"Rozwody pięterkowe" na polskiej prowincji. "Zaraz po ślubie rusza remont i... zaczyna się piekło"

Agnieszka Miastowska
16 lutego 2023, 10:34 • 1 minuta czytania
Jeśli wydaje wam się, że do najczęstszych przyczyn rozwodów zaliczyć można zdradę czy niedopasowanie charakterów, to zapewne macie rację, ale jeśli chodzi o "Warszawkę" czy inne duże miasta. Rozwód na polskiej prowincji to często "rozwód pięterkowy". Specjalizująca się w rozwodach adwokatka Agnieszka Kozłowska-Dudek mówi naTemat.pl wprost: "udział teściów w doprowadzeniu do rozwodu bywa ogromny".
Rozwody na polskiej prowincji. Adwokatka o udziale teściów w rozwodzie Fot. Pexels

Jak wygląda rozwód na polskiej prowincji?

Agnieszka Miastowska: Niemałe zamieszanie wywołał nagrany przez ciebie TikTok, który doczekał się kilkudziesięciu tysięcy wyświetleń. Internauci byli zszokowani tym, że "boląca głowa żony" może być dla sądu argumentem do rozwodu.

Agnieszka Kozłowska-Dudek: To nie jest żadna nietypowa przyczyna rozwodu. Odmowa współżycia może być dla sądu argumentem za rozpadem małżeństwa. W wielu parach bliskość na wielu płaszczyznach – w tym na płaszczyźnie intymnego współżycia zamiera – i to argument za tym, że więzi w ich małżeństwie zanikają.

Czyli faktem jest, że sąd na rozprawie rozwodowej pyta małżonków o, to kiedy ostatni raz uprawiali seks?

To prawda, praktycznie zawsze to pytania pada, ponieważ zanik więzi seksualnej to tak naprawdę podstawowy argument za tym, żeby ten rozwód orzec. Istnieją 3 rodzaje więzi, które definiują małżeństwo – więź emocjonalna, czyli uczucia, więź fizyczna, czyli m.in. współżycie z małżonkiem oraz więź gospodarcza.

Sąd, by móc orzec, czy doszło do wygaśnięcia tych wszystkich trzech filarów, musi określić definitywne wygaśnięcie więzi małżeńskich, czyli brak możliwości powrotu do tego małżeńskiego, partnerskiego życia. Dlatego sąd zapyta o współżycie, a odpowiedź, która padnie, może spowodować, że sąd nie orzeknie rozwodu.

Miałam taką sprawę, w której okazało się w toku rozprawy, że małżonkowie ostatni raz współżyli już po złożeniu pozwu o rozwód i chociaż od ostatniej rozprawy minął jakiś czas, to sąd uznał, że skoro małżonkowie współżyli już po wytoczeniu sprawy, to zupełne wygaśnięcie więzi seksualnej nie zaszło. Sąd oddalił to powództwo i do rozwodu nie doszło.

Czyli na pytanie o seks jest dobra i zła odpowiedź?

Teoretycznie w sądzie nie ma odpowiedzi złych i dobrych. Należy po prostu mówić prawdę. Zdecydowanie nie może być jednak sytuacji, w której nawet jeśli małżonkowie są zgodni, żeby się rozwieść, utrzymują ze sobą stosunki seksualne. Sąd uznaje, że jeśli para chce się rozwieść, oznacza to, że nie ma między nimi żadnych więzi. Pożycie intymne jest dla sądu jasnym znakiem, że więź trwa i rozwodu nam nie przyzna.

Jakie są najczęstsze przyczyny rozwodów wśród Polaków?

Przyczyny mogą być różne, w zależności od tego, czy rodzina żyje w dużym mieście, czy też w mniejszych ośrodkach. Jeżeli chodzi o mniejsze miejscowości, to główna przyczyna to problem z alkoholem, który ewoluuje w różne inne powody, np. w stosowanie przemocy wobec rodziny, problemy finansowe, zaniedbywanie obowiązków rodzicielskich.

Z mojej perspektywy uzależnienie od alkoholu jest właśnie głównym powodem rozpadu małżeństw i to uzależnienie, które dotyczy mężczyzn. Kobiety są w stanie bardzo długo tolerować ten nałóg, ale prędzej czy później przychodzi ten kryzysowy moment, gdy się poddają.

