Domek z kart się sypie. PiS straci dzisiaj władzę w dużym i ważnym województwie

Redakcja naTemat.pl
21 listopada 2022, 15:47 • 1 minuta czytania
Ostatnie miesiące nie są łaskawe dla poparcia Prawa i Sprawiedliwości. Kolejne nie zapowiadają się lepiej. Teraz okazuje się, że PiS traci władzę na Śląsku. Z partii postanowił odejść marszałek województwa i tym samym dać większość opozycji.
PiS traci władzę na Śląsku. Fot. Andrzej Iwańczuk / Reporter

Oliwa zawsze sprawiedliwa? To stare przysłowie ma szansę sprawdzić się na Śląsku właściwie równo w czwartą rocznicę przejęcia władzy przez PiS po tym, jak Koalicję Obywatelską zdradził Wojciech Kałuża i chwilę po wyborach przeszedł do konkurencyjnej partii. Od wtedy ekipa PiS miała tam zaledwie jeden głos przewagi, a Kałuża stał się synonimem partyjnej zdrady i oszukania wyborców. Głosowało na niego 25 tysięcy obywateli.


Teraz – jak wynika z doniesień "Wyborczej" – może dojść do odwrócenia sytuacji, a do zdrady ma dojść w drugą stronę. Z tamtejszego PiS-u chce wymiksować się sam marszałek Jakub Chełstowski, a za nim w pakiecie ma pójść jeszcze trójka radnych wojewódzkich.

"Wyborcza" opisuje kulisy tej zmiany, która do samego końca miała być utrzymywana w tajemnicy. Namawiać Chełstowskiego miału paru lokalnych samorządowców związanych z PO. O sprawie podobno wiedział też Donald Tusk. Negocjacje jednak nie były tak trudne, jak może się wydawać, bo Chełstowski miał być zmęczony konfliktem z Wojciechem Kałużą.

W trakcie obrad – jak wynika z relacji Przemysław Jedleckiego – ex-partyjni koledzy opuścili ławy i nie siedzieli już obok Chełstowskiego. Trudno o większy symbol zdrady.

Trochę światła na te roszady rzucił Borys Budka. Przewodniczący z PiS, który nie chce dopuścić do swojego odwołania po stracie większości, ogłosił kilkugodzinną przerwę do 18.00. Odbyło się to na zasadzie "bez żadnego trybu".

I tak jak o sprawie wiedział Donald Tusk, tak z sytuacją musiała być też zaznajomiona "góra PiS". Zaledwie wczoraj na Śląsku był przecież Jarosław Kaczyński, który próbował zrobić porządek w swojej partii i obiecywał regionowi "100 miliardów złotych w skali dekady".

Po wyborach samorządowych w 2018 roku PiS i KO podzieliły się sejmikami po połowie. W ośmiu z nich rządził PiS (samodzielnie lub w koalicji) w kolejnych ośmiu Koalicja Obywatelska. Teraz ten układ sił zostanie zaburzony. A podobne turbulencje miały miejsce też w zeszłym roku w województwie świętokrzyskim, ale finalnie władzę wciąż sprawuje tam marszałek z PiS.

PiS nie ma ostatnio dobrej passy. Kolejne sondaże mówią o spadającym poparciu i nie ma już mowy o przypadku. PiS oscyluje w okolicach 30 proc. poparcia i nieuchronnie zbliża się do zrównania z Koalicją Obywatelską. W aktualnych warunkach trudno będzie utrzymać im samodzielną większość.