Wicemistrzowie świata zaliczyli falstart na MŚ. Długo walili głową w mur i go nie przebili
- Chorwaci, aktualni wicemistrzowie świata, zaliczyli falstart na mundialu
- Vatreni tylko zremisowali z Marokiem, które zagrało bardzo ambitnie
- O awans z grupy ekipa z Bałkanów powalczy teraz z Belgią i Kanadą
- Czerwone Diabły i Klonowe Liście zagrają mecz już w środowy wieczór
Piłkarze reprezentacji Maroka w poszukiwaniu awansu do 1/8 finału piłkarskich mistrzostw świata w Katarze musieli poszukać w grupie F punktów w starciu z faworyzowanymi Chorwatami. Zespół Zlatko Dalicia cztery lata temu był rewelacją mundialu, dotarł aż do finału i tam musiał uznać wyższość Francuzów (2:4), ale i tak turniej w 2018 roku zapamiętał jako największy sukces w historii swojej piłki. Teraz kolejną jej kartę chciał napisać bijąc na Al Bayt Stadium ekipę Lwów Atlasu.
Początek zawodów był bardzo spokojny, a faworyci z Bałkanów bardzo spokojnie rozgrywali kolejne akcje i szukali luki w defensywie Maroka, w którą mógłby podać piłkę... Luka Modrić. Ale nim faworyci zbudowali pierwszą groźną akcję w ataku, Marokańczycy po raz pierwszy zagrozili bramce Dominika Livakovicia. Hakim Ziyech ładnie obrócił się z piłką w polu karnym i kropnął bez namysłu na bramkę rywali. Po chwili poprawiał Achraf Haikimi, ale bez efektu.
Chorwaci odpowiedzieli groźym strzałem z dystansu Ivana Perisicia, ale szybko dali się zepchnąć do defensywy. Wszak ekipa Maroka to nie są anonimowi piłkarze, a kilku gra w mocnych klubach i prezentuje znakomity poziom. W 20. minucie Lwy Atlasu zyskały rzut wolny na wprost od bramki Vatrenich, ale Hakim Ziyech uderzył zbyt nisko i piłka ugrzęzła w murze złożonym z piłkarzy ubranych w czerwono-białą szachownicę na koszulkach.
Obie drużyny zamurowały środek pola, gdzie toczyła się twarda walka o uzyskanie przewagi i trwał bezlitosny klincz. Piłkarze próbowali długich podań, ale Youssef En-Nesyri nie dostawał dobrych piłek od kolegów, a pod drugą bramką źle centrowali Andrej Kramarić czy Mateo Kovacić. Aktywny był Josip Juranović, były as Legii Warszawa, który szarpał do przodu i pracował na wysokich obrotach. Ale zespołowi Zlatko Dalicia pomóc nie potrafił.
W samej końcówce pierwszej połowy Borna Sosa znakomicie podał do Nikoli Vlasicia, który z bliska mógł wpakować piłkę do bramki rywali. Ale wtedy na jego drodze stanął Yassine Bounou, który uchronił swój zespół przed utratą gola. Jeszcze z dystansu po chwili próbował Luka Modrić, ale kropnął wysoko nad bramką Marokańczyków. I kilka sekund później sędzia Fernando Rapallini zaprosił piłkarzy na przerwę.
Krótko po zmianie stron Dejan Lovren mógł dać prowadzenie swojej reprezentacji, ale jego strzał po rzucie rożnym odbił bramkarz Maroka. I znów zaatakowali piłkarze Lwów Atlasu, a wicemistrzowie świata mieli sporo pracy w defensywie za sprawą Noussaira Mazraouiego i Achrafa Hakimiego. Ten pierwszy nie nacieszył się zbyt długo grą, bo doznał urazu biodra i musiał zejść z boiska, a bez swojego lidera ofensywa Marokańczyków osłabła.
Wysoko zawiesili jednak poprzeczkę faworyzowanej Chorwacji, a ta nie potrafiła w środę pokonać ambitnych i twardo walczących piłkarzy z Afryki. I w ten sposób w Al Chaur doszło do podziału łupów, który bardziej cieszy z pewnością piłkarzy z Maroka, niż ekipę Zlatko Dalicia. Wicemistrzowie świata będą musieli szukać pierwszej wygranej w finałach MŚ w Katarze w starciu z Belgami oraz Kanadyjczykami. Na razie ich gra nie zachwyciła.
A jak o tych dwóch ekipach mowa, zmierzą się jeszcze w środę w Ar Rajjan na Ahmed bin Ali Stadium. Początek starcia Czerwonych Diabłów z Klonowymi Liściami o godzinie 20:00 czasu polskiego. Faworytem jest oczywiście ekipa Roberto Martineza, czyli trzeci zespół mistrzostw świata w Rosji w 2018 roku. Transmisja na antenie TVP1.
Maroko – Chorwacja 0:0 Żółta kartka: Sofyan Amrabat Sędziował: Fernando Andrés Rapallini (Argentyna) Widzów: ok. 60 000