Nie taki Scholz zły jak go malują? Kanclerz Niemiec i jego partia odbijają się w sondażach

Jakub Noch
31 października 2022, 20:57 • 1 minuta czytania
Zdaje się, że pogłoski o politycznej śmierci niemieckich socjaldemokratów ponownie okazały się mocno przesadzone. W nowych sondażach rządząca SPD powoli odrabia straty i skraca dystans do chadeków. Nieco korzystniejsze dla Olafa Scholza stały się też badania w sprawie obsady fotela kanclerskiego.
Kanclerz Niemiec i jego partia odbijają się w sondażach. Fot. Stefan Zeitz / Xinhua News / East News

Dopiero niedawno minął rok, od kiedy SPD wygrała ostatnie wybory parlamentarne w Niemczech, a pierwsza rocznica przejęcia urzędu kanclerskiego przez Olafa Scholza dopiero w grudniu. W tym relatywnie krótkim czasie przywódca RFN i jego partia wiele jednak przeszli.

Wojna w Ukrainie, ciągłe konflikty wewnątrz Unii Europejskiej, a przede wszystkim wybuch zaciekłej rywalizacji na niemieckiej scenie politycznej sprawiły, że socjaldemokraci znaleźli się pod zmasowanym ostrzałem. Zaledwie kilka miesięcy po wyborczym triumfie SPD zaczęła więc pikować w sondażach.

Najstarsza niemiecka partia jeszcze kilka tygodni temu zbliżała się do swoich rekordowo niskich notowań (z tych "rekordów" podczas kampanii wyborczej w 2021 roku pomógł się jej wydobyć dopiero tzw. Scholz-Effekt). Socjaldemokraci spadli w sondażach na trzecie miejsce, przegrywając z zielonymi i notując nawet 10-punktową stratę do chadeków.

SPD i Olaf Scholz w nowych sondażach odrabiają straty

Najnowsze dane na temat preferencji politycznych Niemców sugerują jednak, że partia kanclerza Scholza powoli odrabia straty. Według sondażu Kantar, gdyby wybory do Bundestagu odbywały się w ostatni weekend października, CDU/CSU mogłaby liczyć na poparcie rzędu 25 proc., SPD zdobyłaby 21 proc., a kolejne 20 proc. wpadłoby na konto Die Grünen.

15 proc. respondentów zadeklarowało oddanie głosu na populistyczną AfD, 7 proc. wskazało liberałów ze współtworzącej aktualną koalicję FDP, a 5 proc. na lewicowych radykałów z Die Linke.

Powrót socjaldemokracji na drugi stopień politycznego podium i zmniejszanie strat do konkurencji potwierdza także nowy sondaż INSA. Tutaj CDU/CSU notuje 26-proc. poparcie, SPD ma 20 proc., a Die Grünen muszą zadowolić się trzecią lokatą z 18 proc.

Także ta pracownia szacuje poparcie dla AfD na poziomie 15 proc. Kolejne 9 proc. głosów zdobyła FDP, a 5 proc. niemieckich respondentów opowiedziało się za Die Linke.

Nieco spokoju do urzędu kanclerskiego wpuszczają także wyniki sondażu Forsa, w którym pytano o to, na kogo Niemcy oddaliby głos, gdyby stanowisko kanclerza federalnego obsadzano w wyborach bezpośrednich.

Gdyby niemieccy wyborcy do wyboru mieli urzędującego kanclerza Olafa Scholza, lidera chadeków Friedricha Merza i reprezentującego zielonych wicekanclerza Roberta Habecka (lub minister spraw zagranicznych Annalenę Baerbock) na największe poparcie mógłby liczyć ten pierwszy.

Niemcy zawiedzeni aktualną klasą polityczną

Zarazem badanie instytutu Forsa jest dowodem na głębokie zniechęcenie niemieckiego społeczeństwa do klasy politycznej w czasach postmerkelowskich. Jak widać na powyższych wykresach, na pytanie o preferencje w sprawie wyboru kanclerza nawet 39 proc. odpowiedziało "żaden z wymienionych".

Jednak jeszcze gorzej dla dzisiejszych liderów politycznych wypadły odpowiedzi na pytanie o to, "która partia najlepiej poradzi sobie z problemami Niemiec". Co prawda także tutaj socjaldemokraci zajęli pierwsze miejsce ex aequo z zielonymi, ale obie partie uzyskały... po 12 proc. wskazań.

Co ciekawe, chociaż chadecja lideruje w sondażach partyjnych, jedynie 11 proc. Niemców uważa, że to CDU/CSU ma dobrą receptę dla państwa. Natomiast aż 58 proc. uczestników badania uznało, że w RFN nie formacji, która we właściwy sposób poradzi sobie z aktualnymi wyzwaniami.