Wybuch w Przewodowie. Śledczy mają nagranie, na którym "widać pewną sekwencję zdarzeń"

Klaudia Łyszkowska
17 listopada 2022, 14:02 • 1 minuta czytania
Polscy śledczy i amerykańscy eksperci badają okoliczności wybuchu w Przewodowie, w wyniku którego zginęły dwie osoby. Dostęp do działań chcą uzyskać także Ukraińcy. Jakub Kumoch z prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej oświadczył, że Polska dysponuje nagraniami, które ukazują "pewną sekwencję zdarzeń". 
Śledczy mają nagranie, które jest dowodem ws. wybuchu w Przewodowie. Fot. Pawel Wodzynski/East News

Prezydencki minister, szef Biura Polityki Międzynarodowej Jakub Kumoch powiedział dziennikarzowi TVN24, że po wybuchu we wsi Przewodów w woj. lubelskim eksperci badają szczątki rakiety, głębokość leja i obliczają kierunek, z którego przyleciała.

Poinformował, że w Przewodowie pracuje polsko-amerykańska ekipa śledcza, a o dostęp do działań poprosili też Ukraińcy. Wszystko wskazuje na to, że zostaną do śledztwa dopuszczeni.

"Rosja ponosi pełną odpowiedzialność za wszystko, co spada"

Rosja zbombardowała tego dnia Ukrainę i to Rosja ponosi pełną odpowiedzialność za wszystko, co spada – powiedział Jakub Kumoch, po czym odpowiedział na ukraińskie obawy, deklarując, że "nikt Ukrainy nie oskarża o to, że bombardowała świadomie polskie terytorium".

Na pytanie o to, czy Ukraińcy dostaną dostęp do działań śledczych, odpowiedział, że zgodę na to musi wyrazić zarówno polska, jak i amerykańska strona. – Jeżeli na poziomie technicznym ekipa śledcza nie będzie miała żadnych uwag, to pewnie nie będzie powodu, żeby odmówić Ukraińcom dostępu – powiedział.

Są materiały filmowe z Przewodowa

Jakub Kumoch zapewnił, że śledczy dysponują dowodami z miejsca wybuchu. – Badane są szczątki rakiety, głębokość leja, eksperci obliczają kierunek, z którego przyleciała rakieta, nawet ilość zużytego przez nią paliwa.

Dodał, że istnieją materiały filmowe, jednak zaznaczył, że nie chce opowiadać o ich dokładnej treści, bo widział je "w trybie niejawnym".

– To są nasze normalne zdjęcia z granicy, gdzie pewne rzeczy widać. Widać strzały nad Ukrainą, widać walki nad Ukrainą, w pewnym momencie, w bardzo bliskim czasie widać pewną sekwencję zdarzeń – przekazał Kumoch. – To chcielibyśmy przekazać również stronie ukraińskiej i pracować razem z nią. Zależy mi na tym, by Ukraińcy pierwsi w kontakcie z naszymi śledczymi zobaczyli, jakimi materiałami dysponujemy - dodał.

Ukraina wobec śledztwa w Przwodowie

Tuż po wybuchu w Polsce, prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski mówił o tym, że "rosyjska agresja przekroczyła polską granicę". Jednak według śledczych badających sprawę, rakieta nie należała do Rosjan, a do strony ukraińskiej

Głos w sprawie śledztwa zabrał też rzecznik ukraińskich sił powietrznych. Jurij Ihnat, cytowany przez portal ukraińskiej telewizji publicznej Suspilne, zaznaczył, że "Ukraina czeka na wyniki dochodzenia w sprawie wtorkowego wybuchu pocisku rakietowego na terenie Polski".

– Jest jasne, że trwała poważna walka przeciwlotnicza. Odbijaliśmy rakiety rosyjskie, które leciały na naszych obywateli, naszą infrastrukturę. Robiono wszystko po to, aby ochronić naszych obywateli – powiedział Ihnat.

Wybuch w Przewodowie

Do wybuchu, wskutek którego zginęło dwóch mężczyzn doszło 15 listopada we wsi w woj. lubelskim. Jest to miejscowość oddalona o ok. 5 km od granicy polsko-ukraińskiej

Mieszkańcy relacjonowali, że usłyszeli dwa wybuchy i kłęby dymu. Jak się później okazało, były to zbłąkana rakieta. W sieci zaczęły pojawiać się pierwsze nagrania.

– Nie była to rakieta wymierzona w Polskę – oświadczył prezydent Andrzej Duda. Jak dodał, "nic nie wskazuje na to, że rakieta, która spadła w okolicach Hrubieszowa, została wystrzelona przez siły rosyjskie".