Barciś z "Miodowych Lat" wspiera chorych na nowotwór. Zdradził nam, skąd to poczucie misji
- U prawie 62 proc. respondentów wśród ich najbliższych była osoba chorująca na nowotwór, a 58 proc., kiedy usłyszała diagnozę, czuła bezradność
- Kampania "Tylko dwa słowa" ma na celu wyjaśniać, jakie uczucia towarzyszą pacjentom z nowotworami i wspierającym je osobom
- Ambasadorami kampanii zostali: Oliwia Bieniuk, Jarosław Bieniuk, Karolina Nowakowska, Krystyna Kofta oraz Artur Barciś
- Aktor "Miodowych Lat" w rozmowie z naTemat zdradził, dlaczego wspiera osoby chore na nowotwór oraz ich bliskich
–Kiedy poproszono mnie o udział w tej kampanii, od razu się zgodziłem. Wiem, jak ważne jest pomaganie ludziom w takiej sytuacji. Ta bezradność – z którą mamy do czynienia, kiedy dowiadujemy się, że ktoś z naszych bliskich jest chory – jest paraliżująca – przyznał w wywiadzie dla naTemat.
Barciś o świadomości leczenia nowotworu. "Badajcie się ludzie!" [TYLKO U NAS]
Artur Barciś oprócz tego, że jest fenomenalnym aktorem teatralnym i telewizyjnym, bardzo aktywnie udziela się również w akcjach charytatywnych i kampaniach społecznych. Niedawno media rozpisywały się na temat jego udziału w kweście na rzecz ratowania zabytków warszawskich Powązek, gdzie usłyszał przykre słowa, a w swoich social mediach wielokrotnie apeluje do swoich fanów o pomaganie innym.
Jak sam przyznaje, jest orędownikiem, a osoby z jego bliskiego otoczenia nie lubią go za to, co wiecznie powtarza. – Badajcie się. Badajcie się ludzie! Ja jestem tego przykładem, co roku robię sobie badania krwi. To jest takie proste, nic więcej nie trzeba. Upuścić sobie trochę krwi. Tam wszystko wyjdzie, no może nie dokładnie, ale jakieś punkty się z pewnością zapalą – apeluje aktor.
Gwiazdor "Miodowych Lat" wyjaśnił, że kampania "Tylko dwa słowa" ma pomagać bezradnym, nieświadomym osobom z otoczenia chorych na raka, ale przede wszystkim im samym. "Oni również muszą być przygotowani na to, żeby mieć świadomość, że nie mogą być sami, ani się załamywać, tylko z tą chorobą walczyć. To żeby walczyć jest bardzo ważne, a w tym pomagają właśnie najbliżsi – tłumaczył.
Artysta przyznał, że w jego rodzinie szczęśliwie nikt nie walczył z chorobą nowotworową, ale wielokrotnie się z tym mierzył wśród bliskich znajomych i przyjaciół. – Każdy zna takich ludzi. Mój przyjaciel zmarł na raka płuc. W takich sytuacjach nie wiemy, jak zareagować i właśnie po to jest ta kampania. Żeby wiedzieć – podkreślił.
Artur Barciś ponad rok temu pożegnał swojego przyjaciela. Jan Janga-Tomaszewski odszedł w wieku 69 lat po długiej walce z nowotworem płuc. W sieci prowadzona była zbiórka pieniędzy na wsparcie jego leczenia. Niestety artyście nie udało się pomóc, z czym aktor nie mógł się pogodzić.
– Zbiórka już niepotrzebna. Nie zdążyliśmy, Janek umarł. Przez 30 lat błagałem go, żeby nie palił. Niech śmierć mojego przyjaciela będzie przestrogą dla palaczy. Janek umarł na raka płuc! A główną przyczyną tej śmiertelnej choroby było palenie papierosów. Nie wierzycie? To uwierzcie! – dosadnie podsumował Artur Barciś informując o śmierci przyjaciela.
Zapytany o to, dlaczego angażuje się w kampanie społeczne i akcje charytatywne, artysta wyznał, że czuje pewien dług wdzięczności, który spłaca robiąc coś dobrego dla innych. – Ja czuję się dzieckiem szczęścia. Urodziłem się na wsi pod Częstochową i fakt, że mógłbym być w tym miejscu, w którym jestem, był niewyobrażalny. To, że mi się udało, że jestem znaną osobą chcę wykorzystać w jakimś dobrym celu – podkreślił.
– Zawsze uważałem, że jeżeli można zrobić coś dobrego, to należy to robić. Staram się wykorzystywać tę moją popularność, żeby się jeszcze na coś przydać – dodał po chwili.
Artur Barciś zdradza, co jest potrzebne, by osiągnąć sukces. "Miałem bardzo dużo szczęścia"
Artur Barciś uważa, że w jego zawodzie, żeby odnieść sukces, potrzebne są trzy elementy. – Pierwszy i najważniejszy to jest talent, czyli dar, z którym się człowiek rodzi i którego się nie można nauczyć. Drugi to jest warsztat, czyli coś, czego możemy się nauczyć. Zestaw elementów – podstawy daje szkoła aktorska, potem doświadczenie. Jednak, żeby odnieść sukces potrzebny jest jeszcze trzeci element, czyli szczęście, zbieg okoliczności. Ja miałem bardzo dużo szczęścia – przyznał.
Aktor zdradził, że przez kompletny przypadek spotkał na swojej drodze Krzysztofa Kieślowskiego, który dał mu szansę i obsadził w serii filmów "Dekalog".
– Właśnie dzięki niemu zagrałem pewnie najważniejszą rolę swojego życia jak do tej pory. Mnóstwo takich przypadków się zdarzyło w moim życiu, które były po prostu zbiegiem okoliczności, czyli szczęściem. Ja mam poczucie spłaty jakieś długu, który mam wobec tych ludzi, którym się nie udało... – podsumował. Tym samym aktor wyjaśnił, dlaczego pomaganie innym jest dla niego tak bardzo ważne.