Historyczny rozłam przed igrzyskami? Polska może zostać ukarana za sprzeciw wobec Rosji
- MKOl pracuje nad przywróceniem Rosjan i Białorusinów na igrzyska olimpijskie
- Zdecydowanie sprzeciwiają się temu Polacy, Ukraińcy czy kraje bałtyckie
- Czy w Paryżu pojawią się sportowcy agresora? Na razie na to się zanosi
- Czarny scenariusz zakłada, że naszej reprezentacji zabraknie na igrzyskach
Bezprecedensowa decyzja Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, który zaprasza do udziału w igrzyskach olimpijskich w Paryżu Rosjan oraz Białorusinów, podzieliła sportowy świat. MKOl w środę 25 stycznia 2023 roku postanowił zmienić twarde stanowisko względem agresorów, choć przed rokiem wyrzucił oba kraje ze swoich struktur i postawił zdecydowane weto wojnie, którą Władimir Putin wywołał w Ukrainie. Taka postawa to już przeszłość.
Jak się okazało, MKOl widzi możliwość startu Rosjan i Białorusinów już za rok w Paryżu, ale pod pewnymi względami. Sportowcy z Rosji i Białorusi mieliby uczestniczyć w zawodach, jako sportowcy neutralni. Ci, którzy będą chcieli wziąć udział w międzynarodowej rywalizacji, muszą przestrzegać Karty Olimpijskiej, wspierać zakończenie wojny w Ukrainie. Dodatkowo muszą kwalifikować się pod względem przestrzegania Światowego Kodeksu Antydopingowego.
A z tym Rosjanie od ponad dekady mają problem, a każda duża impreza z ich udziałem kończyła się w ostatnich latach skandalem, zawieszeniami, dyskwalifikacjami oraz aferami. MKOl przymknął jednak oko na to, że Rosja łamała prawo współzawodnictwa i już na ostatnich igrzyskach w Tokio oraz Pekinie jej sportowcy startowali warunkowo, nie mogąc reprezentować swojego kraju, tylko swój komitet olimpijski.
Teraz MKOl chce, by agresorzy wrócili jakby nigdy nic do sportowego świata i rywalizowali na olimpijskich arenach z resztą świata jakby nigdy nic. Krwawa wojna w Ukrainie? Zbrodnie wojenne i mordowanie ludności cywilnej? To szefom światowego sportu nie przeszkadza, a opór wobec dopuszczenia agesorów do rodziny olimpijskiej ma być przez MKOl... karany. Tak, dobrze czytacie. Jeśli ktoś przeciwstawi się skandalicznej decyzji, zostanie ukarany.
Zdaniem telewizji CNN władze MKOl szykują przepisy i będą straszyć kraje, które przeciwstawią się jej decyzji. "Bojkot igrzysk jest naruszeniem Karty Olimpijskiej i tak zostanie potraktowany" - przekazali włodarze światowego sportu i w ten sposób wysłali jasn sygnał do państw, które zechcą się zbuntować. A bojkot, w geście solidarności wobec Ukrainy, już ogłosiły Łotwa i Estonia, blisko tej decyzji jest Litwa, a sama Ukraina na igrzyska z udziałem Rosjan się nie wybiera.
Startu agresorów nie wyobrażają sobie, co powinno nas cieszyć, władze poskiego sportu. Szef PKOl Andrzej Kraśnicki spotkał się ze swoim odpowiednikiem z Ukrainy i zapewnił go, że nie zgodzi się na występ Rosjan w Paryżu czy Cortinie a'Ampezzo, gdzie mają się odbyć kolejne zimowe igrzyska. - Nie możemy pozwolić, by w trakcie tej okrutnej wojny Rosjanie i Białorusini brali udział w imprezach sportowych najwyższej rangi. Tylko zdecydowane stanowisko może przynieść oczekiwany efekt - mówił Andrzej Kraśnicki TVP Sport.
Jego zdecydowane stanowisko wsparł również minster sportu Kamil Bortniczuk, który nie wyobraża sobie startu Rosjan w Paryżu. - Nie zaistniała żadna przesłanka, która uzasadniałaby zmianę zdania odnośnie luzowania sankcji na rosyjski sport - powiedział PAP. Pytanie, jak duże wsparcie Polska i Ukraina zyskają w sportowym świecie i czy MKOl odważy się przeciwstawić wspólnej opozycji europejskich krajów. Jeśli bojkotem zagrożą Wielka Brytania, Francja, Włochy czy Niemcy, może dojść do zmiany stanowiska.
Kluczowe będzie też zachowanie Amerykanów, czyli największego komitetu wchodzącego w skład MKOl. Jeśli USA powie nie, a należy się spodziewać nacisków administracji Joe Bidena na włodarzy amerykańskiego sportu, być może o powrocie agresorów mowy nie będzie. Na razie Rosjanie osiągnęli jeden sukces: zwrócili na siebie uwagę i sprawili, że MKOl mówi pełnymi zdaniami wyrwanymi żywcem z ich propagandy. A to groźny precedens.
Nawet wysoki urzędnik ONZ, pan Volker Türk, który kieruje wysoką komisją ds praw człowieka, opowiedział się po stronie Rosjan i Białorusinów. Argumenty? Sportowcy nie są winni polityki władz, wojna podzieliła rodzinę olimpijską i należy dążyć do jej integracji. Sęk w tym, że wielu sportowców z Rosji popiera swojego prezydenta i agresję na sąsiada, wielu manifestuje z ohydną literką "Z" przypiętą do kurtki, a MKOl na to nie reaguje.
Postanowił za to dać po nosie wzburzonym Ukraińcom, bo ci po imieniu nazwali działania federacji. "Armia Rosji dopuszcza się okrucieństw, zabija, gwałci i grabi. To właśnie ją ignoranci z MKOl chcą umieścić pod białą flagą, która pozwoli Rosjanom na olimpijską rywalizację" - napisał Dmytro Kułeba, szef ukraińskiego MSZ, w social mediach. Thomas Bach i jego ludzi poczuli się dotknięci i zaatakowali.
"MKOl zdecydowanie odrzuca to i inne zniesławiające stwierdzenia. Nie mogą one służyć jako podstawa do jakiejkolwiek konstruktywnej dyskusji" - czytamy w oświadczeniu federacji, która poczuła się dotknięta oświadczeniem ukraińskich władz. A te, radząc sobie z najeźdźcą i odpierając od roku jego ataki, nie zostawiły suchej nitki na MKOl. Jak widać, sportowy lobbing Rosja nadal ma na wysokim poziomie. Dużo wyższym, niż jej armia na polu walki.
Co teraz stanie się z igrzyskami w Paryżu? Czarny scenariusz to wykluczenie krajów, które wspierają Ukrainę i sprzeciwiają się Rosji, w tym oczywiście naszych sportowców. Wówczas dojdzie do rozłamu, którego nie widzieliśmy od 1980 roku (Moskwa) oraz 1984 roku (Los Angeles). To wtedy po raz ostatni nasz kraj nie wziął udziału w igrzyskach, bo taka była wola włodarzy ZSRR. Czy teraz czeka nas podobny scenariusz za opór wobec agresji? Zobaczymy.