Policjanci tak walczą o podwyżki, że przymykają oko na wykroczenia. Wystawiają mniej mandatów

Dorota Kuźnik
03 listopada 2022, 12:48 • 1 minuta czytania
Niewielkie przekroczenie prędkości, śmiecenie czy inne przewinienia – za takie wykroczenia policjanci ostatnio nie wlepiają mandatów, lecz ograniczają się do pouczeń. Odejście od kar nie wypływa jednak z dobrego serca funkcjonariuszy, lecz jest formą walki o podwyżkę. Policyjni związkowcy postanowili w ten sposób zaostrzyć swój protest.
Pouczenie zamiast mandatu. Policjanci walczą o podwyżki Fot. Stanislaw Bielski / REPORTER

O tym, że zarobki w Policji nie należą do najwyższych, funkcjonariusze mówili wielokrotnie. Po głośnych apelach postanowili przejść do czynów. Najpierw oflagowali budynki i radiowozy, a gdy to nie przyniosło efektu, zaostrzyli akcję protestacyjną.

Od października za drobne przewinienia policjanci, zamiast wlepiać mandaty, coraz częściej jedynie pouczają obywateli. Akcja prowadzona jest w całej Polsce. Funkcjonariusze podkreślają jednak, że protest nie oznacza, iż od teraz kierowcy mogą czuć się bezkarni. Pouczenie stosowane jest przy drobniejszych wykroczeniach. Policjanci deklarują, że jeśli dojdzie do poważnego przekroczenia przepisów, taryfy ulgowej nie będzie.

Podobną akcję związkowcy w policji przeprowadzili w 2018 r. Wtedy również wystawiali mniej mandatów, co znacząco odczuł budżet państwa. Jak informowaliśmy, w czasie protestu policjanci nałożyli o 3 mln mandatów mniej niż zwykle, a budżetowe wpływy z tego tytułu zmniejszyły się o prawie 400 mln zł.

Na stole dwa postulaty policyjnych związkowców

Policjanci wystosowali do swoich przełożonych dwa postulaty. Pierwszy to waloryzacja uposażenia o 20 proc., która ma wejść w życie z początkiem 2023 roku. Jak tłumaczy w rozmowie z naTemat Wojciech Chociej z kierownictwa podlaskich związkowców, to konieczność w sytuacji szalejącej inflacji.

Wszystkim zależy, żeby mieć silne służby. To nie jest walka o podwyżki, tylko obrona uposażeń. Nie domagamy się Bóg wie czego. Chcemy po prostu żeby skutki inflacji były mniej dotkliwe. Jeśli mamy prezentować jakieś standatdy to musimy dowartościować służby. podinsp. Wojciech ChociejNSZZ Solidarność

Drugim postulatem są dodatki progresywne. Jak mówi naTemat podinsp. Wojciech Chociej, dodatki służbowy i funkcyjny są na skandalicznie niskim poziomie. Zdaniem związkowca, choć władze mają możliwość, by je podwyższyć, nie robią tego.

– Kiedy chcieliśmy, żeby doszło do zmian w dodatkach, zawsze dostawaliśmy informację zwrotną, że nie ma na to pieniędzy w budżecie – tłumaczy działacz i dodaje, że związki mają kilka propozycji na to, jak rozwiązać kwestię dodatków.

Zdaniem Chocieja każdy policjant, który nie zostanie ukarany dyscyplinarnie, powinien mieć co dwa lata waloryzowany dodatek procentowo, tak by w momencie osiągnięcia 25-letniego stażu jego suma sięgnęła 50 proc. podstawowego uposażenia.

W tym momencie jest tak, że jak policjant chce przejść na emeryturę, idzie do przełożonego i prosi o dodatki, tłumacząc się, że zasługuje na więcej. To uwłaczające godności. Zracjonalizowany system dodatków byłby nie tylko zachętą do pracy dla aktualnych funkcjonariuszy, ale też pomógłby stać zachętą do tego, by podjąć się służby w Policji.podinsp. Wojciech ChociejNSZZ Solidarność

Chętnych do pracy w policji jak na lekarstwo

Sytuacja kadrowa w Policji jest zła. O tym mówią głośno związkowcy, a po cichu szeregowi policjanci. Tymczasem statystyki dotyczące atrakcyjności Policji jako pracodawcy są regularnie naciągane. Dowodem na to jest między innymi hucznie ogłoszona rok temu informacja, że Policja szczyci się rekordowym stanem zatrudnienia.

Kilka miesięcy później okazało się jednak, że w pierwszym kwartale 2022 roku ze służby odeszło o 40 proc. więcej policjantów niż rok wcześniej (za InfoSecurity24), a liczba wakatów, którymi dysponowała pod koniec roku Policja, wynosiła 5 tysięcy. Dodatkowo funkcjonariuszy brakuje zwykle tam, gdzie są najbardziej potrzebni, a więc w wielkich miastach.

Do Policji trafi każdy, kto tylko chce pracować?

Trend spadkowy w rekrutacji do Policji na moment odwróciła podjęta w połowie 2021 roku decyzja o zmniejszeniu limitów na testach sprawnościowych. "Rzeczpospolita" pisała wówczas, że władze komendy głównej uzasadniają to "ogólnym spadkiem sprawności fizycznej społeczeństwa".

Skutki decyzji, jak pisaliśmy w naTemat były zdaniem licznych funkcjonariuszy powodem zaniedbań podczas akcji, w tym również tych, które doprowadziły do śmierci podczas policyjnych zatrzymań na Dolnym Śląsku.

– Nowi nie mają ani wiedzy, ani potrzeby jej zgłębiania. Nie znają przepisów, co sprawia, że nawet nie są w stanie się wybronić. Kiedy patrzymy na nagrania z zatrzymań, jak chociażby to w przypadku Bartka z Lubina, trudno oprzeć się wrażeniu, że do służby w Policji trafiają ludzie z przypadku. Trzeba naprawdę nie mieć wyobraźni, żeby przy wadze 90 kilogramów klękać na szyi człowieka i nie wiedzieć, że to może go zabić – mówił w naTemat Grzegorz Mikołajczyk, były antyterrorysta.

To nie koniec protestu

Podjęte w październiku formy walki o podwyżki nie są ostatecznymi. Związkowcy zapowiadają, że będą protestować do skutku, dopóki nie podpiszą z ministrem porozumienia. Okazja do tego będzie już 9 listopada, kiedy to zaplanowano pikietę w Warszawie.

Funkcjonariusze Policji z całej Polski planują się zebrać przed budynkiem Kancelarii Premiera o godzinie 11:30. Udział w akcji mają wziąć policjanci z całego kraju, do których dołączą także przedstawiciele innych służb mundurowych. Oprócz dużej pikiety w stolicy pojedyncze akcje mają być organizowane także w mniejszych miastach.

Osoby, które nie dadzą rady wziąć udziału w pikiecie, planują w geście solidarności z protestującymi wyjść w momencie akcji przed budynki komisariatów.