Nowe fakty ws. śmierci wokalistki OBRASQi. Ujawniono, jak znalazła się w lodowatej wodzie
- Monika Dejk-Ćwikła utopiła się w Jeziorze Klasztornym
- Kobieta chciała uratować swojego psa
- Mąż zmarłej wokalistki apeluje, by zamiast kwiatów dołożyć pieniądze do skarbonki na hospicjum
Wokalistka zespołu OBRASQi zginęła, ratując psa
Monika Dejk-Ćwikła pochodziła z Kartuz, które położone są kilkanaście kilometrów od Gdańska. We wtorek 13 grudnia wybrała się na spacer z psem, z którego nigdy nie wróciła. Rodzina, przyjaciele i fani artystki są pogrążeni w żałobie i nie mogą uwierzyć w tragedię, która ją spotkała.
Poszukiwania trwały od momentu zgłoszenia zaginięcia, a martwą już kobietę znaleziono w kartuskim Jeziorze Klasztornym. W wodzie znajdowały się także zwłoki jej psa, biszkoptowego labradora.
We wpisie opublikowanym na Facebooku jej mąż wyjaśnia, że Monika Dejk-Ćwikła wskoczyła do wody, by ratować swojego ukochanego psa. Miała wejść do wody mimo pływającego w niej lodu.
"W tym zawarte jest to, co kochała... Bieganie i muzyka... Brakuje tylko Goyi, za którą wskoczyła pod lód, żeby ją ratować" - czytamy. Mężczyzna opublikował też utwór "Najtrudniej" w wykonaniu jego żony. "Pamiętam, jak nagrywaliśmy we dwójkę ujęcia do tego teledysku. To był dla niej wyczyn, żeby trzymać ten śnieg w rękach... Ona kochała ciepło.." - dodał w opublikowanym poście.
Zaapelował także, by osoby, które chcą złożyć hołd zmarłej w postaci kwiatów, w zamian złożyły ofiarę na kartuskie hospicjum. "W dniu pogrzebu zostanie podstawiona skarbonka na ten cel" - przekazał Tomasz Ćwikła.
Wcześniej grupa OBRASQi zamieściła na swoich mediach społecznościowych jedynie wymowną, czarną planszę, pod którą fani składają kondolencje.
"Jesteśmy absolutnie poruszeni i rozbici i nadal nie możemy uwierzyć, że tej skromnej i utalentowanej dziewczyny nie ma już z nami. Przecież zaledwie półtora tygodnia temu świętowała z nami nasze urodziny i śpiewała w naszym studiu. To 'Imagine' zabrzmiało tak pięknie..." - czytamy na profilu Radio RockSerwis.