Trupy wypadają z szafy po MŚ, wielki rozłam w szatni Polaków? Awantura to nie wszystko

Krzysztof Gaweł
05 grudnia 2022, 20:10 • 1 minuta czytania
"Przegląd Sportowy" dotarł do informacji o awanturze Roberta Lewandowskiego z Czesławem Michniewiczem w szatni reprezentacji Polski podczas mundialu w Katarze. Okazuje się, że to nie nasz jedyny kłopot, bo drużyna była podzielona na zwolenników i przeciwników defensywnej gry, czyli głównej idei selekcjonera. A o co w ogóle poszło? O podział pieniędzy i o to, kto ile dostanie. W zasadzie w drużynie narodowej to nic nowego.
Trupy wypadają z szafy po MŚ, wielki rozłam w szatni Polaków? Awantura to nie wszystko Fot. VIRGINIE LEFOUR/AFP/East News

Co się działo w szatni reprezentacji Polski podczas mundialu w Katarze? Tego lepiej chyba nie wiedzieć, ale skoro już znaleźliśmy się za burtą, to pojawiają się coraz to nowe informacje na temat relacji, które panują w szatni. I to nie są miłe informacje, bo konflikt okazał się być bardzo ostry. Poszło o pieniądze, nie byle jakie, bo premier Mateusz Morawiecki nierozważnie obiecał drużynie – zdaniem Wirtualnej Polski nieoficjalnie – 30 mln złotych nagrody (albo więcej). Warunek? Awans do 1/8 finału MŚ, czego nasi piłkarze dokonali.


W szatni wybuchła bomba, bo zaczął się spór o to, jak pieniądze podzelić. Antoni Bugajski z "Przeglądu Sportowego" opisał całą sytuację, Robert Lewandowski wystąpił przeciw Czesławowi Michniewiczowi. Obaj mieli ustalić, że kasa będzie dzielona zgodnie z pewnym schematem. Selekcjoner wypalił przy drużynie, że 10 milionów złotych premii trafi do członków sztabu, na co "Lewy" postawił weto, bo jego zdaniem umowa była inna. 5 mln złotych dla sztabu, reszta kasy dla piłkarzy.

Z kolei Filip Zieliński z "PS" informuje, że konflikt rozgorzał też na innej płaszczyźnie. Kapitan i starszyzna drużyny chcieli podziału premii zgodnie z rozegranymi minutami (najwięcej kasy dla tych, którzy zagrali najwięcej minut), część ekipy wraz z selekcjonerem proponowała podział na wszystkich członków drużyny po równo. Cóż, to stanowi zasadniczą różnicę i na pewno nie pomogło Biało-Czerwonym. Wszystko działo się przed meczem z Argentyną.

A my martwiliśmy się, że część piłkarzy chce grać ofensywnie, a część woli lagę i murowanie bramki. Jak się okazuje, pole konfliktu i różnic w zespole jest znacznie szersze. Trupy wypadają z szaf, Polacy są już na wakacjach po mundialu, a kibicom pozostał niesmak. I teraz ważyć się będzie przyszłość zespołu, a przecież Robert Lewandowski już raz był blisko rezygnacji z kadry. Był 2013 rok, kapitan i starszyzna drużyny spierali się z PZPN o występ w reklamie sieci Orange. Walka trwała na noże, "Lewy" omal nie zostawił drużyny narodowej.

Nie spodziewałem się tego. To pokazuje, że ta szatnia nie jest jednolita, że w tej szatni wrze, że jest rozłam, że są piłkarze, którzy chcą grać nowoczesny, ofensywny futbol i jest grupa zawodników, która wolałaby raczej grać zachowawczo – mówił w Polsacie Sport Jerzy Engel, były selekcjoner, który po MŚ w Korei i Japonii w 2002 roku też miał na pieńku z piłkarzami.

Mocno podsumował w RMF FM całą sytuację Dariusz Dziekanowski. – To było przerażające, co trener nam wpajał. To był antyfutbol. Po tych mistrzostwach nie można powiedzieć: grajcie tak jak reprezentacja. Po tym turnieju można tylko powiedzieć: czasami nie można słuchać się trenera i spełniać swoje oczekiwania – mówił znakomity przed laty piłkarz. I jak przyznał, widać było na murawie rozłam między selekcjonerem, a liderami drużyny.

Awantura o pieniądze? To dla naszych piłkarzy żadna nowość. Kłócili się członkowie wspaniałej kadry Kazimierza Górskiego, Jacka Gmocha czy Antoniego Piechniczka. Spory były także później, nawet w trakcie imprez, które kończyliśmy w grupie z poczuciem klęski. I tym razem nie jest inaczej, a Biało-Czerwoni nie stanęli jednak na wysokości zadania.

– To jest niestety najgorsze, co się mogło zdarzyć. Piłkarze, gdyby tylko chcieli, mogli swoje zastrzeżenia zgłosić trenerowi w szatni i w jakiś sposób problem załatwić. Nie ma nic ważniejszego dla selekcjonera jak szatnia. To, co się dzieje wokół, w ogóle nie ma znaczenia. Jeżeli trener z zawodnikami jest dogadany i zawodnicy stworzą taką pakę, która jest dogadana, to coś się z tego urodzi – przypomniał Jerzy Engel w Polsacie Sport. Z jego słów można wnosić, że to koniec selekcjonera Czesława Michniewicza, który szatnię stracił na dobre.

Tymczasem rząd wycofał się z rakiem z gigantycznej premii dla piłkarzy.

– Chcemy wesprzeć polską piłkę nożną w taki sposób, żeby powstał specjalny fundusz, który będzie zajmował się szkoleniem, rozwojem dzieci, które grają w piłkę nożną, budową infrastruktury dodatkowej, nowymi technologiami. To są środki finansowe, które będą przeznaczone właśnie na te cele – mówił tymczasem w poniedziałek rzecznik rządu Piotr Müller. Czyżby premier i jego ludzie nie dotrzymali słowa danego piłkarzom?

Tego nie wiemy, ale szokować musi fakt, że Mateusz Morawiecki chce dać ogromne środki na szkolenie młodzieży i dzieci po tym, gdy nasz zespół awansował do 1/8 finału mundialu w Katarze. Czyli mamy rozumieć, że gdyby reprezentacja odpadła z MŚ w fazie grupowej, to bawiące się piłką dzieciaki w całym kraju na wsparcie ze strony władz by nie zasługiwały? Znajdujecie tu jakąś logikę, bo my nie...