Była policjantka zawiadamia prokuraturę ws. akcji podczas wizyty Kaczyńskiego w Krakowie

Dorota Kuźnik
18 listopada 2022, 07:29 • 1 minuta czytania
Działania krakowskich policjantów, którzy zabezpieczali wizytę z udziałem premiera oraz prezesa PiS, zostaną sprawdzone przez prokuraturę. O rażących błędach w prowadzeniu akcji zabezpieczającej przyjazd do Krakowa Mateusza Morawieckiego i Jarosława Kaczyńskiego, śledczych powiadomiła była policjantka. Jej zdaniem doszło do nadużycia władzy ze strony mundurowych.
Zdjęcie ilustracyjne Maciek Jonek

– Policjanci w sposób rażący ograniczali podstawowe prawa obywatelskie do zgromadzenia i wolność słowa. Ponadto protestujący zostali na kilka godzin pozbawieni możliwości wydostania się poza policyjny kordon – tłumaczy Onetowi Alicja Szczepańska. Krakowska radna zdecydowała o konieczności przekazania informacji prokuraturze.

Zamieszki podczas wizyty Kaczyńskiego w Krakowie na 11 listopada

Do zdarzenia, podczas którego policjanci przekroczyli swoje uprawnienia, miało dojść po uroczystej mszy na Wawelu. Po ceremonii działacze PiS udali się na spotkanie ze swoimi zwolennikami, na ulicę Retoryka. Jak podaje Onet, wizycie towarzyszyła manifestacja osób, które wyrażały swój brak poparcia dla Kaczyńskiego.

Grupa miała w planie protestować nie tylko przy Wawelu, ale też pod oknami lokalu "Sokoł", w którym Kaczyński organizował spotkanie w ramach objazdówki. Do tego nie dopuścili funkcjonariusze policji, którzy zagrodzili manifestującym drogę i zatrzymali ich pod oknami kamienicy przy ul. Retoryka.

– W imieniu policji informuję państwa o możliwości rozwiązania spontanicznego zgromadzenia – krzyknął jeden z policjantów. Głos ten jednak spotkał się ze sprzeciwem. Cytowana przez Onet Katarzyna Wójtowicz z inicjatywy "Dość milczenia" odpowiedziała, że nie ma takiej możliwości, bo manifestujący mają prawo tam iść.

Przepychanki i spisywanie przed spotkaniem z Kaczyńskim

Protestujący, których otoczyła policja, zaczęli głośno skandować, że to prowokacja. Odpowiedzią policji było ustawienie na drodze autokaru i radiowozów, przez co protestujący nie mogli dotrzeć do miejsca docelowego. Zaczęli więc skandować jeszcze głośniej, między innymi, że "Kaczyński będzie siedział", co skończyło się spisywaniem ich przez policjantów.

Krakowska radna Alicja Szczepańska, która jest także byłą policjantką, określiła, że działania wobec demonstrujących 11 listopada, były "niewspółmierne do ewentualnego zagrożenia".

– Policjanci wiedzieli, czego mogą się po nich spodziewać, a zdecydowali się na działania, które w mojej ocenie odbiegają od przepisów Ustawy o policji i kodeksu postępowania karnego – ocenia krakowska radna.

Zdaniem radnej policja ograniczyła podstawowe swobody obywatelskie, czyli prawo do zgromadzeń i wolność słowa.

– Uczestnicy protestu przez kilka godzin nie mogli wyjść poza policyjny kordon, ale jednocześnie policja nie sporządziła raportu, który wyjaśniałby powody zatrzymania tych osób – powiedziała Onetowi była policjantka, która w czwartek w krakowskiej prokuraturze złożyła zawiadomienie o możliwości nadużycia władzy przez policjantów oraz o możliwości popełnienia przez funkcjonariuszy przestępstwa z art. 189 kodeksu karnego, czyli pozbawienia demonstrantów wolności.

Alicja Szczepańska powiedziała także, że poprosi Rzecznika Praw Obywatelskich, by monitorował sprawę.

Spotkania Kaczyńskiego pod lupą

Działaniom policji podczas krakowskich, partyjnych spotkań działaczy PiS przygląda się także senator KO. Bogdan Klich poprosił policję o wyjaśnienie podstaw swojej reakcji, a także podanie podstaw do podjęcia działań na tak szeroko zakrojoną skalę podczas zwykłego spotkania politycznego.

O nadużyciu władzy przez policję powiadomili także działacze z Wadowic, gdzie doszło do sytuacji podobnej jak w Krakowie.