Panu już podziękujemy, trenerze. To jest najlepszy moment na zmianę selekcjonera

Krzysztof Gaweł
05 grudnia 2022, 09:27 • 1 minuta czytania
Reprezentacja Polski ma już za sobą mundial w Katarze i w zasadzie to chyba dobrze. Trzy mecze męczył się nasz zespół okrutnie, zabijał w sobie i rywalach ducha futbolu, byle tylko wyszarpać awans z grupy. Po co? Żeby pierwszy raz w imprezie zagrać w piłkę i dostać łupnia od mistrzów świata. W życiu tak już jest, jeśli nie umiesz skorzystać z okazji, to potem możesz tylko żałować. Czy nam udało się skorzystać? Chyba nie do końca. Dlatego pora podziękować selekcjonerowi i zacząć budować ten zespół na nowo.
Panu już dziękujemy, trenerze Czesławie. To jest najlepszy moment na zmianę selekcjonera Fot. Natacha Pisarenko/Associated Press/East News

Mundial w Katarze już za nami. Czy jest nam przykro? Jasne, że tak. Przecież czekamy na występy Biało-Czerwonych z walącym sercem i z niepokojem o to, co wydarzy się na boisku. Dzięki Czesławowi Michniewiczowi w ogóle na ten mundial udało się nam pojechać, to fakt. Ale później wszystko poszło nie tak, jak powinno. A trener zaserwował nam tak niestrawną i brzydką reprezentację Polski, jakiej jeszcze nie było. I dlatego to dobrze, że wracamy do domu, bo nie będziemy się dłużej frustrować, a oczy już nie będą boleć.

Wynik, powiecie. Tylko on się liczy. To odwieczny spór, którego teraz rozstrzygnąć się nie da. Fakt faktem, nasz wynik był niezły: wygrana, remis oraz porażka, a potem walka z mistrzem świata. I dziś zwolennicy trenera i on sam zasłaniają się tym, że przecież 36 lat nie wychodziliśmy z grupy, że walczyliśmy jak lwy, że nasz zespół zrobił wszystko, co założył trener. No i że mistrzowie świata, wicie, rozumicie. Sęk w tym, że to jakość gry ma się przekładać na wynik, a nie na odwrót.

Zatem odwróćmy pytanie i zastanówmy się, jaki wypracowalibyśmy wynik, grając w piłkę i grając tak, jak potrafią nasi piłkarze? Skoro udało się nam awansować z grupy metodą skrajnej defensywy i antyfutbolu, to dlaczego nie mielibyśmy jej wygrać, prezentując piłkę ofensywną i ciekawą? Od początku turnieju rywale zrobili sporo, by to Polacy byli na szczycie. Argentyna przegrała, potem pewnie ograliśmy Arabię. Była szansa na pierwsze miejsce w grupie, była szansa na mecz z Australią, może na ćwierćfinał.

Ale Czesław Michniewicz bał się postawić na ofensywną grę przeciw Argentynie (wcześniej również), bał się zaufać swoim liderom i bał się grać w piłkę. I wiele wskazuje na to, że ten strach nie był podyktowany dobrem drużyny narodowej, ale obawami o własną posadę. By nie skończyć jak Franciszek Smuda, Adam Nawałka czy Paulo Sousa. Awans z grupy to był nasz cel numer jeden, za wszelką cenę i w dowolny sposób. Szkoda, że to nam przesłoniło prawdziwy obraz rywali i ich sportowej siły. Rywalizację w grupie nasz zespół mógł wygrać.

A potem stawić czoła dzielnym Kangurom, które były w stanie postawić się Albicelestes, a nie mają w szeregach piłkarzy Barcelony, Juventusu czy Napoli. Wiadomo, mecz meczowi nierówny. Ale dzięki Czesławowi Michniewiczowi nie przekonamy się już, jak nasz zespół zaprezentowałby się, grając ofensywnie, pozytywnie i bez strachu. W sporcie jak to w życiu. Jak nie masz odwagi zaryzykować, to szampana pije ktoś inny. Selekcjoner odwagę miał, bo już mu na wyniku z Francją nie zależało. Zrobił wynik i wtedy mógł sobie pozwolić. Niestety, marzenia o wyjściu z grupy to za mało, żeby zaprezentować coś więcej na mundialu.

