Smutny finał historii psa zakopanego żywcem. Znaleziona pod Krakowem suczka została uśpiona

Agnieszka Miastowska
29 stycznia 2023, 17:53 • 1 minuta czytania
O losie suczki Nadii informowaliśmy na początku tygodnia. Zwierzę zostało znalezione przez operatora koparki w Krakowie. Było przysypane ziemią. Dość szybko znalazł się właściciel, który twierdził, że suczka była zadbana, ale uciekła i sama wpadła w kłopoty. W weekend lekarze weterynarii poinformowali, że musieli ją uśpić.
Finał historii psa zakopanego żywcem. Suczka Nadia nie żyje Facebook @Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami

Zakopany żywcem pies nie przeżył

Suczka Nadia została znaleziona w opłakanym stanie. Zwierzę leżało w błocie, było wycieńczone i chore. Operator koparki, który ją znalazł, przekazał ją lecznicy, a weterynarze od razu podjęli się ratowania suczki.

Dzisiaj wiemy jednak, że stworzenie nie przeżyło. Męczyło się prawie przez tydzień, a lekarze podjęli decyzję o uśpieniu, dopiero gdy mieli pewność, że leczenie nie przynosi skutków, a jedynie pogłębia jej ból.

O śmierci suczki poinformowało w sobotę Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami (KTOZ). "W tym przypadku musieliśmy już pozwolić Nadii odejść. Walczyliśmy o jej życie przez prawie tydzień, odkąd trafiła do nas w opłakanym stanie" – poinformowali.

Co ciekawe, początkowo zwierzę zdawało się dobrze reagować na leczenie, później jednak jego stan się pogorszył.

– Przestała jeść, bardzo cierpiała. Suczka była zagłodzona, jej organizm padał z wycieńczenia, nie mieliśmy wyjścia. Na uśpienie zwierzęcia decydujemy się tylko w ostateczności, gdy przedłużanie jego życia byłoby znęcaniem się. Tak było w tym przypadku – wyjaśniła w rozmowie z tvn24.pl Joanna Repel z KTOZ. Warto podkreślić, że początkowo media informowały o "psie zakopanym żywcem". 26 stycznia w czwartek opiekun zwierzęcia zgłosił się na policję, przedstawiając książeczkę z aktualnymi szczepieniami i przekonując, że słabszy stan zdrowia psa może być spowodowany przyczynami naturalnymi, bo pies miał już 16 lat.

Oświadczył, że zwierzę nie zostało ani porzucone, ani nikt nie miał zamiaru go zabić. – Kochamy tego psa, on jest częścią naszej rodziny – powiedział policjantom właściciel psa i pokazał jego zdjęcia. Dodał też, że pies musiał sam wpaść w błoto i zakopać się w ziemi.

Weterynarze twierdzą co innego

Lekarze weterynarii twierdzą jednak, że ta informacja nie jest prawdziwa, bo szczepienia w książeczce pochodziły z roku 2017. Co więcej, pies cierpiał z powodu wyraźnego wygłodzenia, które nie mogło być efektem jednej nocy przespanej w ziemi.

"Albo faktycznie nie była to ta książeczka, albo mamy zgoła różne interpretacje 'aktualności' szczepień" - czytamy w komunikacie. KTOZ wskazuje też na fakt wygłodzenia zwierzęcia. "Niemożliwe wydaje się, że wychudzenie nastąpiło w przeciągu półtorej doby i niemożliwe wydaje się, że właściciele tego wychudzenia nie zauważyli wcześniej" - ocenili przedstawiciele KTOZ. Nadia została uśpiona.