"Profesor belwederski, emerytka". Poseł ujawnił, kogo policjanci wynieśli z pokojowego protestu
- Kilkanaście osób, w tym członkowie ruchu społecznego Obywatele RP, było przetrzymywanych w policyjnym kordonie przez 6 godzin
- Manifestanci pokojowo chcieli protestować na trasie piątkowego Marszu Niepodległości
- Kilka osób zostało przewiezionych na komisariat, w tym profesor belwederski, lekarka i emerytka
Nie milkną echa piątkowej akcji funkcjonariuszy, którzy uwięzili w policyjnym kotle osoby, które w sposób pokojowy chciały zademonstrować przeciwko Marszowi Niepodległości w Warszawie.
Tak policjanci wynieśli uczestników pokojowego protestu na trasie marszu
Przypomnijmy, kilkanaście osób, w tym członków ruchu społecznego Obywatele RP, które protestowały przeciwko przemarszowi nacjonalistów, funkcjonariusze zamknęli w policyjnym kordonie przy ulicy Smolnej w Warszawie. Przez 6 godzin. Na zimnie, bez możliwości skorzystania z toalety. Bez jedzenia i wody.
Część z nich trzymała w rękach białe róże. Na jednym transparencie widniało hasło: "Nacjonalizm to nie patriotyzm".
Jak informowaliśmy w naTemat, protestujący trafili do policyjnego kotła przed godz. 15. Funkcjonariusze rozeszli się – nagle – po godz. 21. Wcześniej na komisariat zostało przewiezionych kilkoro manifestantów. Pierwsze doniesienia mówiły o dwóch, później okazało się, że do warszawskich komend trafiło więcej osób.
"Ostatnia osoba zwolniona z komisariatu o 2:30 w nocy" – poinformowali w sobotę rano Obywatele RP na Twitterze. Zamieścili też dwuminutowy filmik. Widać na nim policjantów, którzy za ręce i nogi wynoszą ludzi, którzy stanęli przy trasie Marszu Niepodległości. "Pacyfikacja pokojowej demonstracji" – napisano.
Przez wszystkie godziny manifestantom towarzyszyli zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich Hanna Machińska i poseł KO Michał Szczerba. Oboje pojechali też przed komisariat, gdzie trafili protestujący, ale nie zostali wpuszczeni do budynku, gdzie byli przetrzymywani pokojowo protestujący.
Wśród zatrzymanych profesor, lekarka i emerytka
"Tuż przed 1:00 pięć osób, w tym cztery panie, zostało wypuszczonych z komisariatu. Pozbawiono ich wolności na 10 godzin" – relacjonował polityk na Twitterze. I dodał: "PiS stworzył opresyjne państwo, które używa siły, nęka zatrzymaniami, przewleka proste czynności. Czyste bezprawie!".
Szczerba ujawnił też, kogo policjanci przywieźli na komisariat. "Wśród zatrzymanych są profesor belwederski, nauczycielka akademicka, lekarka, studentka prawa, emerytka" – poinformował.
"Nie mieli żadnej podstawy, to były tortury"
– To, co robiliśmy, to była ewakuacja uczestników tych zgromadzeń. Musimy mieć komfort działania w strefie wykonywania swoich zadań. Nie chcąc dopuścić do sytuacji groźnych, musieliśmy użyć środków przymusu – tłumaczył w piątek Sylwester Marczak, rzecznik prasowy Komendy Stołecznej Policji.
Po tym, jak funkcjonariusze się rozeszli, udało nam się skontaktować z Wojciechem Kiniasiewiczem, jednym z manifestantów, którzy trafili do policyjnego kotła na sześć godzin. Jego relacja znacznie różniła się od tego, co przekazała policja.
– Nie mieli prawa przetrzymywać nas przez tyle godzin – stwierdził w rozmowie z naTemat. Dodał, że funkcjonariusze nie chcieli powiedzieć, dlaczego ich otoczyli. – Chcieli natomiast, żebyśmy się wylegitymowali, ale nie mieli ku temu żadnych podstaw. Nikt z nas ani nie popełnił przestępstwa, ani nie jest poszukiwany przez policję – opowiadał nam społecznik.
– Będziemy składać zażalenie na działania policji i zawiadomimy prokuraturę ws. przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy – zapowiedział Wojciech Kiniasiewicz.