"Cieszę się, że się rozbiliśmy". Szokujące kulisy wypadku radiowozu na Mazowszu
- W sprawie wypadku w Dawidach Bankowych na Mazowszu wychodzą na jaw coraz to nowe fakty
- "Gazecie Wyborczej" udało się porozmawiać z jedną z dziewczyn. Opowiedziała, co zaszło feralnego wieczoru w radiowozie
Jak informowaliśmy w naTemat.pl, w miniony poniedziałek doszło do wypadku w Dawidach Bankowych na Mazowszu. Dwóch policjantów rozbiło się tam radiowozem na drzewie. W aucie były też nastolatki.
– Wracając z interwencji, policjant stracił panowanie nad kierownicą i uderzył w drzewo. Na miejscu policjanci zostali przebadani przez pogotowie ratunkowe. Byli trzeźwi – przekazała po tym zdarzeniu rzeczniczka prasowa Komendy Miejskiej Powiatowej Policji w Pruszkowie Karolina Kańka. Z kolei jak ustalił TVN24, policjanci nie byli sami. Z tyłu radiowozu siedziały dwie nastolatki. Nie były one oficjalnie zatrzymane. – Trwają czynności wyjaśniające, z jakich przyczyn osoby postronne znalazły się w radiowozie – dodała Kańka. Wiadomo także, że interwencja dotyczyła palenia traw.
Jedna z dziewczyn z radiowozu opowiedziała, co się wydarzyło
I właśnie 17-latkę i 19-latkę potraktowano jako potencjalne sprawczynie zdarzenia. Z tego powodu obie trafiły do radiowozu. Jedna z dziewczyn w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" opowiedziała o całym zajściu.
Jest to 17-latka, która trafiała do szpitala w Warszawie. Jak podaje "GW", wyszła po kilku godzinach, ale w środę znowu została do niego przyjęta. "Prawdopodobnie zostanie na obserwacji na oddziale aż do poniedziałku, na kiedy zaplanowana jest konieczna po wypadku operacja nosa" – czytamy.
Jak powiedziała dziewczyna, jeden z mundurowych stwierdził, że "nie tylko takiego koguta możemy włączyć". – Ona bała się wejść sama do radiowozu, więc wzięła mnie ze sobą. Usiadłyśmy na tylnym siedzeniu – zrelacjonowała dziewczyna sytuację koleżanki. Po tym, jak policjanci wypełnili dokumenty, ruszyli z piskiem opon.
17-latka opowiedziała także o swoich urazach. – Uderzyłam głową w szybę i w drzwi lewą stroną ciała. Mam obitą nogę i bark, złamany nos. Wyczołgałam się z auta i upadłam. Głowę trzymałam pomiędzy kolanami, miałam krew w ustach – powiedziała "GW".
17-latka: Cieszę się, że się rozbiliśmy
Co więcej, policja była wobec nich wulgarna. Z jej relacji wynika, że młodszy z policjantów spojrzał jej w oczy i powiedział: "teraz uciekajcie", a starszy z mężczyzn wysiadł z wozu i krzyknął: "spie*****jcie".
– Tak naprawdę, to cieszę się, że się rozbiliśmy. Nie wiem, jak by się to skończyło. Zaczęłam się zastanawiać, jakie policjanci mają wobec nas zamiary – przekonuje 17-latka. Zapewniła, że będzie walczyć, aby funkcjonariusze ponieśli karę.
Wcześniej w środę WP dowiedziała się także, że na ten moment wobec policjantów nie wyciągnięto żadnych konsekwencji służbowych. Trwa wobec nich postępowanie dyscyplinarne.
"We wtorek Komendant Powiatowy w Pruszkowie zdecydował o zakazie kierowania samochodami służbowymi przez funkcjonariuszy, nie zostali oni zawieszeni, mogą np. wykonywać piesze patrole" – czytamy na stronie portalu. Sprawą zajęła się również prokuratura.