Posada Michniewicza wisi na włosku? Prezes PZPN ma być wściekły za "premię od premiera"

Maciej Piasecki
06 grudnia 2022, 10:15 • 1 minuta czytania
To mogą być kluczowe dni dla przyszłości selekcjonera piłkarskiej reprezentacji Polski. Sytuacja związana z rzekomą premią od premiera Mateusza Morawieckiego dla kadry za występ na MŚ 2022 mocno wstrząsnęła PZPN. Nowe fakty w sprawie podał dziennikarz Tomasz Włodarczyk z portalu Meczyki.pl.
Prezes Cezary Kulesza oraz trener Czesław Michniewicz. Obaj panowie w ostatnich dniach znaleźli się w centrum uwagi. Fot. ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER

Trener Czesław Michniewicz zrealizował cel, jakim był awans do 1/8 finał mundialu. Po zakończeniu piłkarskich mistrzostw świata atmosfera wokół Biało-Czerwonych zrobiła się jednak wyjątkowo gęsta. Jednym z najczęściej krytykowanych jest właśnie selekcjoner Polaków. Najświeższym powodem krytyki Michniewicza jest sytuacja związana z tzw. premią od premiera Mateusza Morawieckiego.

Jak poinformowali m.in. dziennikarze WP/SportoweFakty oraz "Przeglądu Sportowego", w szeregach reprezentacji Polski miało dojść do sporego zamieszania w trakcie turnieju, odnośnie przeszło 30 milionów złotych, które miał zadeklarować szef rządu Prawa i Sprawiedliwości.

Strona rządowa w poniedziałek zaprzeczyła, że miała być to bezpośrednia premia, nazwyając ją tzw. specjalnym funduszem dla polskiej piłki.

– Premier jest w stałym kontakcie z prezesem PZPN i selekcjonerem polskiej reprezentacji ws. większego wsparcia piłki nożnej. Warunkiem był jednak dobry występ w mistrzostwach świata. Prawdą jest, że chcemy powołać specjalny fundusz, przeznaczony na szkolenie młodzieży i tworzenie nowej infrastruktury, inwestowanie w nowe technologie. Fundusz będzie zasilany z różnych źródeł, także z budżetu państwa. Z samego budżetu państwa to będzie kwota wyższa niż 30 mln zł – powiedział w poniedziałek po południu Piotr Müller, rzecznik rządu.

Kulesza podziękował, ale jest niezadowolony

Co ciekawe, zdaniem dziennikarzy pieniądze za wynik na MŚ od premiera Morawieckiego miały wypłynąć prosto do sztabu szkoleniowego oraz piłkarzy, z pominięciem Polskiego Związku Piłki Nożnej.

"Z radością przyjąłem inicjatywę Premiera Mateusza Morawieckiego dotyczącą dofinansowania polskiej piłki. Włączymy się z pełnym zaangażowaniem w każdą inicjatywę, która powoduje rozwój futbolu w kluczowych obszarach, szczególnie szkolenia dzieci i młodzieży oraz edukacji trenerów." – napisał w mediach społecznościowych szef PZPN Cezary Kulesza.

Miało to jednak miejsce dopiero po wcześniej cytowanych słowach Müllera. Czyli tak naprawdę po fakcie, co może budzić uzasadnione wątpliwości, czy nie doszło do dużego nieporozumienia na linii drużyna a związek.

Kolejne światło na zamieszanie z premią rzucił Tomasz Włodarczyk z Meczyki.pl. Jego zdaniem pierwsze sygnały w sprawie rozmów o podziale pieniędzy w trakcie katarskich MŚ wyszły od... selekcjonera Biało-Czerwonych.

"Piłkarze wylecieli do Kataru i temat premii nie pojawiał się na wokandzie przez kilka pierwszych dni. Ale gdy awans z grupy po dwóch meczach (remis z Meksykiem i wygrana z Arabią Saudyjską) stał się realny, powrócił do drużyny. Został wywołany na późnej kolacji po meczu z Argentyną przez Czesława Michniewicza z prośbą o ustalenie konkretnego systemu podziału kwot pomiędzy piłkarzy i sztab." – czytamy w tekście Włodarczyka.

"Znacznie bardziej istotnym punktem jest natomiast fakt, że premia miała zostać wypłacona z pominięciem PZPN - bezpośrednio do piłkarzy i sztabu szkoleniowego - na co wściekł się prezes federacji, Cezary Kulesza. Premia stała się przyczyną ostrego wewnętrznego konfliktu. Na tyle ostrego, że Michniewicz może tej burzy nie przetrwać." – dodaje TW dla Meczyki.pl.

Wygląda zatem na to, że ew. zwolnienie Michniewicza może mieć podłoże, którego nie spodziewałby się żaden z kibiców jeszcze w trakcie trwania mundialu w Katarze. Kulesza staje przed kolejnym trudnym wyzwaniem, mając w pamięci zamieszanie przy okazji "rozstania" z byłym selekcjonerem Paulo Sousą. Czy Michniewicz utrzyma swoją posadę?