Nowe doniesienia o wybuchu w KGP. Granatnik miał wjechać do Polski bez kontroli

Katarzyna Nowak
16 grudnia 2022, 08:04 • 1 minuta czytania
Granatnik, który wybuchł w Komendzie Głównej Policji, miał nie przejść żadnej kontroli celnej – wynika z ustaleń Radia Zet. O tym, że przyjechał do Polski z Ukrainy jako prezent podarowany szefowi policji Jarosławowi Szymczykowi, poinformowało wcześniej MSWiA.
Komenda Główna Policji Adam Burakowski/REPORTER

Pierwsze doniesienia o środowym wybuchu w Komendzie Głównej Policji pojawiły się w czwartek rano. Początkowo rzecznik KGP asp. Mariusz Ciarka informował jedynie, że "doszło do uszkodzenia stropu w pomieszczeniu służby ochronnej".

Szybko okazało się jednak, że sprawa jest poważniejsza, a w wybuchu granatnika został poszkodowany szef policji, Jarosław Szymczyk. Doznał lekkich obrażeń, czasowo stracił też m.in. słuch. W trakcie wybuchu lekkich obrażeń doznał też pracownik cywilny KGP, który był akurat w pobliżu.

Wybuch granatnika w KGP. Nieoficjalnie: Prezent z Ukrainy miał wjechać do Polski bez kontroli

Dziennikarz Radia Zet Mariusz Gierszewski ustalił nieoficjalnie, że granatnik przyjechał do Polski pociągiem specjalnie kursującym do Ukrainy z Przemyśla. Z ustaleń informatorów stacji wynika, że "nie został poddany żadnej kontroli granicznej i celnej".

Dodatkowo niejasna ma być kwestia pokrycia kosztów remontu, który musi zostać przeprowadzony po wybuchu. Zniszczeniu uległa m.in. podłoga gabinetu komendanta oraz sufit pomieszczenia ochrony, które znajduje się piętro niżej.

Prokuratura, która prowadzi śledztwo w sprawie, uznaje generała Jarosława Szymczyka za poszkodowanego w sprawie. W czwartek po południu Onet ujawnił, że Szymczyk miał sam odpalić granatnik w swoim gabinecie, bo nie wiedział, że broń jest naładowana.

MSWiA o "eksplozji jednego z prezentów"

Tej wersji zdarzeń nie komentuje Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Szef MSWiA Mariusz Kamiński przyznał, że komendant Szymczyk nie wiedział, czym jest prezent, który otrzymał podczas wizyty w Ukrainie. W oficjalnym oświadczeniu MSWiA poinformowało z kolei, że "eksplodował jeden z prezentów, które komendant otrzymał podczas swojej roboczej wizyty na Ukrainie w dniach 11-12 grudnia br.". Tam spotkał się z kierownictwami ukraińskiej policji i służby ds. sytuacji nadzwyczajnych.

Jak doprecyzowano w komunikacie, prezent był podarunkiem właśnie od jednego z szefów ukraińskich służb", a strona polska zwróciła się już do strony ukraińskiej o złożenie stosownych wyjaśnień. Jak dotąd nie ma informacji, czy polskim służbom przedstawiono już jakieś stanowisko w tej sprawie.

Informacja o zdarzeniu obiegła światowe media, a Jarosław Szymczyk stał się przez chwilę "najsłynniejszym polskim policjantem". Jak informowaliśmy w naTemat.pl, o sprawie napisały m.in. Agencja Reutera, BBC, "Guardian", "Le Figaro" czy "Tagesschau".

Zdarzenie komentują też m.in. politycy. Marek Biernacki, członek sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych i były szef MSWiA, w rozmowie z Polsat News stwierdził: – Nastąpił wybuch w komendzie głównej policji, w sercu polskiego systemu bezpieczeństwa. Wyjątkowo zachowuje się też MSWiA. Do zdarzenia doszło wczoraj i należało tę sytuację wyjaśnić, nie pozwolić, aby żyła swoim życiem.

Wspomniał też, jak zwykle wyglądała procedura sprawdzania tego rodzaju prezentów. –Wiem z praktyki, że - gdy otrzymywało się gadżety, upominki, to one były bardzo ściśle weryfikowane i pod względem technicznym i pod względem wartości – zaznaczył.