Dyrektorka podstawówki w Przewodowie o tragedii. "Rakieta spadła 300 metrów od szkoły"
- Dwa pociski, które eksplodowały w suszarni zboża w Przewodowie, zabiły dwie osoby. Sprawa wstrząsnęła przede wszystkim lokalną społecznością
- Dyrektorka tamtejszej szkoły podstawowej Ewa Byra potwierdziła, że jedną z ofiar jest mąż pani sprzątającej placówkę
- – Nie wierzyłam, że coś takiego się mogło wydarzyć. (...) Ta rakieta spadła 300 metrów od szkoły – powiedziała
- Dla uczniów przeprowadzono specjalne zajęcia z udziałem wychowawców i pedagoga szkolnego
"Rakieta spadła 300 m od szkoły". Dyrektorka szkoły w Przewodowie zabrała głos
Od początku wojny w Ukrainie osoby mieszkające przy naszej wschodniej granicy żyją w szczególnym lęku. Teraz doszło do kolejnej eskalacji, która wstrząsnęła lokalną społecznością. Tragedia w Przewodowie to nie tylko eksplozje dwóch pocisków, ale również nowe obawy o bezpieczeństwo.
– Nie wierzyłam, że coś takiego się mogło wydarzyć. Jest to dla nas trudne. W ostatnim czasie te emocje były wyciszone, a teraz znowu mamy nowe zdarzenie – powiedziała w rozmowie z Onetem dyrektorka tamtejszej szkoły podstawowej Ewa Byra.
– Ta rakieta spadła 300 metrów od szkoły i około 30 metrów od budynków mieszkalnych – podkreśliła, po czym dodała: – Z tego, co w tej chwili wiem, to konstrukcje tych budynków zostały lekko naruszone.
Specjalnej opieki i wsparcia wymagają uczniowie szkoły, którzy mogą nie rozumieć zawiłości związanych z kryzysem oraz wojną za wschodnią granicą. – Będziemy tę sytuację analizowali i rozmawiali na ten temat, żeby tłumaczyć dzieciom, że traktujemy to w kategoriach wypadku – zapewniła.
– Jedna z tych ofiar była mężem pracownicy naszej szkoły, pani sprzątającej. Z tą panią rozmawiała już pani dyrektor z poradni – potwierdziła. Jak pisaliśmy w naTemat, ofiarami eksplozji są dwaj mężczyźni – pracownik suszarni i rolnik, który przyjechał ze zbożem.
Szef NATO mówi o Przewodowie. "Rosja ponosi ostateczną odpowiedzialność"
Po zakończeniu spotkania Rady Północnoatlantyckiej sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg poinformował o wstępnych ustaleniach w sprawie eksplozji. – Nie mamy żadnych wskazówek, że był to wynik przemyślanego ataku – uspokoił.
Co jednak ciekawe, urzędnik stwierdził, że mógł to być pocisk przeciwrakietowy, wystrzelony przez Ukrainę. – Wstępne analizy sugerują, że (...) został on wystrzelony, by bronić terytorium Ukrainy przed rosyjskimi rakietami manewrującymi – powiedział.
– Ukraina nie ponosi za to żadnej odpowiedzialności. Rosja ponosi ostateczną odpowiedzialność – dodał.
Na te ustalenia szybko zareagowała administracja Wołodymyra Zełenskiego. Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Ukrainy Oleksij Danilow zażądał wyjaśnienia, na jakiej podstawie Sojusz Północnoatlantycki wyciąga takie wnioski. "Jesteśmy gotowi przekazać dowód rosyjskiego śladu, który posiadamy" – zapewnił.