Turystę w Tatrach porwała lawina. Ratownikom pomogły drony, ale nie tylko
Mężczyzna wybrał się na samotną wycieczkę z Przełęczy Pod Kopą Kondracką w kierunku Kasprowego Wierchu. "Pierwsza informacja o braku kontaktu z turystą dotarła od zaniepokojonego członka rodziny około godziny 14" – informuje TOPR.
Ratownicy udali się na Kasprowy Wierch, gdzie przy pomocy dronów sprawdzali szlak. Dzięki temu oraz dzięki kolejnym informacjom przekazanym przez członka rodziny 34-latka udało się "zlokalizować potencjalne miejsce poślizgnięcia się turysty w jednym ze żlebów".
Okazało się także, że w kierunku Cichej Doliny zeszła lawina śnieżna, dlatego podejrzewano, że turysta mógł zostać przez nią porwany.
Uratowało go światło latarki
Ratownicy TOPR poprosili o pomoc swoich słowackich kolegów z Horskiej Zachrannej Służby. "Podczas jednego z lotów poniżej lawiniska udało się dostrzec światło czołówki, które okazało się światłem poszukiwanego turysty" – relacjonuje TOPR.
Ratownicy HZS po otrzymaniu współrzędnych rozpoczęli akcję ratunkową. Odnaleźli mężczyznę. Wychłodzonego i z obrażeniami głowy, ale przytomnego, przetransportowali do szpitala w Popradzie.
Toprowcy przypominają, że w Tatrach powyżej wysokości 1800 m obowiązuje drugi stopień zagrożenia lawinowego.
"Warunki do uprawiania turystyki są ciężkie, w górnych partiach znajduje się sporo miejsc z przewianym śniegiem sąsiadujących z miejscami wywianymi do lodu. W dolnych partiach Tatr szlaki pokryte są warstwą twardego lodu. Apelujemy o rozsądny wybór tras adekwatnie do panujących warunków oraz posiadanego sprzętu i umiejętności" – apelują ratownicy.
Ślizgawka na Morskim Oku
TOPR w komunikatach przypomina więc o trudnych warunkach do uprawiania turystyki górskiej i apeluje o dostosowanie tras do umiejętności i posiadanego sprzętu. Jak się jednak okazuje, wciąż znajdują się osoby, które takie ostrzeżenia bagatelizują.
Zachowanie turystów na Morskim Oku opisał ostatnio "Tygodnik Podhalański", podkreślając, że ten teren to nie jest "miejska ślizgawka".
"W dzisiejsze popołudnie chętnych do spacerów nad Morskim Okiem nie brakowało. Problemem było już zejście po oblodzonych schodach ze schroniska nad jezioro. Ale wygląda na to, że wielu turystów potraktowało lodową wspinaczkę po schodach jako najtrudniejsze wyzwanie, nic nie robiąc sobie z tego, że wejście na lód jeziora może być śmiertelnie niebezpieczne" – czytamy w artykule.
Czytaj także: https://natemat.pl/458458,kolejne-zapadlisko-w-trzebini-burmistrz-przekazal-co-sie-stalo