Jerzy Połomski zostawił po sobie spory majątek. W sądzie już zaplanowano rozprawę spadkową

Weronika Tomaszewska-Michalak
14 grudnia 2022, 20:22 • 1 minuta czytania
Jerzy Połomski odszedł kilka tygodni temu, zostawiając po sobie spory majątek. Wiadomo, że swojej menadżerce za opiekę w ostatnich latach życia przepisał mieszkanie. A co z resztą? W tej sprawie ostateczną decyzję ogłosi sąd. Zaplanowano już rozprawę spadkową.
Jerzy Połomski zmarł 14 listopada. fot Adam Guz/REPORTER

Jerzy Połomski zmarł w szpitalu przy ulicy Wołoskiej w Warszawie. Legendarny artysta błyszczał na polskiej estradzie przez dekady. Wylansował takie hity jak "Bo z dziewczynami", "Cała sala śpiewa z nami", "Nie zapomnisz nigdy" i inne.

Uroczystości pogrzebowe (23 listopada) odbyły się w Bazylice Świętego Krzyża w Warszawie. Kolejno urnę z prochami zmarłego przeniesiono na Cmentarz Powązkowski. Artysta spoczął w grobie rodzinnym w Alei Zasłużonych.

Spadek po Jerzym Połomskim. Sprawą zajmie się sąd

Tego, czy Połomski sporządził testament, jego menadżerka Violetta Lewandowska nie chce zdradzić mediom. Podczas wywiadu z "Faktem" przekazała: – Mogę jedynie poinformować, że odbędzie się rozprawa spadkowa.

Z ustaleń tabloidu wynika, że "w grę wchodzą dwie możliwości". Jeśli Połomski zostawił testament, w którym rozdysponował swój majątek, to spadkobiercy otrzymają "nie tylko nieruchomości, ale też ruchomości, czyli na przykład antyki, dzieła sztuki czy prawa autorskie".

Druga opcja jest taka, że testamentu nie ma. To oznaczałoby, że dojdzie do "dziedziczenia ustawowego". "Wszystko to, co zostało po artyście, a czego nie rozdysponował za życia, odziedziczy jego najbliższa rodzina. W tym przypadku są to dzieci starszego, nieżyjącego już brata Jerzego Połomskiego" – podaje dziennik.

Temu podziałowi nie podlegałoby mieszkanie Połomskiego, które znajduje się na warszawskim Mokotowie. W 2018 roku Violetta Lewandowska podpisała z artystą umowę, że otrzyma od niego to lokum za godziwą opiekę do końca życia.

Rodzina Połomskiego oburzona na menadżerkę

Przypomnijmy, że ostatnio "Super Express" dotarł do rodziny Połomskiego. Wcześniej mediom było wiadomo jedynie o siostrze Połomskiego, Jadwidze, która zmarła w lipcu tego roku, oraz bracie ze Stanów Zjednoczonych, który nie żyje od kilku lat.

Okazało się, że córka mężczyzny, pani Małgorzata oraz jej córka Katarzyna, starały się zachowywać kontakt z wujkiem. Niestety przez ostatnie lata stało się to niemożliwe.

– Kiedy odwiedzał grób rodziców w rodzinnym Radomiu, zawsze gościł w domu mojej babci, czyli swojej bratowej, zwykle towarzyszyła mu ciocia Jadwiga. Czasem razem śpiewaliśmy czy graliśmy na pianinie. Potem, gdy nie mógł już jeździć autem, a stan zdrowia babci się stale pogarszał, kontakty były częściej telefoniczne – wyznała w "SE" pani Katarzyna.

– Przez ostatnie cztery lata nasze kontakty uległy pogorszeniu – dodała. – Wujek nie odbierał telefonów, odmawiał pomocy, nie można było się do niego dobić. O istnieniu pani menedżer w ogóle nie wiedziałyśmy – zapewniła.

Obydwie panie były obecne na ostatnim pożegnaniu artysty. W rozmowie z tabloidem oświadczyły, że jest im przykro, że zostały pominięte przez Violettę Lewandowską. – Ciężko się uczestniczy w pogrzebie, na którym obcy ludzie odbierają kondolencje. Byłyśmy całkowicie odsunięte od organizacji tego pogrzebu, nie miałyśmy nic do powiedzenia – podkreśliły z żalem. – Chciałabym wiedzieć, że był w szpitalu, jaka była jego ostatnia wola, ale prawnie było to niemożliwe, bo pani menedżer miała wszystkie upoważnienia. Jako rodzina byliśmy biernymi obserwatorami podczas uroczystości. To było bardzo nie w porządku. Najbardziej przykrym momentem było wręczanie dyplomów od delegacji prezydenckiej, kancelarii rady ministrów pani Violetcie Lewandowskiej – zwierzyły się kobiety.

– Doradca prezydenta składał kondolencje obcej kobiecie, menedżerce, osobie pozostającej w stosunku pracy ze zmarłym, podczas gdy rodzina zmarłego siedziała tuż za nią – powiedziała pani Kasia. – Pominęli rodzinę, tak jak byśmy w ogóle nie istnieli – skwitowała jej mama Małgorzata.