Albo kochasz, albo nienawidzisz. Dlaczego Polacy podzielili się w sprawie WOŚP?

Anna Dryjańska
29 stycznia 2023, 15:54 • 1 minuta czytania
Czy można się pokłócić o akcję charytatywną? To, co od lat dzieje się wokół Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, pokazuje, że tak. Kiedy zaczął się konflikt, dlaczego część społeczeństwa ma pretensje do Jurka Owsiaka i WOŚP? O tym w wywiadzie naTemat mówi dr Tomasz Markiewka, filozof z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Jurek Owsiak, założyciel WOŚP. Zdjęcie zrobione z okazji uroczystości nadania imienia WOŚP Oddziałowi Neonatologicznemu II w Poznaniu. fot. Lukasz Gdak/East News

Anna Dryjańska: Kiedy Polacy zaczęli się kłócić o WOŚP?

Dr Tomasz Markiewka: Od samego początku. Wtedy ujawniła się pierwsza z dwóch warstw konfliktu wokół inicjatywy Jerzego Owsiaka.


Na czym polegał pierwotny spór?

Każde społeczeństwo potrzebuje rytuałów jednoczących — powtarzalnych, pozytywnych wydarzeń, które pomagają umocnić więzi międzyludzkie. To właśnie jest siła WOŚP, która od ponad 30 lat gromadzi osoby o różnych poglądach, zawodach, wieku, wyznaniu...

To chyba dobrze?

Dla niektórych sam fakt, że możemy razem uczestniczyć we wspólnotowym wydarzeniu, które ma charakter świecki, jest bardzo denerwujący.

Bo są przekonani, że monopol powinni mieć biskupi rzymskokatoliccy?

Bo Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy nie ma charakteru narodowo-katolickiego. Na czele nie musiałby stać duchowny, to mogłaby być inna osoba związana z tym środowiskiem. Wtedy nie byłoby kontrowersji. Już pierwsze finały WOŚP pokazały, że jest grupa osób obrażonych tym, że ta akcja dobroczynna w ogóle się odbywa.

O co tu się obrażać? Nie chcesz – nie uczestniczysz.

Byli tacy, dla których każda niekościelna inicjatywa była z gruntu podejrzana, bo kojarzyła im się z pomysłami narzucanymi przez PRL. Nie znali rytuałów świeckich, które nie byłyby związane z poprzednim ustrojem.

Chyba nikt nie mówił "WOŚP mi się nie podoba, bo to nie jest zbiórka kościelna".

Wprost raczej nie, ale wystarczyło trochę podrążyć i okazywało się, że wszystkie zastrzeżenia miały świeckość jako wspólny mianownik. "Róbta co chceta"? Przecież to niezgodne z treściami przekazywanymi na katechezie, deprawacja młodzieży. Jurek Owsiak? Facet z rockową przeszłością i nieprawomyślnymi poglądami, który nie powinien mieć dostępu do mediów.

Dziś trudno uwierzyć w to, że Orkiestra startowała w TVP. Teraz rządowa telewizja próbuje ją zamilczeć. Kilka lat temu TVP ocenzurowała serduszko WOŚP w klapie posła KO Arkadiusza Myrchy.

Tu dochodzimy do drugiej warstwy konfliktu. Na niechęć związaną z niereligijnym, nienarodowym charakterem inicjatywy, około 7-8 lat temu nałożyły się podziały partyjne. Stosunek do WOŚP stał się elementem pakietu poglądów, które wyznają zwolennicy władzy i opozycji. TVP traktuję jako przedłużenie tej pierwszej.

Jeśli ktoś popiera PiS, to zazwyczaj nie lubi, nie znosi lub wręcz nienawidzi WOŚP. U wyborców opozycji odwrotnie. Zwolennicy Platformy, Polski 2050 czy Lewicy zazwyczaj lubią, uwielbiają lub nawet kochają Orkiestrę i Jerzego Owsiaka.

