"Hołownia zaproszony, a Tusk?". Brak lidera PO na RBN rzucił się w oczy, dlaczego Duda go pominął?
Okoliczności zwołania posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego były szczególne. O rakiecie, która spadła na terytorium Polski, zabijając dwie osoby, mówi cały świat. A politycy w kraju od wtorku deklarują jedność w tej sprawie.
Uwagę politycznego Twittera zwrócił jednak fakt, że w posiedzeniu RBN nie wziął udziału Donald Tusk, za to obecny był Szymon Hołownia. Żaden z nich nie jest parlamentarzystą. Obaj są liderami partii. Dlaczego zatem jeden otrzymał zaproszenie od prezydenta, a drugi nie?
– Zadzwoniliśmy do BBN z informacją, że w posiedzeniu będzie uczestniczył Donald Tusk. Usłyszeliśmy jednak, że zgodnie z zaproszeniem obecny może być tylko parlamentarzysta. Okazało się, że największa partia opozycyjna nie może wybrać swojego przedstawiciela na RBN. W dodatku przewodniczący jednej partii może w niej uczestniczyć, a drugi nie. To sytuacja, która nie powinna mieć miejsca – mówi naTemat Cezary Tomczyk, wiceprzewodniczący PO.
Imienne zaproszenie otrzymał Borys Budka, szef klubu parlamentarnego i wiceprzewodniczący PO. Widnieje na nim adnotacja: "W przypadku braku osobistego udziału w posiedzeniu, proszę o wydelegowanie parlamentarzysty, będącego członkiem Pańskiego klubu".
Prezydent Duda zaprosił jeszcze innych liderów parlamentarnych, m.in. Włodzimierza Czarzastego, lidera Lewicy oraz Władysława Kosiniaka-Kamysza, lidera PSL. Jednak Szymon Hołownia nie jest przecież nawet posłem. A jednak on również otrzymał imienne zaproszenie z Kancelarii Prezydenta.
Twitter szybko zagotował się od spekulacji. "A czemu Donald Tusk nie został zaproszony do RBN? To skandal i wstyd", "Hołownia uczestniczył w RBN, a Tusk nie?!", "Paniczny lęk przed Tuskiem?" – reagowali niektórzy internauci.
– Wydaje mi się, że Donald Tusk nie dostał zaproszenia, bo pan Andrzej Duda po prostu się go obawia. Każdy odpowiedzialny Prezydent powinien chcieć skorzystać z rady i doświadczenia podwójnego premiera i szefa Rady Europejskiej. To pokazuje strach tego obozu oraz obawę, że RBN może wymknąć się spod kontroli. A może sam Kaczyński stawia taki warunek, że nie chce być w jednym pomieszczeniu z Donaldem Tuskiem? To jest też prawdopodobny scenariusz – mówi Cezary Tomczyk.
W Polska 2050 uzyskaliśmy potwierdzenie, że zaproszenie dla Szymona Hołowni było imienne. – Gdyby to mnie zaproszono, a nie zaproszono by mojego lidera, to bym po prostu nie poszedł – reaguje poseł tej partii Michał Gramatyka.
Kancelaria Prezydenta: Hołownia prosił
Dlaczego tak się stało? Zapytaliśmy w Kancelarii Prezydenta. Usłyszeliśmy, że zaproszenie dla Szymona Hołowni wynikało z inicjatywy i prośby samego lidera Polska 2050 skierowanej do prezydenta Andrzeja Dudy, żeby umożliwić mu uczestnictwo w RBN.
– Ta sytuacja się powtarza. Co do zasady kompozycja RBN polega na tym, że zaprasza się liderów parlamentarnych bądź osoby, które ich zastępują, a nie liderów partii. Jeśli chodzi o pana Szymona Hołownię, który nie jest parlamentarzystą – tu się zgadzamy – wystąpił on z prośbą do pana prezydenta o możliwość uczestnictwa w RBN w imieniu swojego ugrupowania. Pan prezydent po raz kolejny rozważył tę prośbę i po raz kolejny zdecydował się ją uwzględnić – mówi naTemat Paweł Szrot, szef Gabinetu Prezydenta RP.