Drugą przyczyną rozwodów na prowincji są wyjazdy do pracy za granicę. Jeden z małżonków – ponownie najczęściej to mężczyzna – wyjeżdża do pracy. Jego nieobecność jest bardzo długa i powoduje to, że więzi się rozluźniają. Miałam klientkę, która tak przyzwyczaiła się do tego, że mąż wyjeżdża i go nie ma, że gdy on wracał, to jedynie ją denerwował. Mówiła, że nie może go znieść w jednym domu i woli z nim rozmawiać przez telefon, gdy go nie ma.

Rozluźnienie relacji jest więc drugą przyczyną rozwodów. Trzeci powód rozwodów prowincjonalnych jest tak specyficzny, że postanowiłam nazwać je "rozwodami pięterkowymi". Sytuacja polega na tym, że rodzice jednego z małżonków udostępniają młodym piętro swojego domu i już na etapie remontowania tego piętra... zaczyna się piekło.

Motyw piętra w domu rodziców przebija się bardzo często i co za tym idzie motyw późniejszych rozliczeń majątkowych – z kim się rozliczyć, skoro dom należał do teściów. Mężczyźni często podkreślają, że skoro ich małżonka nie pracowała, to nie będą jej płacić za dom. Wokół tych "pięterek" narasta bardzo dużo problemów i powodów do niesnasek.

Teściowie też bywają powodem do rozwodów?

Faktem jest, że teściowie próbują zarządzać domem nowego małżeństwa i wtrącać się w każdą najmniejszą decyzję młodych osób. Rodzicom wydaje się, że skoro młodzi mieszkają w części ich domu, to będą się im podporządkowywać.

Wystarczy przywołać historię mojej klientki, której teściowa uważała, że piętro domu, gdzie mieszkali syn z żoną, nadal jest jej własnością i pod nieobecność dzieci w domu myszkowała po szafkach, przestawiała rzeczy po swojemu. W końcu młodzi założyli zamek w drzwiach na górę i to spowodowało, że teściowa przestała odzywać się do syna, synowej, a nawet niewinnych wnuków.

Dorosłe dziecko nie potrafi wyznaczyć swoim rodzicom wyraźnych granic wobec siebie i swojej małżonki/małżonka?

Zdecydowanie, można powiedzieć, że problemem młodych małżeństw w Polsce jest zbytnie przywiązanie do rodziny pochodzenia i stawianie jej na pierwszym miejscu zamiast tej rodziny, którą się właśnie założyło.

Znam historię kobiety, która mieszkała u teściów na piętrze, a że mąż pracował, to większość czasu siedziała sama. Była w zaawansowanej ciąży i źle się czuła, a teściowa oczekiwała od niej, że będzie ją cały czas zabawiać.

Mówiła swojemu synowi, że jego żona jest niegrzeczna i jej nie szanuje. W końcu kobieta nie wytrzymała i w końcówce ciąży wyprowadziła się do swoich rodziców. Chociaż miała swoje mieszkanie i proponowała mężowi, żeby zamieszkali w nim razem, ze swoim nowo narodzonym dzieckiem, to on wolał zostać u rodziców w domu.

Młodzi ludzie mają problem, żeby uniezależnić się od własnych rodziców?

Przeważnie "rozwody pięterkowe" faktycznie dotyczą młodych ludzi – 20-30 latków. Wydaje mi się, że to też kwestia nowego pokolenia. Jeszcze 20 lat temu normalne dla ludzi było wprowadzenie się ze współmałżonkiem do domu teściów po to, by koegzystować z nimi w każdej kategorii życia.

Dzisiaj młodzi ludzie chcą sami poukładać swoje życie rodzinne, a wprowadzają się raczej z kwestii ekonomicznych. Powstaje więc międzypokoleniowy konflikt. Młodym wydawało się, że pod jednym dachem będą jednak toczyć swoje osobne życie.

Gdy budowa czy remonty dobiegają końca, często problematyczne stają się też kwestie finansowe związane z inwestowaniem pieniędzy w tę część domu, podczas gdy cała nieruchomość zazwyczaj jest własnością teściów. Atmosfera szybko gęstnieje, gdy okazuje się, że dwójka ludzi, która oczekiwała po ślubie uniezależnienia, staje się całkowicie zależna od rodziców jednego z małżonków.

Czy zdarza się, że małżeństwo kończy się właściwie chwilę po zawiązaniu?

Najmłodszy klient, jakiego miałam, był to pan, który jeszcze nie zdał matury. Chodził do technikum, miał 20 lat i ponieważ pojawiła się nieplanowana ciąża, został zmuszony, by wziąć ślub z tą dziewczyną. W związku z tym, że pojawiło się dziecko, postanowił też o rok odłożyć maturę. W trakcie przygotowań do matury przygotowywał się też do rozwodu.