Miłość albo nienawiść?

Niestety. Na tym polega niszczycielska siła polaryzacji społecznej. Jako zbiorowość tracimy zdolność do racjonalnej oceny sytuacji.

Kiedyś udostępniłam na fejsie jakiś pisowski materiał szkalujący WOŚP. Za jakiś czas wchodzę do internetu, patrzę, a tam mój długoletni kolega skomentował to w stylu: "Iza, przecież my kilkanaście lat pracowaliśmy razem w sztabie Orkiestry, przecież ty wiesz, że to nieprawda!".Jakbym obuchem dostała. Machinalnie udostępniłam jakieś bzdury, kompletnie bez zastanowienia. Tak właśnie działa pranie mózgu. Izabela Pekbyła członkini PiS (wywiad naTemat)

Jakoś trudno mi uwierzyć w to, że ta druga warstwa konfliktu ujawniła się dopiero w roku 2015. Sugeruje pan, że dekadę wcześniej, za pierwszego PiS-u, zwolennicy partii Jarosława Kaczyńskiego nie odróżniali się w sprawie WOŚP od elektoratu innych partii?

W latach 2005-2007 nie było mediów społecznościowych jako powszechnego elementu rzeczywistości. Pierwsze serwisy dopiero raczkowały, dostęp do tych nowinek miała garstka. Debata publiczna toczyła się znacznie wolniej i miała ograniczoną liczbę uczestników.

Teraz gdy w ciągu kilku godzin na Facebooku, Twitterze, Instagramie i TikToku mogą się pojawić setki tysięcy wpisów czy nagrań na dany temat, spór społeczny wydaje się znacznie ostrzejszy. Ktoś napisze coś mocnego w kontrze do Owsiaka, ktoś odpowie jeszcze ostrzej w jego obronie, inni będą podawać dalej i lajkować. I tak to się kręci. Każdy czuje się zobowiązany, by powiedzieć, co myśli o drugiej stronie.

Hejterzy kontra cheerleaderzy?

Polaryzacja jest niezwykle groźna dla społeczeństwa. Potęguje podziały społeczne i zagłusza to, co pomiędzy. Na przykładzie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy widać to bardzo wyraźnie. Wystarczy powiedzieć, że ta zbiórka, choć chwalebna, nie rozwiąże systemowych problemów służby zdrowia, by dostać łatkę osoby, która nienawidzi WOŚP. To absurd.

Pan jest pomiędzy?

Tak.

Dorzuci się pan do puszki WOŚP?

Zrobię przelew. Nie będę jednak zamieszczał żadnych wpisów dotyczących Orkiestry, bo wiem, co będzie potem. Przyznam, że bycie tratowanym w tej bitwie jest coraz bardziej męczące. Co roku to samo: padną ostre sformułowania, ludzie się poobrażają, nic z tego nie wyniknie.

Czy to się kiedyś skończy?

Na szczęście tak. Konflikt wokół WOŚP najbardziej angażuje osoby po 30. roku życia i starsze. Ciekawy jestem badań pokazujących, jaka temperatura uczuć wobec WOŚP charakteryzuje osoby poniżej 20. roku życia. Jeśli miałbym pokusić się o przewidywania, stawiałbym na to, że wyraźnie mniejsza.

Za 30 lat WOŚP zajmie poczesne miejsce w historii III RP. Jurek Owsiak będzie pokazywany jako postać zdecydowanie pozytywna, ale już nie półbóg, z którego każdym zdaniem trzeba się zgadzać. Nie będzie skrajnych emocji wokół WOŚP. Większa też będzie świadomość, że choć rola Owsiaka jest ogromna, to te wszystkie zbiórki były solidarnym działaniem społeczeństwa, a nie zasługą jednej osoby.

Tymczasem teraz słyszymy: "Skoro jesteś przeciwko Owsiakowi, nie korzystaj ze sprzętów medycznych z serduszkiem". Co pan na to?