Dodaje, że takie prośby zdarzały się wcześniej. – Każdorazowo jego ugrupowanie zwraca się z prośbą o uczestnictwo pana Szymona Hołowni, tyle że osobiście pan Szymon Hołownia zwraca się z prośbą o uwzględnienie jego uczestnictwa. Pan prezydent indywidualnie tę prośbę rozpatruje i za każdym razem zdarzało się, że była ona rozpatrywana pozytywnie – mówi.
Stąd, jak podkreśla, imienne zaproszenie dla lidera Polska 2050. A gdyby Donald Tusk zgłosił się z taką prośbą? – Wtedy jego indywidualna prośba zostanie przez pana prezydenta rozpatrzona – odpowiada Paweł Szrot.
Na sugestię, że Andrzej Duda może bać się zaprosić Tuska, odpowiada, że szeroko się uśmiecha: – Nie rozumiem, z jakich powodów pan prezydent miałby się obawiać pana przewodniczącego Tuska. Były ogólne deklaracje, że pan przewodniczący Tusk jest gotów uczestniczyć w RBN, ale powtarzam, nie skierowano żadnego konkretnego wniosku w tej sprawie. Pan Szymon Hołownia składał go kilka razy.
Tusk nie pierwszy raz poza RBN
Podobna sytuacja z Tuskiem i RBN zdarza się nie pierwszy raz. Tak było też np. w styczniu, przy RBN w sprawie sytuacji na granicy ukraińsko-rosyjskiej. - Lęk Jarosława Kaczyńskiego przed Donaldem Tuskiem zwycięża – komentował wtedy rzecznik PO Jan Grabiec.
W PO pamiętają apele, by lider ich partii mógł wziąć udział w posiedzeniach RBN.
– Cztery razy byłem na posiedzeniach RBN i za każdym razem na początku swojego wystąpienia zawsze apelowałem do prezydenta o to, żeby zechciał rozważyć udział w nich najważniejszych osób – i Jarosława Kaczyńskiego, i Donalda Tuska. To byłby ważny sygnał dla opinii publicznej. Zdecydowanie uważam, że Donald Tusk powinien brać w nich udział. Na początku jako przeszkodę podawano to, że nie jest parlamentarzystą, ale uczestniczy w nich pan Szymon Hołownia. Czyli jak się chce, to można, nie ma wymówki – mówi Tomasz Siemoniak, wiceprzewodniczący PO.
Jak apelował do prezydenta?
Mówiłem, że ciesząc się, że przebywam w tak znakomitym towarzystwie, uważam jednak, że najważniejsze osoby, w tym Jarosław Kaczyński i Donald Tusk, też powinny tam być. Wtedy jest to prawdziwa RBN. Mówiłem do prezydenta Dudy, że skoro byłby gospodarzem najważniejszych polityków w Polsce, to jego też by to wzmacniało. Donald Tusk był raz na spotkaniu w KPRM, zaproszony przez premiera Morawieckiego, i świat się od tego nie zawalił.
Prezes Kaczyński był raz wcześniej na posiedzeniu, teraz też, choć wszyscy odnotowali, że się spóźnił.
– I nie było przeszkody, żeby na posiedzeniu RBN był szef klubu PiS, pan Ryszard Terlecki, i Jarosław Kaczyński. Spokojnie obok Borysa Budki, szefa klubu, mógłby być Donald Tusk. Tylko po prostu trzeba chcieć. Jak się nie chce, to zawsze znajdą się powody, a rządzący po prostu nie chcą. To, że się kogoś nie lubi, czy ostro się z kimś rywalizuje, nie powinno być żadnym kryterium – komentuje Tomasz Siemoniak.
Sądzę, że to jest obawa, że Donald Tusk jest tak silnym i tak doświadczonym politykiem, że w ramach RBN mógłby odgrywać zbyt dużą rolę. Nie chcą się z tym mierzyć i zamiast wykorzystać to, włączyć go do działań i inicjatyw, wolą udawać, że go nie ma.
Dodaje jeszcze: – To się zdarza już któryś raz. Przykro, że jakieś partyjne, mam nadzieję, że nie osobiste, uprzedzenia biorą górę. Donalda Tuska można nie lubić, ale on reprezentuje miliony wyborców, którzy są tak samo ważnymi obywatelami, jak wszyscy inni. Mają prawo, by ich przedstawiciel uczestniczył w takim gremium.