To była rekordowo młoda osoba – nagle znalazła się w ekstremalnej sytuacji mieszkania i życia razem z partnerką i dzieckiem na piętrze w domu rodziców. Znaleźli się w sytuacji, w której musieli sami prowadzić swój dom, zająć się dzieckiem. Rodzice ich wspierali, ale chodzili do pracy, mieli własne małoletnie dzieci i nie mogli być jednocześnie rodzicami i dziadkami na pełen etat.

Ci bardzo młodzi ludzie znaleźli się w sytuacji, w której kompletnie nie potrafili się odnaleźć i po kilku miesiącach prób wspólnego życia podjęli decyzję o rozwodzie i każdy wrócił do swoich rodziców. Chłopak został ze swoimi rodzicami, a dziewczyna z dzieckiem zamieszkała ze swoimi rodzicami.

Czy można określić jakieś główne powody "rozwodów ekspresowych", gdy małżeństwo rozpada się po roku czy kilku miesiącach od jego zawarcia? Kogo dotyczą?

Zdecydowanie są to młodzi, którzy nie mieszkali razem przed ślubem. Nagle zamieszkują razem – czy, co gorsza, u teściów, a ich całe dotychczasowe życie ulega zmianie. Wiele tych małżeństw nie wytrzymuje tej próby. Tak wielka zmiana na tylu płaszczyznach sprawia, że po prostu się poddają.

Kto częściej wnosi o rozwód – kobiety czy mężczyźni?

Statystyki mówią, że wśród małżonków w wieku od 20 do 40-50 lat o rozwód częściej wnoszą kobiety. Wśród małżeństw starszych, które mają już dorosłe dzieci, proporcje się odwracają i to częściej mężczyźni występują o rozwód. To bardzo ciekawa socjologicznie informacja, która mówi nam dużo o podejściu kobiet i mężczyzn do małżeństwa.

Mężczyźni częściej czekają do momentu, gdy dzieci są już samodzielne i wtedy występują o rozwód. Kobiety zabezpieczają się tu i teraz, liczy się dla nich, by mieć jeszcze świeży start w życie, gdy ich małżeństwo nie jest takie, jakie powinno być. Kobiety częściej wytaczają sprawy o rozwód, mężczyźni później w trakcie trwania związku dochodzą do wniosku, że ich małżeństwo trzeba zakończyć.

Jaka jest pierwsza kwestia, którą klienci poruszają, przychodząc do ciebie, by uzyskać pomoc w rozwodzie – co jest dla nich kluczowe?

Przede wszystkim chcą rozwieść się szybko i jak najmniej się stresować. Doradzam wtedy rozwód bez orzekania o winie, by postępowanie dowodowe prowadzone przez sąd było okrojone. Nie ma wtedy przysłowiowego "prania brudów". Poza tym w toku sprawy o rozwód możemy zmienić stanowisko i to przed sądem drugiej instancji. Mamy dużo czasu, by w razie nowych okoliczności móc wnieść o rozwód z orzekaniem o winie.

Jak zachowują się klienci na sali sądowej?

Najczęściej wieje chłodem na korytarzach sądowych, gdy czekamy na sprawę. Małżonkowie omijają się szerokim łukiem, czasami zdarzają się przytyki i komentarze, rzadko dochodzi do awantur. Myślę, że każdy czuje, w jakim miejscu jest i że nerwy nie są wskazane.

Oczekiwanie na samą sprawę rozwodową pozwala na uspokojenie emocji i faktycznie rozwód często przebiega spokojniej, niż się zakładało. Czas często pozwala na to, by rozwiązać pewne kwestie, które wydawały się nierozwiązywalne jeszcze przed rozwodem, a 5 minut przed rozprawą małżonkowie na korytarzu dojrzewają do tego, aby co do wielu kwestii się dogadać.

Faktem jest, że po rozwodzie niektórzy z małżonków zdobywają się na jakiś gest "pożegnania"?

Słyszałam o małżonce, której były mąż tuż po ogłoszeniu rozwodu wręczył kwiaty. Sama byłam natomiast świadkiem, gdy para już po rozwodzie przytuliła się do siebie, podziękowali sobie i każdy poszedł w swoją stronę. Często rozstanie wychodzi ludziom na lepsze. W małżeństwie łączą nas jednak dzieci, dom, wspólnie spędzone lata, więc szacunek powinien pozostać mimo tego, że wydarzyło się wiele przykrych rzeczy.

