Polskie podium w Oberstdorfie! Świetna forma Biało-Czerwonych, Żyła liderem drużyny
- W środowych kwalifikacjach w Oberstdorfie Dawid Kubacki zajął drugie miejsce
- Spoglądając na czołową szóstkę, byli w niej jeszcze Piotr Żyła (5) i Kamil Stoch (6)
- W konkursie na Schattenbergschanze zobaczyliśmy szóstkę Polaków
Już w pierwszym skoku doszło do sporego rozczarowania gospodarzy. Jeden z ulubieńców publiczności Markus Eisenbichler nie zdołał zaprezentować się na tyle dobrze, żeby ograć w parze słynnego Turka Fatiha Ardę Ipcioglu. Wesołemu reprezentantowi Turcji wystarczyło zaledwie 117 metrów, co nie wystawia zbyt dobrego świadectwa Eisenbichlerowi. Dla kronikarskiego uzupełnienia Niemiec uzyskał tylko 115 metrów.
Rozczarowani mogli być także fani zwycięzcy Turnieju Czterech Skoczni sprzed roku. Ryōyū Kobayashi przegrał bowiem w swojej parze z Lovro Kosem. Słoweniec skoczył solidnie, jak na warunki pogodowe, osiągając 125,5 metra. Japończyk był o metr gorszy i pozostało czekać na swoje szanse wśród tzw. lucky loserów.
Łzy polskiego debiutanta
Jako pierwszy Polak zaprezentował się Paweł Wąsek. Nasz skoczek rywalizował z Norwegiem Mariusem Lindvikiem. Niestety, choć Polak skończył pół metra dalej (121,5 m), to norweski skoczek miał gorsze warunki, przez co uzyskał wyższą rekompensatę za wiatr. Wobec tego Wąsek przegrał z Lindvikiem o zaledwie 0,5 punktu. Wąsek znalazł się jednak wysoko wśród szczęśliwych przegranych, więc oczekiwał do końca, czy zdoła załapać się do serii finałowej.
Jan Habdas skoczył niestety tylko 105,5 metra. Jego pierwszy skok w karierze w turnieju TCS pokazał, że mający 19 lat chłopak musi jeszcze swoje zarówno przegrać, jak i wygrać, żeby wytrzymać presję tak prestiżowych zawodów. Rywal najmłodszego w polskiej kadrze skoczka Kristoffer Eriksen Sundal uzyskał przeciętne 119 metrów. To wystarczyło do awansu Norwega.
Wymagające warunki na Schattenbergschanze
Chociaż wiatr na Schattenbergschanze były coraz trudniejszy dla skoczków, nawet na poziomie 1,0 m/s w plecy, to sędziowie długo nie przerywali konkursu. Dopiero przed skokiem Domena Prevca zdecydowano się na przeczekanie. Mając 1,5 m/s wiatru w plecy, Słoweniec nawet przy podniesionym rozbiegu, zdołał osiągnąć tylko 109,5 metra. Dodatkowo skoczek dostał dużą bonifikatę za niesprzyjające warunki atmosferyczne.
Świetny skok ku uciesze niemieckiej publiczności oddał Andreas Wellinger. Podopieczny byłego szkoleniowca polskiej kadry Stefana Horngachera wykorzystał fantastyczne warunki, wiatr zmienił kierunek, jakby specjalnie dla Wellingera. Efekt? 135 metrów i prowadzenie w konkursie. A złośliwy wiatr nagle postanowił zacząć wiatr korzystnie, pod narty.
Sędziowie interweniowali błyskawicznie, przerywając konkurs. Ostatecznie nie zdecydowali się jednak na skrócenie rozbiegu, co wykorzystał skrzętnie po przerwie Stefan Kraft. Austriak skoczył 133,5 metra i wskoczył tuż za plecy Wellingera. Problem Krafta polegał na tym, że po kompletnie popsutych kwalifikacjach trafił do pary z Karlem Geigerem. Niemiec wykorzystał warunki i osiągnął aż 136,5 metra.
Pomoc wiatru przy skoku Niemca była jednak zbyt duża, przez co odjęto kilka punktów i Geiger wskoczył na drugie miejsce, za plecy swojego rodaka.
Żyła wygrał z wiatrem, Kubacki przeskoczył skocznię
Końcówka była wyjątkowo ciekawa dla polskich kibiców. Od mocnego uderzenia rozpoczął jednak Erik Belshaw, młodziutki Amerykanin, rywal w parze KO Kamila Stocha. Reprezentant USA rozpoczął od solidnego skoku na odległość 124,5 metrów.
Nasz wielki mistrz udowodnił jednak, że będzie liczył się w czołówce TCS. Stoch przebił Amerykanina, osiągając 133 metry w swojej próbie. Pewny awans i miejsce w czołówce.
Niedługo później pojawiła się "polska para", czyli Piotr Żyła kontra Stefan Hula. Faworytem był pierwszy z wymienionych i "Wiewiór" zrobił to, co do niego należało. Skok na odległość 132,5 metra, przy bardzo niekorzystnych warunkach, dał Żyle prowadzenie w konkursie. Polak otrzymał aż 17,5 punktu rekompensaty.
