"Bezmyślne" – tak najłagodniej można określić zachowanie niektórych turystów, którzy pojawili się nad Morskim Okiem. Mimo apeli ratowników TOPR, by nie wchodzić na pozornie skute lodem tatrzańskie jeziora, ruszyli na taflę.
Reklama.
Reklama.
Tę niebezpieczną sytuację opisał "Tygodnik Podhalański", podkreślając, że Morskie Oko to nie "miejska ślizgawka". Zwłaszcza gdy temperatury na dworze rosną.
"W dzisiejsze popołudnie chętnych do spacerów nad Morskim Okiem nie brakowało. Problemem było już zejście po oblodzonych schodach ze schroniska nad jezioro. Ale wygląda na to, że wielu turystów potraktowało lodową wspinaczkę po schodach jako najtrudniejsze wyzwanie, nic nie robiąc sobie z tego, że wejście na lód jeziora może być śmiertelnie niebezpieczne" – czytamy w artykule.
Przed trudnymi, wymagającymi dużego doświadczenia, warunkami w górach ostrzegają też ratownicy TOPR. W opublikowanym komunikacie można przeczytać m.in. o licznych oblodzeniach i bardzo zróżnicowanej pokrywie śnieżnej w wyższych partiach gór ("śnieg mokry przepadający, a miejscami występują głębsze zaspy").
"Tatrzańskie stawy zamarzły, lecz warstwa lodu miejscami jest jeszcze cienka – apelujemy, aby na nią nie wchodzić. Aktualnie, z powodu odwilży, na Morskim Oku na lód wyszła woda" – informuje TOPR, jednocześnie przypominając, że dni są krótkie i ciemno robi się już przed godz. 16:00.
Kruchy skrót
Przypomnijmy, że o tym, jak niebezpieczne jest wchodzenie na lód, przekonał się pewien 64-latek, który wszedł na zamarźniętą taflę jeziora w Krasnobrodzie, ponieważ postanowił skrócić sobie drogę. Około 7 metrów od brzegu lód załamał się pod nim i wpadł do wody.
Mężczyzna miał jednak dużo szczęścia, bo na miejscu błyskawicznie pojawili się strażacy ochotnicy, w tym burmistrz miejscowości. 64-latka udało się wyciągnąć na brzeg, rzucając w jego stronę linkę.
Burmistrz Krasnobrodu podkreślał, że tak szybka akcja była możliwa dzięki systemowi e-Remiza. System ten pozwala przekazać sygnał o zdarzeniu do wielu jednostek OSP w jednym czasie.
– Udało się wyciągnąć mężczyznę. Wyjeżdżając z domu, zabrałem na szczęście kawałek liny. Na miejscu razem z policjantami sforsowaliśmy ogrodzenie. Przybiegliśmy na miejsce. Zaczęliśmy akcję ratunkową. Mężczyzna w wodzie był świadomy. Współpracował z nami. Także dzięki temu wyciągnęliśmy go szybko na brzeg – mówił burmistrz w rozmowie z Polsat News.
"Poruszanie się w takich warunkach wymaga bardzo dużego doświadczenia w zimowej turystyce górskiej oraz posiadania odpowiedniego sprzętu (raki, czekan, kask, lawinowe ABC - detektor, sonda, łopata) wraz z umiejętnością posługiwania się nim. Dodatkowym utrudnieniem w partiach graniowych jest wzmagający się wiatr".