"Oddajcie moją porcelanę". Gawłowski wskazuje na "kompromitację" prokuratury Ziobry

Aneta Olender
15 listopada 2022, 12:00 • 1 minuta czytania
"Żądam publicznie, przegraliście, oddajcie mi moją własność" – apeluje za pośrednictwem Twittera senator Stanisław Gawłowski. Adresatem jego wiadomości jest Prokuratura Krajowa. Chodzi o zastawę, którą zabrano z jego domu 5 lat temu.
Gawłowski chce odzyskać porcelanę, którą CBA zabrało z jego domu w 2017 roku. Fot. Jacek Domiński/REPORTER

Porcelana Gawłowskiego

Stanisław Gawłowski we wpisie zaznaczył, że jego własność jest przetrzymywana bezprawne, co potwierdza decyzja Sądu Okręgowego w Koszalinie.


"Bezprawnie przetrzymujecie moją własność, jest prawomocne postanowienie, kompromitujcie siebie i urząd, który reprezentujecie. Jacy z was prawnicy skoro sąd musi was pouczać" – zaznaczył.

CBA w domu Gawłowskiego

W 2017 prokuratorzy Prokuratury Krajowej z Wydziału ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji w Szczecinie oraz funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego wkroczyli do mieszkań – w Warszawie i w Koszalinie – Stanisława Gawłowskiego, wtedy sekretarza generalnego Platformy Obywatelskiej.

Przypomnijmy, że chodziło o podejrzenie popełnienia przestępstwa o charakterze korupcyjnym – kilka miesięcy później prokuratura postawiła politykowi zarzuty.

Sprawa dotyczyła czasu, gdy Gawłowski pełnił funkcję wiceministra środowiska w rządach PO-PSL i podlegał mu Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Miał wówczas przyjąć jako łapówkę co najmniej 175 tys. zł w gotówce i dwa zegarki o wartości prawie 25 tys. zł. Zarzuty dotyczą też podżegania do wręczenia korzyści majątkowej w wysokości co najmniej 200 tys. zł, ujawnienia informacji niejawnej i plagiatu pracy doktorskiej.

Wśród rzeczy, które agenci CBA zarekwirowali w domu polityka w 2017 roku, była właśnie m.in. porcelanowa zastawa. Śledczy uznali, że mogła ona trafić w ręce polityka jako forma łapówki.

Finalnie zapadła jednak decyzja, że porcelana nie wnosi nic do sprawy, nie ma znaczenia dowodowego w śledztwie. Stanisław Gawłowski został poinformowany, że może odzyskać zastawę, która jest do odebrania w siedzibie CBA we Wrocławiu.

Jednak Gawłowski uznał, że nie pojawi się w tym celu we Wrocławiu. Chciał, by to agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego odwieźli jego własność, skąd ją zabrali, czyli do jego mieszkania. Na to zgody nie wyraziła ani prokuratura, ani nie wyraziło CBA. Do sądu trafił wniosek o złożenie porcelanowej zastawy w sądowym depozycie. Koszaliński sąd wniosek odrzucił. Prokuratura odwołała się od tej decyzji, ale apelacja także została odrzucona. Wyrok jest prawomocny.

"Stanisław Gawłowski poprzez zwykłą, techniczną czynność odebrania przedmiotów, o które sam zresztą wnosił, dąży do publicznego upokorzenia przybyłych funkcjonariuszy organów państwowych, jakimi są funkcjonariusze CBA, czy też policji. Stanisław Gawłowski w sposób instrumentalny sięga po swoje uprawnienia po to, aby w trakcie czynności technicznej móc komentować zachowania przybyłych funkcjonariuszy publicznych" – przekonywał Witold Grdeń z zachodniopomorskiej jednostki Prokuratury Krajowej.

– Prokuraturze łatwo upokarza się innych, a w momencie, gdy trzeba stanąć w prawdzie i przyznać się do tego, że nie było żadnych podstaw do podejmowania pewnych czynności oraz zwrócić rzeczy, nie chce tego zrobić. Niszczyć im jest łatwo, przyznać się do błędu jest ciężko – komentował sprawę Stanisław Gawłowski w rozmowie z Onetem.

Czytaj także: https://natemat.pl/448894,sondaz-jaroslaw-kaczynski-i-pis-straca-wladze-dobry-wynik-donalda-tuska