Rozumiem pokusę używania takiego argumentu, ale jeśli ktoś potrzebuje sprzętu ratującego życie, to znaczy, że znalazł się w dramatycznej sytuacji. Wyciąganie takich konsekwencji byłoby okrutne.

Co dalej: osoby, które mówią, że podatki to kradzież, nie powinny jeździć drogami? Krytycy NFZ nie powinni korzystać z państwowej opieki zdrowotnej? Przerzucanie się takimi argumentami doprowadzi tylko do tego, że nasze społeczeństwo rozpadnie się jeszcze bardziej.

To możliwe?

Oczywiście! Lubimy myśleć, że u nas jest najgorzej, ale to nieprawda. Ostateczną fazą rozpadu społeczeństwa jest wojna domowa. Są kraje, w których do tego dochodzi. U nas na razie ten scenariusz nie jest realny. Nadal potrafimy się dogadać na najbardziej podstawowym poziomie. Pokazała to wojna w Ukrainie.

Myśli pan, że TVP uda się wymazać WOŚP ze społecznej świadomości?

Wręcz przeciwnie. Te wszystkie żałosne działania w stylu wymazywania serduszka, czy przemilczania finału, tylko motywują zwolenników WOŚP do większej aktywności. TVP, atakując WOŚP, osiąga skutek przeciwny do zamierzonego.

I w sumie na tym można byłoby zakończyć ten wątek, gdyby nie to, że to jaskrawy przykład, dlaczego obywatele stają się coraz bardziej nieufni wobec państwa. Skoro publiczna telewizja odwala takie numery, to dlaczego mają wierzyć na przykład w to, że rządzący sensownie wydadzą uiszczone przez nich podatki?

Jest kilka innych powodów do zwątpienia. Na przykład skłonność tej władzy do przenoszenia państwowych wydatków poza budżet państwa. Bez kontroli. Bez żadnego trybu.

Mamy do czynienia z błędnym kołem. Polacy mają wątpliwości w sprawie budżetu państwa, więc nie chcą płacić podatków. Nie chcą płacić podatków, więc szukają różnych sposobów, by się z tego wywinąć. Co dalej? Na przykład dostają opiekę zdrowotną, która, delikatnie rzecz ujmując, nie spełnia ich oczekiwań. Są zawiedzeni, więc jeszcze bardziej tracą zaufanie do państwa. 

Ten zaklęty krąg trzeba wreszcie przerwać, bo WOŚP to szlachetny, ale jednak tylko mały dodatek do państwowej opieki medycznej. Oczywiście, jeśli czyjeś dziecko przeżyło dzięki sprzętowi z serduszkiem, będzie miał do tego bardzo osobisty stosunek, ale w skali kraju podstawą jest państwowa opieka zdrowotna. To tym powinni się zająć politycy, zamiast co roku okładać się na Twitterze z powodu WOŚP.

Niektórzy politycy promują się na krytykowaniu Orkiestry, inni chętnie fotografują się z serduszkiem.

Irytuje mnie to. Gdy widzę taki post, myślę "twoim zadaniem jest sprawić, by opieka zdrowotna działała jak najlepiej, a nie uśmiechać się znad puszki, która zaspokaja promil potrzeb społeczeństwa". Nie naprawimy kraju zrzutkami. 

Coś jest bardzo nie tak z państwem, w którym politycy, zamiast zadbać o system ochrony zdrowia, zajmują się udziałem w prywatnych zbiórkach, mających poprawić opiekę medyczną, za której zły stan sami odpowiadają. Oni nie powinni się uśmiechać, tylko wstydzić tego, że WOŚP jest w ogóle potrzebna. 

naTemat.pl gra razem z WOŚP! W ramach tegorocznej edycji wystawiliśmy kilka aukcji. Zagrajcie z nami!