Zwrot w sprawie psa zakopanego żywcem w błocie. Ustalono właściciela
- Z informacji przekazanych przez właściciela psa wynika, że doszło do nieszczęśliwego wypadku
- Pies miał uciec z domu, kiedy otwarta była brama budynku
- Na potwierdzenie słów o tym, że zwierzę było zaopiekowane, właściciel pokazał między innymi książeczkę zdrowia, w której były wszystkie aktualne szczepienia
Jak pisaliśmy w naTemat.pl, Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt w Krakowie opublikowało informację o wstrząsającym znalezisku w jednej z podmiejskich miejscowości. Operator koparki z Zabierzowa znalazł tam przypadkowo psa, który zakopany był w błocie.
Pracownicy budowy przetransportowali zwierzę na łyżce koparki i zaopiekowali się nim. Między innymi zawieźli go do weterynarza, gdzie opiekę nad nim przejęło TOZ. Pierwsze ustalenia wskazywały na to, że ktoś mógł chcieć w ten sposób pozbawić zwierzę życia.
Schronisko pokazało też kilka wstrząsających zdjęć poszkodowanego zwierzęcia. W poście zaznaczono, że jego szanse na przeżycie są niewielkie. "Lekarze już zadbali, by jej nie bolało.
Przełom w sprawie psa z błota
Zdjęcia suczki obiegły ogólnopolskie media. Zakładano, że pies został zakopany żywcem. Poszukiwano sygnałów o tym, kim może być właściciel. Okazało się jednak, że ten zgłosił się sam.
Małopolscy funkcjonariusze podają, że właściciel pojawił się w komisariacie policji, gdzie oświadczył, że zwierzę nie zostało ani porzucone, ani nikt nie miał zamiaru go zabić. – Kochamy tego psa, on jest częścią naszej rodziny – powiedział policjantom właściciel psa i pokazał jego zdjęcia.
Wyjaśniając, jak mogło dojść do zdarzenia, właściciel powiedział, że zwierzę prawdopodobnie wyszło z posesji przez otwartą bramę, kiedy któryś z domowników wracał. Od tego czasu rodzina miała szukać psa, który żył z nią od wielu lat. Kiedy tylko rodzinie udało się rozpoznać zwierzę w mediach społecznościowych, od razu zgłosili się do TOZ.
Właściciel miał wyjaśniać też, że suczka ma już 16 lat, co wpływa na jej stan zdrowia. Dowodem tego, że zwierzęciem dobrze się zajmowano, była jednak książeczka zdrowia. W tej odnotowano między innymi wszystkie, niezbędne szczepienia.
Policja wstępnie uznała oświadczenie właściciela za wiarygodne. Funkcjonariusze informują, że wszystkie okoliczności w tej sprawie wskazują na nieszczęśliwy wypadek.