Polscy skoczkowie pozbawieni wygranej przez sędziów? Wściekły Małysz: Nie może tak być
- Adam Małysz nie gryzł się w język po konkursie Pucharu Świata w Zakopanem
- "Orzeł z Wisły" uważa, że słabsze skoki Polaków to także zasługa sędziów
- Dawid Kubacki był liderem, ale skakał ostatni skok w fatalnych warunkach
- Polak zajął ostatecznie drugie miejsce, wygrał Norweg Halvor Egner Granerud
– Jestem zły, nie może tak być – grzmiał w studiu TVP Sport pod Wielką Krokwią Adam Małysz po konkursie skoków narciarskich w Zakopanem. Dlaczego był wściekły? Bo jego zdaniem sędziowie posłali naszych skoczków: Dawida Kubackiego i Kamila Stocha do rywalizacji w bardzo trudnych warunkach. Jak się mawia w środowisku: "na stracenie".
I wydaje się, że "Orzeł z Wisły" ma stuprocentową rację.
Dawid Kubacki prowadził po pierwszej serii konkursu na Wielkiej Krokwi, bo skoczył kapitalne 137,5 metrów i przeskoczył fatalne warunki, które panowały na skoczni. Bonifikata za mocny wiatr? 10,1 punktu, bardzo dużo. Kamil Stoch również miał fatalne warunki. Skoczył 126,5 metra i nie był zadowolony. Dostał aż 15,7 punktu bonifikaty za wiatr, co wystarczyło na szóste miejsce po pierwszej części zawodów.
A przecież przepadł nam w pierwszej serii również Piotr Żyła, który w swojej próbie uzyskał odległość 111,5 metra i zakończył konkurs w Zakopanem na trzydziestej dziewiątej pozycji. On też został wysłany przez sędziów na stracenie, bo podmuchy wiatru okazały się na tyle niekorzystne, że "Wewiór" nie tylko nie miał szans odlecieć, ale został przez warunki dosłownie wbity w zeskok. Potem tylko kwaśno się uśmiechał i dmuchał w ekran.
Tak, wiatr rozdawał karty na Wielkiej Krokwi w niedzielę. Ale sędziowie dołożyli swoje.
W serii finałowej kibice ostrzyli sobie zęby na drugi skok Kamila Stocha, legendy i ich ulubieńca. Nasz mistrz długo czekał na swój skok, a gdy dostał zielone światło, skoczył tylko 124 metry i zawody zakończył na pozycji siódmej. Sędziowie przegapili korzystne warunki, w których Polak mógł odlecieć, a Borek Sedlak (wiceszef Pucharu Świata, który w trakcie konkursów jest starterem i zezwala zawodnikom na oddanie skoku) zapalił mu zielone światło, gdy na skoczni zrobiło się nieciekawie.
Bonifikata Polaka? Tym razem 18 punktów! To znaczy, że Kamil Stoch skakał w fatalnych warunkach. Żeby było ciekawie, tuż po skoku naszego mistrza Stefan Kraft złapał znakomite noszenie i skoczył aż 145,5 metra, obejmując prowadzenie. Austriak szeroko się uśmiechnął, na wietrznej loterii trafił zwycięski los i wywalczył najniższe miejsce na podium. Ale najbardziej zadowolony był Halvor Egner Granerud. Norweg również trafił na dobre warunki, skoczył 141 metrów i wygrał w Zakopanem.
A stało się tak również dzięki sędziom. Borek Sedlak długo trzymał Dawida Kubackiego na belce startowej, Polak miał wszystko w swoich rękach oraz nogach, a kibice modlili się, by wiatr nie pozbawił do wygranej. Nie udało się. Trafił na fatalne warunki, skoczył 124 metry i do wygranej zabrakło jednego metra. Bonifikata Polaka? Dostał 20,1 punktu rekompensaty za wiatr. Żaden skoczek w drugiej serii nie miał tak złych warunków, a przecież sędziowie na stracenie posłali lidera Pucharu Świata i lidera konkursu.
Halvor Egner Granerud, który wyprzedził Polaka o 1,1 punktu, nie możemy się więc dziwić słowom Adama Małysza. A nasza legenda wypowiada je jako prezes Polskiego Związku Narciarskiego, więc mają one dużą moc. Nie wiemy, czy związek poskarży się w FIS na sędziów, albo czy Adam Małysz porozmawia z Czechem, z którym zna się przecież ze skoczni. Nie możemy jednak oprzeć się wrażeniu, że coś jest nie tak.
– Jestem zły, nie może tak być – wściekał się w studiu TVP Adam Małysz. Jego zdaniem w przypadku naszych skoczków sędziowie mogli szybciej i lepiej decydować, pozwalając im oddać skoki w dobrych warunkach. – Nie można czegoś takiego robić – zżymał się nasz mistrz, a kibice już komentują w sieci, że znów trzymano naszych mistrzów zbyt długo. Małysz fanom dziękował za wsparcie na Wielkiej Krokwi i przed telewizorami.
– Jesteśmy wdzięczni kibicom, że są i że kibicują. Ja i tak powiem, że to nie była wina naszych skoczków, chociaż oni są dyplomatami – dodał prezes PZN. I faktycznie Dawid Kubacki wypowiedział się o sytuacji bardzo ostrożnie. – Jestem zły i nie ma uśmiechu. Sam nie wiem na co, po prostu nie trafiłem z warunkami. Nie chciało lecieć, zabrakło niewiele, ale zabrakło. I z tego powodu jest mi przykro – podsumował swój start w Zakopanem.
Dawid Kubacki nie wygrał szóstych zawodów w sezonie 2022/2023 Pucharu Świata, ale i tak umocnił się na czele klasyfikacji generalnej. Przy okazji zajął miejsce na podium w dziewiątym kolejnym konkursie, co jest najlepszą serią w historii polskich skoków. Kolejne zawody już w weekend 20-22 stycznia w japońskim Sapporo, gdzie odbędą się trzy konkursy. Kogo tym razem sędziowie wyślą "na stracenie"?