Scholz zabrał głos ws. Patriotów dla Polski. Jego słowa wprawią PiS w zakłopotanie

Adam Nowiński
29 listopada 2022, 21:42 • 1 minuta czytania
Nie da się ukryć, że temat Patriotów z Niemiec dla Polski to bardzo kłopotliwa sprawa dla rządu Zjednoczonej Prawicy. Widać to chociażby w rozbieżności stanowisk premiera, szefa MON i prezydenta. Sytuacja na tyle się zagmatwała, że głos w dyskusji na ten temat zabrał sam kanclerz Olaf Scholz.
Olaf Scholz zabrał głos ws. Patriotów dla Polski. Fot. Axel Heimken / AFP / East News

Czy Polska dostanie rakiety Patriot od Niemiec? Premier Mateusz Morawiecki wciąż nie potrafi jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Podczas wtorkowej konferencji wdał się w dyskusję z dziennikarzami i zaznaczył, że nie ma prostej odpowiedzi na to pytanie, bo "polityka obronna to zespół bardziej skomplikowanych zagadnień". – Ja wiem, że wielu ludzi chciałoby zero-jedynkowej odpowiedzi, ale polityka obronna to zespół bardziej skomplikowanych zagadnień. Bardzo się cieszę, że inny kraj zaproponował swoją broń przeciwlotniczą i antyrakietową – powiedział premier.

Jak zaznaczył, Polska tego typu broń przekazała Ukrainie. "Zachęcam też, aby Niemcy zrobiły to samo. Mam nadzieję, że polskie niebo będzie bronione od strony ukraińskiej" - dodał.

Nie potrafił jednak wprost odpowiedzieć na pytania dotyczące sytuacji z niemieckimi Patriotami. Dziennikarz RMF FM Mariusz Piekarski nie uzyskując odpowiedzi, wdał się w polemikę z premierem.

– Skoro nie mamy patriotów, to możemy mieć je teraz – zaznaczył. – I nie potrafi pan teraz jasno powiedzieć: tak, skoro Niemcy ich nie przyjmują, to my je przejmiemy? – pytał Morawieckiego.

– Odpowiedziałem na to bardzo jasno, ale odpowiem jeszcze raz. Czy pamiętacie państwo wydarzenia z Przewodowa? Obrona zachodniej części Ukrainy najlepiej przysłuży się do ochrony polskiego nieba – powiedział premier, po raz kolejny niekoniecznie jednoznacznie.

Odlot Kaczyńskiego

Ale i tak największym pokazem antyniemieckiej retoryki popisał się Jarosław Kaczyński, który w poniedziałek podczas wspólnej konferencji z premierem zasugerował, że niemieckie załogi Patriotów mogłyby nie chronić polskiego nieba, gdyby w tym kierunku wycelowano rosyjskie rakiety. Na czym oparł swoją wojskową analizę? Na wcześniejszych dobrych relacjach między Niemcami a Rosją.

– Te rakiety oczywiście przydadzą się w tej wojnie, one przydadzą się w tym miejscu, gdzie rzeczywiście będą używane – przekonywał.

Jak dodał, jeśli chodzi o rakiety pod dowództwem niemieckim w Polsce, "to jeżeli będziemy mieli do czynienia z wydarzeniem przypadkowym, z rakietą ukraińską, to jest tak, że prawdopodobieństwo, że tu będzie możliwa jakaś skuteczna ingerencja, jest ze względów technicznych minimalna".

– Natomiast jeśli to będą rakiety rosyjskie, to dotychczasowa postawa Niemiec nie daje żadnych podstaw do tego, żeby sądzić, że oni zdecydują się na ingerencję, na to, żeby strzelać do rakiet rosyjskich – uważa Kaczyński.

Prezes PiS przekonywał również, że Patrioty z ukraińską obsługą na terenie zachodniej Ukrainy bardzo dobrze by zabezpieczały Polskę i jednocześnie byłyby używane do ochrony Ukrainy.

Niemcy reagują

Jeśli jednak Kaczyński myślał, że tego typu słowa zniechęcą Niemców do wycofania swojej oferty, którą zapewne PiS wykorzystałby jako paliwo do kreowanej antyniemieckiej narracji, to grubo się przeliczył.

We wtorek kanclerz Niemiec Olaf Scholz powiedział w Berlinie, że jego kraj nie wycofał się z oferty dostarczenia Polsce Patriotów.