Ujawniono, kto chciał "betonować" posady w państwowych spółkach. W tle podpisy in blanco

Diana Wawrzusiszyn
27 października 2022, 08:51 • 1 minuta czytania
PiS wycofało się z projektu ustawy o wydłużeniu do pięciu lat kadencji prezesów strategicznych spółek. Jak dowiedziała się "Gazeta Wyborcza", głównym pomysłodawcą tego projektu był Daniel Obajtek, który miał namówić do tego Jarosława Kaczyńskiego. Okazuje się też, że wykorzystano podpisy posłów...in blanco.
Daniel Obajtek. Fot. Wojciech Olkusnik/East News

"Lex koryto" trafi do kosza

Politycy Prawa i Sprawiedliwości przygotowali ustawę, która miała im zagwarantować kontrolę nad państwowymi spółkami przez najbliższe lata. Pięć spółek (Orlen, PERN, Polskie Sieci Elektroenergetyczne, Gaz-System i tarchomińska Polfa) uznano za "strategiczne" dla państwa, a ich organy miały być nieodwołalne przez najbliższe pięć lat. Ze względu na motywacje pomysłodawców projektu, w mediach zaczęła funkcjonować nazwa "lex koryto".

Jednak wczoraj (26 października) rzecznik PiS Radosław Fogiel stwierdził, że ustawy nie będzie, bo są wątpliwości konstytucyjne. Decyzja ta wywołała duże zdziwienie. "Gazeta Wyborcza" dotarła do zakulisowych powodów rezygnacji z projektu.

To Obajtek chciał "betonować" posady w państwowych spółkach

Według ustaleń dziennika, za projektem ustawy miał stać Daniel Obajtek, który następnie przekonał do swojego pomysłu Jarosława Kaczyńskiego. Prezes Orlenu chciał w ten sposób zapewnić sobie kolejne lata na wysokim stanowisku, nawet jeśli PiS straciłoby władzę.

Jednak to nie wszystkie zdumiewające ustalenia. Okazuje się, że podczas zbierania podpisów pod projektem ustawy prawdopodobnie dopuszczono się sporego nadużycia. "GW" informuje, że wykorzystano podpisy posłów in blanco, złożone "na wszelki wypadek" w klubie poselskim. 

Niektórzy z posłów podobno nie wiedzieli nawet, że podpisali się pod tym projektem. Informatorzy "Gazety Wyborczej" twierdzą, że podpisy złożone "na wszelki wypadek" przechowuje w swojej szafie Ryszard Terlecki. Podobno nie jest to pierwszy przypadek, w którym wykorzystano podpisy nieświadomych posłów.

Czego bało się PiS?

Kiedy ujawniono projekt "betonującej" ustawy, od razu pojawiły się głosy, że Prawo i Sprawiedliwość w ten sposób zabezpiecza się przed możliwą przegraną w przyszłorocznych wyborach.

– PiS boi się utraty władzy, nie mają najmniejszych szans, by ją utrzymać. Próbują zabezpieczyć ludzi, są zasłużeni dla partii i chcą utrzymać kontrolę nad tym, co będzie działo się po wyborach. Dla mnie to żałosne i przykre, że w państwie prawa dzieją się takie rzeczy. To kolejny przykład pogardy dla Konstytucji – mówił w rozmowie z naTemat senator Wadim Tyszkiewicz.

Ta narracja mogłaby się okazać bardzo szkodliwa. Politycy PiS w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" podkreślają, że istniało ryzyko, że "ta ustawa teraz by ich dobiła", bo w świat poszedł komunikat, że PiS boi się przegranej w wyborach 2023 roku. Do tego doszły sygnały z Pałacu Prezydenckiego, że Andrzej Duda nie zamierza podpisać tak skonstruowanej ustawy. To wszystko sprawiło, że "lex koryto" trafiło do kosza.