Koszmar Stocha, znów nie wystąpi w konkursie. Nasz mistrz ma wielki problem
- Kamil Stoch nie awansował do niedzielnego konkursu Pucharu Świata w Willingen
- Nasz mistrz zupełnie się pogubił i stracił gdzieś wysoką formę z początku sezonu
- Za trzy tygodnie startują MŚ, co wymyśli sztab polskiej kadry, by uratować mistrza?
Kamil Stoch znów cierpi na skoczni i to nie są wcale dobre wieści. Polski mistrz i legenda skoków narciarskich miał być już w optymalnej formie, krok po kroku wspinał się na szczyt, ale od trzech tygodni zalicza niepokojący regres formy. W Willingen w niedzielę skoczył 100,5 m, zupełnie się pogubił i zrezygnowany przyznał, że ma problemy i nie kontroluje swoich skoków. A wszystko na trzy tygodnie przed startem mistrzostw świata.
Sezon rozpoczął dość przeciętnie, bo w Wiśle na początku listopada najpierw był dziesiąty, a potem został zdyskwalifikowany za nieprzepisowy kombinezon. W Titisee-Neustadt i Engelbergu już wskoczył do dziesiątki, był w niej podczas całego Turnieju Czterech Skoczni, a w Zakopanem zajął miejsce siódme. Wydawało się, że wielka forma jest tuż tuż, w Sapporo rywalizację nasz mistrz rozpoczął od miejsca czwartego. To było trzy tygodnie temu.
Dziś Kamil Stoch zupełnie się pogubił i skacze fatalnie. - On bardzo cierpi. Ale musi to zaakceptować i pracować jak najmocniej. Musi odnaleźć swoje czucie. Wtedy poczuje luz, a to wpłynie na jego efektywność. Przed nim ciężka praca – powiedział trener Thomas Thurnbichler, który wie na czym polegają problemy mistrza i przyznaje, że potrzeba mu spokojnej pracy nad błędami. Czy zdąży na MŚ i znów odmieni swoje skoki w trzy tygodnie?
Niestety, wróciły koszmary z zeszłego sezonu, gdy nasz skoczek też miał krok po kroku dochodzić do formy pod wodzą Michała Doleżala i być gotowy do walki o medale olimpijskie w Pekinie. Nie udało się, Kamil Stoch w Chinach był szósty oraz czwarty, a potem rozważał nawet zakończenie kariery. Został w ekipie, cieszył się pracą pod wodzą Thomasa Thurnbichlera, ale znów jest w tym samym punkcie. Nie czuje skoków, popełnia błędy, męczy się na skoczni. Sam mówi, że chce walczyć o zwycięstwa, a nie miejsca w czołówce.
Co na to wszystko sam Kamil Stoch?
- To jest coś, co posypało się już w Kulm i cały czas tego szukam. Dziś miało być inaczej. Miałem czuć się ekstremalnie w pozycji, miał być taki wóz albo przewóz. Końcowe ryzyko oczywiście zależy ode mnie jako zawodnika. Poszedłem w to w całości. Tak naprawdę nie ma innego wyjścia. Nie ma półśrodków. Nie cierpię takiej stagnacji i skakania dla samego skakania. Też chcę zrobić coś dobrze - mówił dziennikarzom Eurosportu po fatalnym skoku w Willingen.
Teraz przed sztabem Biało-Czerwonych i samym skoczkiem ciężka decyzja - czy ma lecieć z drużyną do Lake Placid, czy zostać w Europie i trenować w spokoju przed MŚ, by pozbyć się błędów i odzyskać czucie. To będzie kluczowa decyzja dla losów naszego asa w obecnym sezonie, a może w całej jego karierze. Zwycięstwa i medale wciąż są w jego zasięgu, ale na pewno nie w takiej formie, jak w niedzielę na Mühlenkopfschanze.
W niedzielnym konkursie będziemy mieć pięciu polskich skoczków. Jedenasty w kwalifikacjach był Dawid Kubacki (130 m), dwunasty Piotr Żyła (130,5 m), trzydziesty pierwszy Aleksander Zniszczoł (120 m), trzydziesty szósty Paweł Wąsek (117,5 m) oraz trzydziesty dziewiąty Jakub Wolny (110,5 m). Początek zawodów od 16:00.