Ten zespół już się nie rozwija i przy tym trenerze nie zrobi postępu. To widać gołym okiem. A trener, który szybko obrósł w piórka i poza swoją szaloną defensywą zasłynął z obrażania dziennikarzy i dzielenia środowiska na pół (swoi oraz obcy), ponosi za to pełną odpowiedzialność. Sęk w tym, że mamy rok 2022 i sympatyczny pan Czesław nas nie nabierze. I nie zbajeruje, bo jego poprzednik już nas nauczył ostrożności. I piłkarzy też.

Selekcjoner stracił szatnię, stracił zaufanie liderów i stracił twarz swoim zachowaniem. On pod tym względem jest mistrzem, przecież nie na darmo ma za sobą niejasną przeszłość, 711 połączeń z "Fryzjerem" i kontrowersje, których żaden selekcjoner budzić nie powinien. Ale Czesław Michniewicz wie lepiej, co zresztą zauważyli już sami piłkarze. A że swoje zdanie lubi forsować siłą, to wszyscy mają go dość. I nie ma co ukrywać, powinien odejść.

Może zachować się z honorem i z twarzą odejść z reprezentacji. Należy mu się solidna odprawa, pożegnanie z honorami, szacunek. Ale dalsza praca z drużyną i wdrażanie swoich archaicznych pomysłów na zespół już nie. Dalsze psucie drużyny, proponowanie swoich pomysłów sprzed 20 czy 30 lat i marnowanie potencjału tej drużyny to skandal, na który nigdy PZPN nie powinien wyrazić zgody. I nie oszukujmy się, Cezary Kulesza też jest winny.

Gdy przed rokiem rejterował Paulo Sousa, prezes mógł dokonać lepszego wyboru i dać sobie i naszej drużynie spokój z "polską myślą szkoleniową". W Katarze mieliśmy jej bolesny przykład i nie chcemy więcej oglądać drużyny narodowej grającej taki futbol. W reprezentacjach siatkarzy, koszykarzy czy piłkarzy ręcznych znakomicie sprawdzali się i sprawdzają fachowcy zagraniczni. Podkreślam, fachowcy. Więc i futbol mógłby skorzystać. A PZPN wreszcie oddać zespół specjaliście, a nie przebierańcom, dezerterom czy frustratom.

Bo przecież związkowi zależy przede wszystkim na dobrze naszej drużyny narodowej, a nie na partykularnych interesach i zarabianiu kokosów przy okazji piłkarskiej kadry, prawda?

Jest jeszcze jeden aspekt, który dobitnie pokazuje, dlaczego Czesław Michniewicz powinien odejść. To Robert Lewandowski. Tak słabego roku w drużynie narodowej nasz lider i rekordzista nie miał od 2013 roku. Cztery gole, w tym trzy z rzutów karnych. Brak podań, brak wsparcia, brak pomysłu. Bawi mnie krytyka "Lewego" po MŚ i opinie, że nie dał wiele drużynie. Naprawdę? Karny z Meksykiem (wywalczył go w zasadzie sam), bramka i asysta z Arabią, bramka z Francją. Co jeszcze mógł zrobić więcej? Grał nawet jako defensywny pomocnik, co jest po prostu skandalem.

I choćby za to, że Czesław Michniewicz nie wpadł na to, jak wykorzystać najlepszego napastnika na świecie, powinien odejść. Przed nami eliminacje ME, niezbyt wymagający rywale i szansa, by odbudować zespół od podstaw. Krok po kroku stworzyć pomysł na drużynę, dać jej nowy impuls i zachęcić do gry w piłkę. Jest czas, jest miejsce, w zasadzie idealne. Pieniądze PZPN też ma, bo solidnie zarobił w Katarze. Trenerze, to był trudny i całkiem niezły rok. Ale panu już podziękujemy!