Czy to prawda, że atmosferę zaogniają osoby postronne?

Zdecydowanie. Małżonkowie często pozostają pod silnym wpływem np. swoich rodziców czy rodzeństwa, co powoduje, że nie potrafią podjąć racjonalnej decyzji i rozwieść się w kulturalny sposób.

Mam wrażenie, że ważniejszy niż powód rozwodu jest ogólny stosunek małżonków do siebie i ich osobowość. Miałam klientkę, która była wielokrotnie zdradzana, ale podeszła do rozwodu ze spokojem – sama o niego wniosła, ale uznała, że jej mąż jest na tyle dobrym ojcem, że bardziej zależy jej na tym, by pozostał w dobrych relacjach z dziećmi, a te nie odczuły tego, że ona żywi urazę do ich ojca. Ci państwo rozwiedli się na jednej rozprawie, bo mieli wszystko ustalone wcześniej. Czasem chęć zemsty jest ogromna, mimo że obiektywnie powód rozwodu nie był szczególnie emocjonalny.

Najgorszymi doradcami niestety często bywają najbliższe osoby, cieszę się, że na sprawach rozwodowych nie może być obecna publiczność. Gdyby usiedli tam teściowie czy rodzice, jestem przekonana, że rozprawy byłyby jeszcze dłuższe i trudniejsze...

Ile może trwać rozwód? Często słyszy się o ludziach, którzy rozwodzą się latami.

Sama uczestniczyłam w sprawie rozwodowej, na której rozprawy zaczęłam chodzić, będąc jeszcze aplikantką – to była sprawa mojej patronki, na którą ona mnie wysyłała i ta sprawa skończyła się, gdy byłam adwokatem, więc trwała kilka dobrych lat.

Najdłużej trwa rozwiązanie kwestii opieki nad dzieckiem – z kim będzie mieszkać, jaka będzie wysokość alimentów. Długo trwa czekanie na sporządzenie opinii biegłych. Kolejną sprawą są świadkowie sprawy – mogą zeznawać bardzo długo w kilku terminach. Rozwód może więc trwać kilka lat, szczególnie biorąc pod uwagę, jakie obłożenie mają sądy np. w Łodzi czy Warszawie, gdy mamy jeden wolny termin na pół roku.

Jeśli małżonkowie są zgodni co do orzekania o winie lub zupełnie zgodni w kwestii dzieci, możliwy jest rozwód w kilka miesięcy – nawet zakończenie małżeństwa na jednej rozprawie, w ciągu miesiąca. Sąd nie stara się już pojednać małżeństwa na siłę.

Czy to prawda, że separacja jest konieczna, by uzyskać rozwód?

W polskich warunkach, w których rodziny nierzadko ledwo wiążą koniec z końcem, często niemożliwe jest, by małżonkowie mieszkali osobno mimo wielkich chęci. Sąd nie bierze wspólnego mieszkania za argument. Liczy się rozkład pożycia emocjonalnego, fizycznego i gospodarczego.

Mam klientkę, która złożyła papiery rozwodowe i państwo już od dwóch lat nie sypiają ze sobą, nie rozmawiają ze sobą w ogóle. Mimo tego nadal odkurza mężowi pokój czy pierze koszulę. Sprawa rozwodowa jest w toku. Nie ma wymogu, by małżonkowie nie mieszkali razem czy by sąd wcześniej ogłosił separację.

Ile kosztuje rozwód?

Abstrahując od tego, czy ktoś ma prawnika, czy nie, pierwsza opłata, jaką trzeba ponieść to 600 złotych opłaty od pozwu (płaci strona inicjująca pozew).

Koszty dalej zależą od rodzaju rozwodu i jego przebiegu. W najbardziej korzystnym wariancie – w rozwodzie bez orzekania o winie koszt dla powoda to 150 zł, bo w rozwodzie bez orzekania o winie połowę (czyli 300 złotych) zwróci mu skarb państwa, a 150 zł zwróci druga strona. Umówmy się, że 150 zł to nieduża kwota.

Rozwód z orzekaniem o winie, spieraniem o dziecko, świadkami, którzy będą żądać zwrotu pieniędzy za koszty dojazdu, opinią psychologa – tu koszty zdecydowanie rosną i trudno oszacować na początku sprawy, ile rozwód może nas kosztować. I ile będzie trwać.