Ta sprawa była pretekstem do inwigilacji Brejzy. Prokuratura kapituluje
- Na ławie oskarżonych w tzw. aferze fakturowej w Inowrocławiu nie zasiądzie prezydent miasta Ryszard Brejza – dowiedziało się Radio Zet
- Chodzi o sprawę dotyczącą wyłudzenia kilkuset tys. zł ze środków publicznych Inowrocławia
- Afera ta była pretekstem do objęcia w 2019 r. inwigilacją za pomocą Pegasusa trzech osób, w tym Krzysztofa Brejzy, wówczas szefa sztabu wyborczego Koalicji Obywatelskiej
Akt oskarżenia w aferze inowrocławskiej. Na liście nie ma Ryszarda Brejzy
Sprawa, która stała się szerzej znana jako afera fakturowa, dotyczyła wyłudzenia środków z budżetu Inowrocławia. Jej twarzą stała się była szefowa wydziału kultury inowrocławskiego ratusza Agnieszka Ch. Kobieta usłyszała 80 zarzutów dotyczących wyłudzania pieniędzy na łączną kwotę 253 tysięcy złotych. Choć prezydent miasta Ryszard Brejza był osobą, która w 2017 r. zawiadomiła prokuraturę o nieprawidłowościach, również jego objęło śledztwo – on sam utrzymuje, że stało się to z powodów politycznych. Afera inowrocławska stała się podkładką dla wniosku o objęcie inwigilacją za pomocą Pegasusa Krzysztofa Brejzy, syna prezydenta Inowrocławia i ówczesnego szefa sztabu wyborczego Koalicji Obywatelskiej. Inwigilacją tym narzędziem objęto również samego Ryszarda Brejzę oraz posłankę KO Magdalenę Łośko.
Jak dowiedziało się Radio Zet, Prokuratura Okręgowa w Gdańsku ma już gotowy akt oskarżenia w sprawie afery inowrocławskiej. Na ławie oskarżonych zasiądzie 17 osób, w tym przedsiębiorcy oraz urzędnicy inowrocławskiego ratusza – jednak nie będzie wśród Ryszarda Brejzy.
– W jego wątku śledztwo pozostaje w toku – stwierdziła krótko rzeczniczka gdańskiej Prokuratury Okręgowej Grażyna Wawryniuk.
Brak zarzutów dla prezydenta Inowrocławia. Reakcja Krzysztofa Brejzy
Decyzję prokuratury w sprawie afery inowrocławskiej skomentował w mediach społecznościowych senator Krzysztof Brejza, opisując ją jako "katastrofę największej operacji służb ostatnich lat". Jak podkreśla, żadna z trzech osób inwigilowanych Pegasusem w ramach śledztwa nie znalazła się wśród oskarżonych przez prokuraturę.
"Użyli Pegasusa wobec 3 osób niemających nic wspólnego z przestępstwem: mnie, poseł M.Łośko i mojego taty. Teraz, bez komunikatu prokuratury, po cichu, kierują akt oskarżenia, WYŁĄCZAJĄC 'robionego' i 'wrobionego' mojego tatę" – napisał Krzysztof Brejza.
Z opublikowanych w styczniu tego roku ustaleń "Gazety Wyborczej" wynika, że wniosek w sprawie objęcia Krzysztofa Brejzy i innych osób inwigilacją Pegasusem złożył ówczesny szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego Grzegorz Ocieczek. Wniosek Ocieczka trafił na biurko ówczesnego prokuratora krajowego i zastępcy Ziobry Bogdana Święczkowskiego. Ten miał zatwierdzić dokument i skierować wniosek do sądu o zgodę na trzymiesięczną inwigilację. Warto podkreślić, że Święczkowski obecnie zasiada w Trybunale Konstytucyjnym.
CBA chciało inwigilować Brejzę przez trzy miesiące, jednak sąd zgodził się jedynie na miesiąc. Pomimo tego śledzono go od kwietnia do października 2019 roku. Nie wiadomo, czy w sprawie składano kolejne wnioski.
Przypomnijmy, że Pegasus to broń szpiegowska, która ma służyć do walki z terroryzmem. Ofensywny program może skopiować całą zawartość telefonu bez alarmowania osoby inwigilowanej.
Polska wydała na tę broń 25 milionów złotych, wykorzystując do tego środki z Funduszu Sprawiedliwości, który podlega właśnie Zbigniewowi Ziobrze.
– Ja im tego nie odpuszczę. Władza użyła przeciwko mojemu mężowi narzędzia zaprojektowanego po to, by ścigać najbardziej niebezpiecznych terrorystów. Krzysztof Brejza był inwigilowany w czasie, gdy prowadził kampanię wyborczą Koalicji Obywatelskiej – mówiła w wywiadzie dla naTemat mecenas Dorota Brejza.