pominąć pośredników – stwierdził 8 czerwca rzecznik rządu Piotr Müller.
Kilka dni później w tej kwestii uspokajała też minister klimatu i środowiska Anna Moskwa. 14 czerwca jej twitterowym koncie pojawił się komunikat, w który wielu Polaków mogło uwierzyć i zrezygnować z zakupu surowca, gdy był jeszcze osiągalny i relatywnie "tani".
"Nie zabraknie węgla po akceptowalnej cenie! Gwarantujemy cenę na poziomie 996,60 zł za tonę. Zapewniamy możliwość odbioru w autoryzowanych składach na terenie całej Polski. Wprowadzamy rekompensaty dla sprzedawców, którzy włączą się w rządowy program" – mogliśmy przeczytać.
Niecały miesiąc później – 11 lipca prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę, wprowadzającą maksymalne ceny węgla. Czyli kwotę "zagwarantowaną" w czerwcu przez minister Moskwę – 966,60 zł za tonę.
Jednak, jak informował INNpoland.pl, ten pomysł okazał się klapą, bo w niektórych składach za surowiec i tak trzeba było płacić więcej, a krajowego węgla po prostu zabrakło. W związku z tym rządzący postanowili wprowadzić dodatek węglowy w wysokości 3 tys. zł dla gospodarstw domowych, które ogrzewają się tym właśnie surowcem.
Na początku sierpnia tańszy towar w sklepie największego krajowego producenta – Polskiej Grupy Górniczej był jednak niedostępny. W czterech innych składach – w Częstochowie, Gostyninie, Lesznie i Zielonej Górze tona węgla kosztowała od 2,5 do 2,7 tys. zł.
Czyli z opcji "3 tony za 3 tys. zł" mogli skorzystać tylko nieliczni. Były i takie składy, gdzie dodatek węglowy nie wystarczał, aby kupić nawet tonę surowca na zimę. W Chełmie, Elblągu czy Radomiu cena przekraczała 3 tys. zł. W niektórych miejscach dochodziła nawet do 3550 zł. Przypomnijmy: tak było na początku sierpnia.
Sasin ujawnił stawkę, jakiej rząd chce dla węgla z importu
Zima coraz bliżej, ale chaos wokół dostępności węgla i jego ceny wciąż narasta. Teraz wygląda na to, że rządPiS ma pomysł na nowy projekt.
– Węgiel importowany jest węglem drogim. On nawet bez żadnych marż kosztuje od 2,5 do 2,6 tys. zł. Potem kiedy są doliczane marże przez składy węglowe, ta cena rośnie bardzo wysoko. Nawet gdyby założyć, że samorządy będą ten węgiel sprzedawały bez żadnej marży, doliczając koszty transportu, to i tak jest około 3 tys. zł – powiedział w czwartek Jacek Sasin, cytowany przez PAP.
Z wypowiedzi wicepremiera i ministra aktywów państwowych wynika także, że rząd chce, aby cena tony węgla z importu nie przekraczała... 2 tys. zł. – To jest cena wysoka i chcemy spowodować, żeby była niższa i nie przekraczała 2 tys. zł, ale o mechanizmach będziemy mówić, jak projekt będzie gotowy – dodał polityk.
W czwartek z kolei Piotr Müller poinformował, że w przyszłym tygodniu rząd przedstawi szczegóły specjalnej taryfy, która ma ochronić samorządy, tzw. podmioty wrażliwe czy małe i średnie firmy przed podwyżkami cen energii elektrycznej.
Jak mówił rzecznik rządu, zaproponowane rozwiązanie "ma chronić przed podwyżkami w takim stopniu, w jakim to możliwe". Dodał jednak, że projekt nie jest jeszcze gotowy.