Hula był tylko tłem tej rywalizacji, stanęło na 108 metrach i końcu przygody w Oberstdorfie.
Ostatnim z kadry Biało-Czerwonych na skoczni był Dawid Kubacki. Jak przystało na lidera PŚ, Polak pokazał swoją klasę. Trzeba jednak przyznać, że podobnie jak Stoch, miał wymagającego przeciwnika w swojej parze.
Władimir Zografski osiągnął 127,5 metra. Bułgar trenowany przez polski sztab pokazał, że ma naprawdę spory potencjał. Kubacki na swój skok musiał chwilę poczekać, ze względu na niebezpieczny wiatr. Ostatecznie wypuszczony w bój przez Thomasa Thurnbichlera przeskoczył skocznię, uzyskując 140,5 metra. Kubacki kiepsko jednak wylądował, co ostatecznie dało punkt straty do Żyły.
Sędziowie po tak długiej próbie Polaka ponownie zaczęli się zastanawiać, czy nie skrócić rozbiegu. Dodatkowo zerwał się niepokojący wiatr. Ostatecznie Halvor Egner Granerud nawet skacząc ze skróconego rozbiegu (15. belka), wykręcił aż 142,5 metra. Norweg wylądował tylko metr bliżej od rekordu Schattenbergschanze, należącego do Sigurda Pettersena, z 2003 roku.
Do drugiej serii awansowali z polskiej kadry Żyła, Kubacki, Stoch i jeden ze szczęśliwych przegranych w swoim pojedynku, Paweł Wąsek.
Świetna walka najlepszej dziesiątki
W drugiej serii pierwszy granicę 130 metrów przekroczył Johann Andre Forfang. Norweg, który popsuł swoją próbę numer jeden w czwartkowym konkursie, zdecydowanie poprawił się w części finałowej. Fofang skoczył 131 metrów, odrabiając część strat do konkurencji.
Wąsek w drugiej próbie pojawił się jako 18. zawodnik w stawce. Polak skoczył 118,5 metra, co dało mu czwarte miejsce w klasyfikacji.
Forfanga wyprzedził dopiero Anże Laniszek, będący po pierwszej serii na 13. pozycji. Słoweniec, upatrywany w gronie faworytów TCS, osiągnął 129 metrów, ale przewaga po skoku numer jeden była wystarczająca do objęcia prowadzenia w konkursie. Forfang na tym etapie awansował aż o dziewięć miejsc.
Czołową dziesiątkę otworzył szczęśliwy przegrany, Ryōyū Kobayashi. Sędziowie nie zdecydowali się na zmianę belki startowej, pozostając na piętnastce.
Japończyk skoczył tylko 120,5 metra, dużo tracąc względem pierwszej, "przegranej" próby. Chwilę później błysnął Daniel Tschofenig. Młody Austriak skoczył 132,5 metra, zapewniając sobie miejsce w pierwszej dziesiątce. Lovro Kos odpowiedział, Słoweniec dołożył swoje 133,5 metra, obejmując prowadzenie.
Kolejny skoczek? Ponownie daleko, tym razem Kraft i 138 metrów. Austriakowi pomógł nieco wiatr, który nie wiał w plecy, a dodatkowo pomagał pod narty. To wystarczyło do pozycji lidera, fotela, który okazał się w końcówce wyjątkowo gorący.
Pech Stocha, Kubacki i Żyła wytrzymali
Przed skokiem numer dwa Stocha zawody zostały przerwane, bo wiatr zaczął robić kolejne zamieszanie. To mogło wybić polskiego mistrza z rytmu i koncentracji przed próbą.
Po dziesięciu minutach Stoch mógł skoczyć, ostatecznie lądując na odległości 130 metrów. Widać było, że Polak nie jest pocieszony, ale z decyzjami sędziów trudno było dyskutować. A tym bardziej z wiatrem panującym na Schattenbergschanze. Polak wskoczył na czwarte miejsce, tracąc szanse na coś ekstra w Oberstdorfie.
Po Polaku na belce pojawiło się kolejno dwóch Niemców. Presję wytrzymał Geiger, który objął prowadzenie, a gorzej poszło Wellingerowi. Pierwszy skoczył 134 a drugi 132 metry.
Nie rozczarował Kubacki. Lider PŚ skoczył 136 metrów, bardzo dobre noty i wskoczył na fotel lidera konkursu. Nie zawiódł także Żyła, który poprawił wynik rodaka, dorzucając metr, czyli 137 metrów ostatecznie wyprzedzając Kubackiego. Wszystko rozstrzygnął Granerud, który dorzucił 139 metrów i pewną wygraną. Norweg i dwóch Polaków na podium!
Już w sobotę 31 grudnia o godzinie 14:00 ruszą kwalifikacje do drugiego konkursu w grze o Złotego Orła. Tym razem na Grosse Olympiaschanze w Garmisch-Partenkirchen Biało-Czerwoni będą rywalizować ze światową śmietanką o kolejne, istotne punkty. Cały 71. Turniej Czterech Skoczni pokażą na swojej antenie Eurosport oraz telewizja TVN.